fot. arch.

Sobotni (22 października) pojedynek z Padwą Zamość, przy pełnej świadomości wyrównanego poziomu Ligi Centralnej, miał być dla legionowskich szczypiornistów przysłowiowym spacerkiem – jak to często bywa, gdy lider gra u siebie z „czerwoną latarnią”. I patrząc na końcowy rezultat, spacerek, owszem, był, lecz początkowo trochę dla zaskoczonych gospodarzy forsowny.

Wyposażeni w „klaskacze” legionowscy kibice mieli uzasadnioną, popartą rzutem oka na ligową tabelę nadzieję, że tego wieczoru będą używać ich bardzo często. I zaczęli robić hałas, nim jeszcze ruszyli do boju szczypiorniści. A kiedy ci już to zrobili, rozpoczynająca mecz Padwa swą pierwszą akcję zakończyła golem. Drugą również, co przy zerowym koncie KPR-u oznaczało dość niespodziewany początek. A gdyby chwilę później goście wykorzystali sytuację sam na sam, byłoby jeszcze gorzej. Ale co ma wisieć… Tak więc po pięciu minutach KPR przegrywał 0:3. Ani wśród jego graczy, ani wśród kibiców nie było jednak widać związanego z tym faktem niepokoju. Szybko wyraził go jednak trener gospodarzy, biorąc pierwszy w tym spotkaniu czas. Tuż po nim mocno zmotywowani przyjezdni trafili po raz kolejny i dopiero po tym golu KPR, w ósmej minucie, odpowiedział swoim. Zdobył go Krystian Wołowiec. Wiele to jednak nie zmieniło, bo niedługo później, po rzucie karnym, jego drużyna przegrywała już 1:6. Mimo takiego wyniku legionowianie nie forsowali tempa, wierząc zapewne, że wystarczy im trochę podkręcić celowniki, a z biegiem czasu zmieni się on na ich korzyść. I niebawem znalazło to odzwierciedlenie w wydarzeniach na boisku. Gdy w 15 minucie, po udanej kontrze, KPR zdobył kolejnego gola i zrobiło się 5:9, szkoleniowiec gości od razu zareagował wzięciem czasu. Ale seria KPR-u trwała nadal. Na domiar złego dla ekipy z Zamościa, po czerwonej kartce wyleciał z parkietu Karol Małecki. Potem na moment gra się nieco uspokoiła, lecz KPR – wsparty na boisku przez swego grającego trenera – wciąż parł do przodu, w 22 minucie zdobywając kontaktową bramkę (9:10). A dwie minuty później Krzysztof Tylutki doprowadził do wyrównania. I chociaż po chwili Padwa znów objęła prowadzenie, było jasne, że miejscowi złapali wiatr w żagle i zamierzają dzięki niemu dopłynąć ze zwycięstwem do końca meczu. Póki co, w 27 minucie Marcin Kostro wyprowadził swój team na pierwsze tego dnia prowadzenie. A schodząc na przerwę, w ostatniej sekundzie, dorzucił do tego jeszcze jednego gola (13:11). Kibice mogli więc spokojnie oczekiwać na ciąg dalszy.

Po powrocie obu drużyn na parkiet punktowanie zaczęli przyjezdni. Wciąż bowiem, po niezłej – mimo wszystko – pierwszej połowie mieli nadzieję na wywiezienie z Legionowa choćby punktu. I po trzech minutach doprowadzili do stanu po 13. W tej fazie gry na wiele więcej, w dużej mierze dzięki świetnie dysponowanemu bramkarzowi Kacprowi Zacharskiemu, KPR im jednak nie pozwolił. Nie tyle dzięki swej przygniatającej dominacji, co z powodu rosnącej bezradności, często grającej w osłabieniu, Padwy. Tak czy inaczej, po kwadransie gry w drugiej odsłonie spotkania podopieczni Michała Prątnickiego wygrywali tylko 18:17, więc wszystko jeszcze mogło się zdarzyć. Najpierw zdarzyła się… przerwa na życzenie sztabu szkoleniowego KPR-u. Tuż po niej swoje pierwsze trafienie po wejściu na parkiet zaliczył Ali Mehdizadeh, a po chwili jego team prowadził już 21:17. I o czas poprosił tym razem trener gości. Nic już jednak nie wskórał. Ani fizycznie, ani mentalnie jego drużyna nie była dalej w stanie nawiązać z KPR-em równorzędnej walki. Dość wspomnieć, że od tego momentu trafiła ona do siatki rywala tylko raz, zaś niesieni dopingiem fanów gospodarze aż jedenaście. Sobotni „spacerek”, z początku mozolnie wiodący ich pod górkę, legionowianie – z najskuteczniejszym tego dnia w ich składzie Marcinem Kostro – skończyli więc niemal sprintem.

Po pięciu kolejkach Ligi Centralnej KPR Legionowo pozostaje jej liderem, z dwoma punktami przewagi nad ekipą z Białej Podlaskiej oraz Śląskiem Wrocław. Następny mecz KPR znów rozegra na własnym terenie, podejmując w sobotę (29 października) dziesiąty w tabeli KPR Autoinwest Żukowo. Początek spotkania o godz. 20.00.

KPR Legionowo – Padwa Zamość 32:18 (13:11)

Bramki dla KPR-u zdobyli: Kostro – 7, Tylutki – 5, Klapka – 4, Fąfara i Mehdizadeh – po 3, Jędrzejewski, Kasprzak, Laskowski i Śliwiński po 2, Prątnicki i Wołowiec – po 1.

Poprzedni artykułSensu jak na lecharstwo
Następny artykułTwarde dowody na zdrowie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.