fot. arch.

Na swój środowy (2 listopada) mecz z Energą Basket Warszawa koszykarze drugoligowego Legionu Legionowo pojechali, mając jeszcze w pamięci niefortunną porażkę we własnej hali z żyrardowską Trójką. Ale opuszczali stolicę z uśmiechami na ustach i dopisanymi na ich konto trzema punktami.

Odłączyli im Energ(i)ę

Wychodząc na parkiet hali na Bielanach, legionowianie mieli świadomość, że łatwo im się grać nie będzie. I potwierdziła to pierwsza kwarta meczu, nieznacznie przegrana przez gości 24:26. Na drugą, poznawszy już słabsze strony rywala, legionowianie wyszli z gotowym planem odrobienia strat i zrobili to ze sporą nawiązką (21:14). Siedmiopunktowe prowadzenie w połowie spotkania niczego im jeszcze co prawda nie gwarantowało, dodało jednak koszykarzom Legionu pewności siebie. Kontrolując wydarzenia na boisku, tym razem 19:17, wygrali oni również trzecią kwartę i w miarę spokojnie mogli wyjść na ostatnią część rywalizacji. W miarę, bo mieli zapewne w pamięci fatalnie rozegraną końcówkę z żyrardowską Trójką… Na szczęście tym razem Legion spisał się w niej o wiele lepiej. Czwartą kwartę przegrał wprawdzie jednym punktem, oznaczało to jednak, że trzy – te „duże”, zabierze ze sobą do Legionowa.

Środowe zwycięstwo z Energą nie pozwoliło Legionowi przeskoczyć stołecznej drużyny w drugoligowej tabeli, lecz dzięki trzem zdobytym „oczkom” znalazł się on na piątym miejscu, tuż za warszawiakami i z takim samym dorobkiem punktowym. Kolejne spotkanie Legion miał rozegrać już w sobotę, tym razem podejmując w IŁ Capital Arenie znajdującą się na przedostatnim miejscu w grupie B ekipę Sokół Grupa Avista Ostrów Maz. To zaś pozwalało przypuszczać, że miejscowi dopiszą sobie po meczu następny komplet punktów.

Szkoła od Sokoła

Wspomniana w tytule huśtawka dotyczy oczywiście nastrojów graczy Legionu, którym po środowym triumfie przyszło w sobotę polec we własnej hali. Przez długi czas nic jednak na to nie wskazywało. Wprawdzie po dwóch kwartach gospodarze mieli minimalną, zaledwie jednopunktową przewagę, ale w trzeciej zagrali wyraźnie skuteczniej, wygrywając sześcioma „oczkami”. I to już był zapas, na którym można była budować umiarkowany optymizm przed ostatnią częścią meczu. Tyle że na czwartą kwartę Legion, przynajmniej jako drużyna, właściwie… nie wyszedł. Do marnej obrony doszedł wręcz katastrofalny brak skuteczności, co sprawiło, że podopieczni Antonio Daykoli przegrali ją aż siedemnastoma punktami. Demon fatalnych końcówek koszykarzy Legionu znów, niestety, powrócił.

W dziewiątej kolejce, w sobotę (12 listopada) legionowscy koszykarze, zajmujący obecnie siódmą pozycję w tabeli, zagrają u siebie z dziesiątym Kolejarzem Basket Radom. Początek meczu o godz. 17.00.

Energa Basket Warszawa – KS Legion Legionowo 77:83 (26:24, 14:21, 17:19, 20:19)

Punkty dla Legionu zdobywali: Motel – 27, Wojtyński – 16, Słoniewski – 13, P. Benigni – 8, Lewandowski – 7, Pstrokoński – 6, Łapiński i Orłowski – po 3.

KS Legion Legionowo – Sokół Grupa Avista Ostrów Maz. 64:74 (12:9, 21:23, 23:17, 8:25)

Punkty dla Legionu zdobywali: Motel – 18, Wojtyński – 17, Lewandowski – 9, Słoniewski – 7, Pstrokoński – 6, D. Benigni, P, Benigni, Solanikow – po 2, Orłowski – 1.

Poprzedni artykułMedale z uśmiechem
Następny artykułWyjazd po naukę
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.