O ile przed rokiem utonęło ono w rzęsistym deszczu, tym razem nad legionowskim Świętem Organizacji Pozarządowych przez cały dzień świeciło słońce. Dzięki temu ponad 20 rozmaitych podmiotów, jakie w minioną sobotę (24 września) pokazały się w parku im. Solidarności, miało doskonałe warunki do prezentowania mieszkańcom swojej działalności. A nie od dziś i nie od wczoraj lokalne, jak roboczo określają je znawcy tematu, NGO-sy mają się czym pochwalić.

Na początek należy wyjaśnić powyższy, zagadkowy dla wielu akronim NGO. Otóż pochodzi on z języka angielskiego i oznacza „non governmental organisation”, czyli po naszemu – organizacje pozarządowe. Innymi słowy wszystkie podmioty, które nie są jednostkami albo organami administracji publicznej oraz których działalność nie jest nastawiona na osiąganie zysku. I właśnie tacy wystawcy pojawili się w sobotę na terenie parku przy ratuszu. – Bardzo się cieszę, że dopisały organizacje pozarządowe, że dopisali mieszkańcy i pogoda. To jest, jak się okazuje, najlepszy przepis na udany piknik rodzinny. Myślę, że w ten sposób wspieramy działalność tych organizacji, ponieważ mogą one szerokiemu ogółowi mieszkańców zaprezentować swoją działalność, swoje możliwości, a być może także zachęcić osoby, które dotychczas nie interesowały się aktywnością społeczną, do działania. Aby weszły do organizacji i wsparły ją swoimi pomysłami. Poza tym to dobrze, że po tych dwóch latach siedzenia w domu znów mogą odbywać się tego typu imprezy – uważa Piotr Zadrożny, zastępca prezydenta Legionowa.

Druga edycja tej legionowskiej postarała się wyjść naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców w każdym wieku. Również dzieci, które dzięki temu miały okazję obejrzeć pouczające przedstawienie albo posłuchać występu popularnego Szachraja. Starsi uczestnicy mogli natomiast odnieść korzyści bardziej praktyczne. – Wiele organizacji świadczy także różnego typu usługi doradcze. Na miejscu można kupić ciekawe publikacje wydawnicze, miód, na miejskim stoisku – w ramach akcji „Dogęszczamy zielenią”, rozdawane są nasiona oraz sadzonki drzew i krzewów. Tak więc możliwości jest bardzo wiele i myślę, że każdy z mieszkańców znajdzie coś dla siebie – dodaje zastępca prezydenta. I o to głównie organizatorom z miejskiego ratusza chodziło. Poza tym spotkanie się w jednym miejscu wielu działaczy społecznych przynosi też inne profity. – Jest, po pierwsze, możliwością poznania się członków organizacji, bo nie wszyscy się znają. Drugi wielki plus to fakt, że mieszkańcy mogą tu przyjść – a jest ich bardzo wielu – podejść do każdego stoiska i zapoznać się z jego ofertą. My na przykład zapraszamy do Legionowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, do naszych klubów brydżowych, szachowych, na zajęcia nauki języka angielskiego i wiele innych. Każda organizacja może pokazać to, co robi. A ja, jako szef stowarzyszenia oraz uniwersytetu, mam możliwość zapoznania się, podejścia do innych i chociażby wymienienia się materiałami. Wielka sprawa – podkreśla dr Roman Biskupski, prezes Stowarzyszenia Pomocy Potrzebującym „Nadzieja”.

Dużym zainteresowaniem legionowian cieszyło się w sobotę między innymi stoisko sekcji strzeleckiej Legionowskiego Towarzystwa Sportowego. Głównie, jak łatwo zgadnąć, wśród mężczyzn, ale po sportowy oręż chętnie sięgały także panie. – Jesteśmy stowarzyszeniem zrzeszającym osoby zainteresowane posiadaniem broni palnej, używaniem jej, uprawianiem sportu strzeleckiego i kolekcjonowaniem broni palnej – mówi Arkadiusz Obłuski z Legionowskiego Towarzystwa Sportowego. Skarbnik organizacji nie ukrywa, że trwająca za wschodnią granicą wojna odczuwalnie zwiększyła zainteresowanie działalnością „wystrzałowej” sekcji LTS-u. – Rzeczywiście, odnotowujemy znaczący wzrost zainteresowania, jeżeli chodzi o strzelectwo. Podobnie zresztą jak chyba wszystkie kluby sportowe. Przekłada się to niewątpliwie na zwiększoną liczbę osób chętnych do uprawiania strzelectwa, zapisujących się do klubu i starających się o pozwolenie na broń.

A skoro już mowa o staraniach, zdaniem działających od kilku dekad społeczników za mało młodych ludzi usiłuje dzisiaj pójść w ich ślady. – Nie udało nam się, i to jest moja, nasza wina oraz rady seniorów, zaprzyjaźnić się z młodych pokoleniem. Próbujemy to robić w ramach naszej działalności, przez Radio Legionowo, które utworzyliśmy przy naszym stowarzyszeniu. Utworzyliśmy specjalną audycję, rozmawiałem już o tym z nowym dyrektorem „Konopnickiej” Mariuszem Suwińskim, mającą na celu zacieśnienie tej współpracy między młodym i starszym pokoleniem. To jest zresztą nie tylko nasz legionowski dylemat, ale jest on obecny również w innych środowiskach. Będziemy to robić i mamy nadzieję, że znajdziemy zadowalający odzew z tamtej strony – liczy Roman Biskupski.

Byłoby dobrze, bo z pewnością warto, aby ktoś przejął pałeczkę po doświadczonych, ale zmęczonych już wieloletnią aktywnością działaczach. Warto, zwłaszcza że z pola pozarządowych działań można jeszcze zebrać mnóstwo nowych plonów. Nawet w mieście takim jak Legionowo, które od lat notuje w tej dziedzinie udane żniwa. – Wydaje mi się, że jest tutaj jeszcze szerokie pole do popisu. Nadal istnieje wiele działań, które organizacje mogą podjąć, a dotąd tego nie robiły. Wiele osób mogłoby też jeszcze je wesprzeć, ponieważ jest to jakby takie clue społeczeństwa, które jest aktywne, to znaczy zrzeszone działa na rzecz dobra ogólnego. Jest to po prostu potrzebne w codziennym życiu miasta – twierdzi Piotr Zadrożny. Potrzebne, gdyż owo życie na co dzień wzbogaca i uatrakcyjnia. Co mieszkańcy zawsze przyjmują z otwartymi rękami.

Poprzedni artykułHistoria przy tablicy
Następny artykułRozkoszna setka
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.