W dziesiątej kolejce koszykarskiej II ligi grający w grupie B Legion Legionowo podjął w IŁ Capital Arenie ekipę Znicza Basket Pruszków. Wicelider tabeli, jak można było oczekiwać po jego dotychczasowej postawie, okazał się rywalem bardzo wymagającym i przekonująco zwyciężył w sobotnim (19 listopada) spotkaniu 85:68.

Punktowanie, od trzech trafionych rzutów osobistych Mikołaja Motela, rozpoczęli w tym meczu gospodarze. Spotkanie od pierwszego gwizdka sędziego było zacięte, a obie ekipy dziarsko przystąpiły do walki o ligowe punkty. Początek należał do Legionu, który po czterech minutach prowadził 9:5, częściowo za sprawą kiepskiej skuteczności zawodników Znicza, którzy nie zdążyli jeszcze wstrzelić się do legionowskiego kosza. Za to dobrze bronili, często zmuszając gospodarzy do rzutów z dystansu. A tylko część z nich lądowała tam, gdzie trzeba. Szczęście nie sprzyjało też miejscowym pod tablicą, gdzie piłka często tańczyła po obręczy, nie wpadając do kosza. A mimo to po siedmiu minutach gry Legion prowadził 14:9 i to trener pruszkowian, Michał Spychała, pierwszy postanowił poprosić o czas. Zapewne nieco zaskoczony świetną postawą gospodarzy. Niestety chwilę później jego drużyna trafiła trzy razy z rzędu i wówczas to Antonio Daykola, przy stanie 19:17, wezwał swoich graczy na przerwę. Po chwili było już po 19 i koniec pierwszej kwarty.

W krótkiej przerwie poirytowany trener legionowian głośno punktował ich główne błędy, licząc, że w dalszej części meczu częściej będą ich unikać. I drugą kwartę Legion zaczął od ponownego odskoczenia rywalom na trzy punkty. Pomysłowi, skuteczni w ataku goście ani myśleli jednak znów tracić dystans i na całym placu gry starali się uprzykrzać graczom z Legionowa życie. Tych zaś utrzymywały przy nim rzuty za trzy punkty, pozwalające zachować punktowy kontakt ze Zniczem. Na pierwsze prowadzenie wyszedł on w 15 minucie spotkania, potwierdzając rosnącą dominację na parkiecie, I chociaż Legion miał pod dostatkiem woli walki, zabrakło mu skuteczności w sytuacjach, gdy piłka po prostu musiała znaleźć drogę do kosza. A lądowała gdzie indziej. Po pierwszej połowie sobotniej rywalizacji Znicz Basket prowadził jednak tylko siedmioma punktami (41:34), więc Legion wciąż jeszcze mógł myśleć o korzystnym rezultacie.

Nerwowy z obu stron początek trzeciej części gry sprawił, że pierwsze punkty padły dopiero po prawie dwóch minutach. Punkty, niestety, dla pruszkowian. Duża ruchliwość na boisku, w połączeniu z większą precyzją podań oraz rzutów, pozwoliła im kontrolować stan meczu i utrzymywać mniej więcej dziesięciopunktową przewagę. Czas wzięty przez trenera Daykolę tej sytuacji nie zmienił, choć prowadzący Znicz trochę zwolnił, zaczął grać spokojniej i wciąż wydawał się „do ugryzienia”. Kłopot w tym, że Legionowi – choć w tym przez długi czas wyrównanym pojedynku starał się groźnie „warczeć” – zabrakło bardziej ostrych zębów. W efekcie na ostatnią przerwę schodził z dziewięcioma punktami straty (54:63). A mając w pamięci kiepskie końcówki rozgrywanych ostatnio meczów, trudno było się spodziewać, że Legion ją odrobi. I rzeczywiście. W czwartej kwarcie koszykarze z Pruszkowa przycisnęli jeszcze mocniej, co przy słabej postawie legionowskiej drużyny pozwoliło im powiększyć przewagę i wygrać całe spotkanie siedemnastoma punktami.

Następny ligowy pojedynek Legion rozegra na wyjeździe. I znów czeka go trudne zadanie. W sobotę (26 listopada) zmierzy się z trzecią w tabeli grupy B drużyną KKS Tur Basket Bielsk Podlaski.

KS Legion Legionowo – Znicz Basket Pruszków 68:85 (19:19, 15:22, 20:22, 14:22)

Punkty dla Legionu zdobywali: Wojtyński – 17, Słoniewski – 13, Motel – 10, D. Benigni – 9, Pabianek – 7, Lewandowski i Orłowski – po 3, P. Benigni, Łapiński i Pstrokoński – po 2.

Poprzedni artykułCyfrowo i zdrowo
Następny artykułWygrana za dychę
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.