O radości bez ilości

Czy za czarno-białą, sprzedawaną na kartki Polską Rzeczpospolitą Ludową można tęsknić? Jeszcze kilka lat temu wydawało się to szaleństwem, teraz – sądząc choćby po popularności sprzedawanych w sieci przedmiotów z tamtej epoki – komuna wraca. Wraca napędzana sentymentem pokolenia, które w owych latach beztrosko zachłystywało się młodością i teraz naszła je ochota na wspomnienia. Nawet jeśli nie zawsze było cacy, ludzka pamięć dawno to wyparła, a zostawiła jeno udany występ na szkolnym apelu, pierwszy całus czy balangi w akademiku. I chwała jej za to. Mniejsza o fakt, że niemal wszystkiego (za wyjątkiem smogu, kolejek i mundurowych) mieliśmy wtedy mniej. Bo tak, paradoksalnie, jest czasem lepiej.

Pomijając mizerną ofertę handlową, nieuświadomiony przez użytkowników PRL-u, tkwiący w konsumpcyjnej ascezie komfort czynił ich życie o wiele łatwiejszym. Gdzie nie sięgnąć, są tego przykłady. Weźmy rzecz ciału najbliższą: ciuchy. Pal sześć ówczesny dizajn! Jaki był, taki był, ale nikt nie gonił za piętnastą torebką lub spodniami pasującymi do oprawki okularów, tylko wkładał, co miał i szedł w miasto. Ano właśnie, szedł. Ponieważ liczba zmotoryzowanych znacząco ustępowała armii spieszonych, posiadacze aut cieszyli się z pustych niczym składy węgla dróg, a dymający per pedes cieszyli się dobrym zdrowiem. O ile nie zepsuła im go wyszarpana w spożywczaku, świeża inaczej pasztetowa… Gdy już obywatel przebywał, jak mawiają w grodzie Kraka, na polu, nie gnał do galerii handlowej celem dokonania wyboru pomiędzy kilkunastoma modelami telewizorów, nie odwiedzał dilerów, żądny nabycia jednego z podobnych do siebie, różniących się jeno marką wozów, nie kombinował wreszcie, do jakiego kraju polecieć, aby przez dwa tygodnie oglądać tam bar i hotelowy basen. Nie, bo to były problemy nie z jego ustroju. Biedaczek? Może i tak, lecz wolny od trosk.

W zamian przeciętny użytkownik komuny miał przecież święty spokój w robocie i masę czasu po niej. A ponieważ umiał kombinować, posiadał też pełne kieszenie niewymienialnych złotówek. I nie wiedząc, co z nimi robić, kładł w monopolowym podwaliny pod nowy system bankowy – dokonując przelewów.

Poprzedni artykułDo trzech flakonów sztuka
Następny artykułRada na bezradność
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.