W tej historii niemal wszystko jest niezwykłe. Chociaż zaczęła się zwyczajnie: od dolegliwości zdrowotnych, które zmusiły państwa Brodzik do zmiany zwyczajów żywieniowych. Jej konsekwencją stał się pomysł na samodzielną produkcję pieczywa i ciast, który doprowadził dwójkę legionowian do wyróżnienia w światowym rankingu kulinarnym. Tak samo zaskakującego, jak wyborny smak słodkich laureatów.

Póki co, na początek, przed siedmioma laty państwo Brodzik zaczęli wypiekać własny chleb. – Ja się leczę dietą i okazało się, że chlebki, które sama sobie piekłam, a później piekł mi je Michał, cieszą się powodzeniem. I tak się zaczęło – wspomina Agata Brodzik. – Pieczemy ze starych odmian zbóż, gdzie gluten jest przyswajalny dla organizmu: samoprza – pierwotna, dzika pszenica, krzyca – stara odmiana żyta, płaskurka. Mają one zero cukru i niski indeks glikemiczny, więc są odpowiednie dla osób z nietolerancją glutenu, cukrzycą czy z problemami jelitowymi. One również mogą cieszyć się dobrym i zdrowym chlebem – dodaje jej małżonek.

Najpierw jednak, po wybraniu dostawcy surowca, cieszyli się nim państwo Brodzik. – Znaleźliśmy gospodarza, u którego bank genów już 35 lat temu odtworzył te stare odmiany zbóż. Popróbowaliśmy, przetestowaliśmy i uznaliśmy, że są to najlepsze mąki i od niego je ciągniemy. A skąd pomysł na biznes? Okazało się, że chleb, który piekliśmy w domu, posmakował znajomym, zaczęliśmy piec go trochę więcej, no i przyszedł taki moment, że pomyśleliśmy: a może zrobimy małą piekarnię? No i poszło – dodaje pan Michał. Poszło, lecz jak zastrzegają właściciele firmy, wcale nie z przysłowiowego kopyta. – Przez pierwsze dwa lata właściwie nie zarabialiśmy, ale uparcie dążyliśmy do celu, wierząc, że zaczniemy zarabiać i nic innego nie będziemy robić. Generalnie, nastawiamy się na detaliczną sprzedaż. Można nas spotkać albo tutaj, albo na bazarkach w Konstancinie, Izabelinie czy w Elektrowni Powiśle. Kilka sklepów z okolicy też od nas bierze.

W ofercie piekarni Brodzik Naturalnie! jest osiem rodzajów chleba. Proces jego produkcji trwa około doby, a rozpoczyna go zawsze pan Michał, od wczesnych godzin porannych własnoręcznie wyrabiając ciasto. Tygodniowo powstaje w ten sposób od 400 do 800 bochenków. Każdy z nich kosztuje od kilkunastu do dwudziestu złotych. Niemało, ale w zamian konsument zjada mniej i dłużej pozostaje syty. Zwłaszcza gdy posmaruje kromkę którymś ze sprzedawanych na miejscu domowych produktów w wersji eko: smalcem, paprykarzem, masłem czy pesto. – Dużo mamy świadomych klientów, często już chorych, którzy zorientowali się, że to, co się je, jest ważne. A w sklepach niestety trudno znaleźć dobre rzeczy; takie, które nie będą nas truły. Ludzie do nas przychodzą skierowani od lekarzy, od dietetyków albo sami zaczęli eksplorować temat i sprawdzać, jak radzić sobie ze swoimi schorzeniami. No i trafiają właśnie do nas – mówi pani Agata.

Pod względem jakości trafiając od razu w dziesiątkę. I tu zaczyna się najciekawsza część tej rodzinno-biznesowej opowieści. A jej bohaterami są dwa ciasta: brownie oraz sernik bez mąki i cukru, którymi – przy wykorzystaniu domowych przepisów – państwo Brodzik uzupełnili ofertę swej piekarni. Kilka tygodni temu zdumieni właściciele dowiedzieli się, że ich słodkości ktoś zgłosił do prestiżowego rankingu. Początkowo uznali to jednak za żart. – Miesiąc temu do nas napisali, że zakwalifikowali nas do rankingu najlepszych cukierni na świecie. No ale jak to brzmiało?! Przecież my nie mamy nic wspólnego z cukierniami, robimy tylko brownie i serniczek. Stwierdziliśmy, że to jakiś spam i w następnym kroku będą od nas chcieli numer karty kredytowej… Uznaliśmy, że to na pewno nie może być prawda. To było zbyt niesamowite, zbyt nierealne – uśmiecha się legionowianka.

Nierealne, lecz prawdziwe. Piekarnię Brodzik Naturalnie!, jako jeden z dziesięciu takich podmiotów w Polsce, wyróżniono w cenionym rankingu La Liste. Jego twórcy wzięli pod lupę producentów z ponad sześćdziesięciu państw. Wybór najlepszych powstał po analizie kilkuset przewodników kulinarnych, tysięcy publikacji, milionów recenzji i ocen krytyków kulinarnych. Krótko mówiąc, wielki sukces. Na wieść o nim do firmy osobiście wybrali się z gratulacjami prezydent oraz przewodniczący rady miasta. Aby na miejscu posmakować i nagrodzonych wypieków, i rodzinnej atmosfery prowadzonego przez legionowian zakładu. – Są bardzo skromni, nie reklamują się, a znaleźli swoją niszę, swoją przestrzeń i produkują bardzo zdrową żywność. Zawsze wiedziałem, że Legionowo to miasto wyjątkowych ludzi, pasjonatów, którzy potrafią zrobić niezwykłe rzeczy. I bardzo się cieszę, że mogłem się dzisiaj z nimi spotkać, pierwszy raz w życiu zjeść ciasto, pyszne ciasto bez zawartości mąki, ale z dużą ilością czekolady – śmieje się Roman Smogorzewski. – Tak więc, w imieniu właścicieli, zapraszam wszystkich mieszkańców do dawnego Amfitrionu, gdzie można zjeść niezwykłe rzeczy – zachęca prezydent.

Są niezwykłe i takie już mają pozostać. Twórcy rodzinnej piekarni ani myślą robić z niej kiedyś fabrykę. Dbając o jakość używanych do produkcji surowców, chcą nadal piec chleb na małą skalę. Nie zapominając, rzecz jasna, o dwóch ciastach, dzięki którym ich piekarnia stała się uznanym w świecie… zakładem cukierniczym. – Absolutnie niczego nie zmieniamy! Wiemy, ile jesteśmy w stanie maksymalnie zrobić w ciągu doby i więcej robić nie będziemy. Mamy system do zamówień, który sam się blokuje, jeśli jest ich zbyt wiele – zapewnia Michał Brodzik. Zaś jego żona dodaje: – Ale rzeczywiście, ludzie się o nas dowiedzieli i teraz klientów jest więcej. Ale już wcześniej sobie obiecaliśmy, że nie będziemy przekształcać tego biznesu w jakąś fabrykę. Stawiamy cały czas na jakość: żeby to było dobre; takie jak robione dla siebie, tylko w większych ilościach.

Gdzie jak gdzie, ale w piekarni Brodzik Naturalnie! takie podejście wydaje się naturalne.

Poprzedni artykułRuina w ogniu
Następny artykułMAXIMalne otwarcie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.