Wydana właśnie książka „Wrzesień 1939 r. Jabłonna, Legionowo, Nieporęt, Serock, Wieliszew” to drugie wspólne dzieło Krzysztofa Klimaszewskiego i Mirosława Pakuły traktujące o wojennej przeszłości powiatu. Jedno ze spotkań promujących tą obszerną pozycję odbyło się na terenie Muzeum Historycznego w Legionowie. – Do jej napisania skłoniła nas właściwie nasza poprzednia książka, która była o 1920 roku na terenie powiatu legionowskiego. Pomyśleliśmy, że dobrzy by było kontynuować ten wojenny wątek i dokładnie, skutecznie go opisać. I to był chyba główny powód – zdradza drugi z autorów.

Droga od pomysłu do jego realizacji nie należała do łatwych. Zarówno ze względu na zakres materiału, jak i konieczność łączenia pracy nad książką z innymi zajęciami autorów. To między innymi dlatego powstawała ona aż pięć lat. – Największym wyzwaniem było znalezienie czasu na jej napisanie. Pisaliśmy ją właściwie wtedy, kiedy tylko mieliśmy na to jakiś moment, dlatego pewnie trwało to tak długo. Dużo kosztowało też oczywiście zebranie materiałów, dużo czasu i wysiłku – mówi Mirosław Pakuła. – Następną kwestią były wzajemnie wykluczające się wątki w relacjach, które trzeba było zweryfikować i dodatkowo opatrzyć własnym komentarzem. I to chyba te dwie rzeczy, nie patrząc na pięcioletnią prace nad książką, były największym wyzwaniem – dodaje Krzysztof Klimaszewski.

Tak czy inaczej z tą oraz pozostałymi trudnościami obaj badacze się uporali. I zdaniem szefa legionowskiego muzeum dołożyli kolejną cegiełkę pomagającą zbudować pełen obraz Kampanii Wrześniowej w tej części Mazowsza. – Jest to temat ważny nie tylko z punktu widzenia historyków wojskowości, ale również z punktu widzenia historii lokalnej czy regionalnej, ponieważ wiele walk odbyło się na terenie dzisiejszego powiatu legionowskiego. Ale to jest temat ważny również z tego powodu, że do niedawna żyli uczestnicy tych walk, nie tylko świadkowie, ale żołnierze polskiego Września – podkreślił podczas muzealnej prezentacji książki dr hab. Jacek Szczepański.

Pisząc o pierwszych tygodniach wojny, autorzy uważnie przyjrzeli się wszystkim jej aspektom. Nie tylko tym dotyczącym działań frontowych. – W książce zajmowałem się między innymi odczuciami i przeżyciami ludności cywilnej. To było dla mnie ciekawe. Oczywiście sprawy związane z walkami też były istotne, ale wspomnienia mieszkańców z okresu tuż przed wojną i zaraz po jej wybuchu były bardzo interesujące, a w dużej części wstrząsające – mówi Mirosław Pakuła. – Dla wszystkich wybuch tej wojny był mimo wszystko zaskoczeniem. Ludzie spodziewali się, że ta wojna wybuchnie, gazety o tym pisały, ale gdy 1 września pojawiły się nad Legionowem, nad Serockiem samoloty, wszyscy myśleli, że to są ćwiczenia. Bo w poprzednich dniach również takie manewry się odbywały. Dopiero jak na Legionowo, na most w Zegrzu spadły pierwsze bomby, to wtedy wszyscy zrozumieli, że to nie są ćwiczenia, że to już jest wojna – dodaje autor. Mimo to większość mieszkańców nie wpadła z tego powodu w panikę. Po części zapewne z powodu stanowczych deklaracji polskiego dowództwa, które na długo przed wojną twierdziło, że żaden wróg jest naszej armii niestraszny. – Ludność początkowo była spokojna o los wojny i dopiero sygnały o tym, że zbliżają się Niemcy – mówię tutaj o Serocku, do którego dotarli najwcześniej – spowodowały, że część osób zdecydowała się na ucieczkę. Uciekały głównie w kierunku Legionowa i w kierunku Warszawy – mówi Mirosław Pakuła.

Oceniając wrześniową obronę na terenie powiatu z perspektywy czysto militarnej, historycy podkreślają odwagę oraz wolę walki szeregowych żołnierzy. I piętnują zarazem szereg decyzji oficerów, którzy wysyłali ich do boju. – Działania dowództwa nie były najlepsze, nie były przemyślane. Podejmowano błędne decyzje, decyzje pochopne. Takim jaskrawym przykładem jest to, że przygotowana wcześniej linia obrony, tzw. przedmoście Zegrze – Dębe, gdzie przygotowano zapory przeciwczołgowe i przeciwpiechotne, nie została wykorzystana. Bo jeszcze przed nadejściem Niemców zapadła decyzja o przeniesieniu linii obrony na drugą stronę Narwi. Decyzja, naszym zdaniem, zupełnie bez podstaw – uważa Mirosław Pakuła. – Pomimo zapowiedzi, że jesteśmy zwarci, twardzi i gotowi, na polu walki te trzy aspekty nie były widoczne. Wręcz przeciwnie, po wojnie granicznej było już tylko coraz gorzej – potwierdza pan Krzysztof. – Należałoby wyciągnąć wnioski z tamtych wydarzeń, z wojny obronnej z września 1939 roku, po czym przełożyć je na dzień dzisiejszy. Mniej dzielenia, więcej jedności w narodzie, mniej buty, więcej pokory – wymieniać mógłbym bardzo długo. To są takie sprawy, które w naszym społeczeństwie powinny być łączące, a nie dzielące.

Autorski duet lokalnych historyków dzielić ani rozdzielać się w każdym razie nie zamierza. I już planują oni swoją następną wspólną publikację. – Chcielibyśmy chronologicznie opracować wszystkie wydarzenia w powiecie legionowskim. To jest bardzo ambitne wyzwanie i pewnie nam się nie uda, ale chcielibyśmy to opisać. Innym ambitnym planem jest monografia Wieliszewa, która jest cały czas przede mną. Może emerytura pozwoli na dokończenie tego przedsięwzięcia. Pomysłów jest dużo – zapewnia Krzysztof Klimaszewski. Oby tylko wystarczyło czasu i chęci na ich skuteczną realizację.

Poprzedni artykułKolejka na remis
Następny artykułNowa „Miejscowa na Weekend”
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 52-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od blisko dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.