Podczas gdy wiele lokalnych ciepłowni bez skutku poluje na niezbędne im paliwo, Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej Legionowo większość zapasów ma już albo na placu, albo zagwarantowanych w umowach handlowych. We wtorek (19 września) na firmowej bocznicy kolejowej pojawiły się następne wagony z miałem. I oczywiście natychmiast przystąpiono do ich rozładunku.

Jeszcze przed rokiem o węglu mówiło się głównie w kontekście płacowych żądań polskich górników. Dziś, w konsekwencji ataku Rosji na Ukrainę, stał się to temat kluczowy. Tym ważniejszy, im bliższa nadejścia jest zima. Wystarczy przypomnieć znamienne słowa prezesa PEC, jakie padły w trakcie sesji Rady Miasta Legionowo, podczas wyjątkowo gorącej dyskusji nad udzieleniem Przedsiębiorstwu pożyczki na zakup opału. – Ja wiem, że dzisiaj te pieniądze i kwestia węgla jeszcze nas w jakiś sposób dzieli. Ale niestety mam wrażenie, że w zimę nie będzie ważne, za ile ten węgiel jest, tylko będziemy dzielić miasta w Polsce na te, które mają ogrzewanie i te, które ogrzewania nie mają. Ja robię wszystko, żeby w moim mieście, gdzie mieszkacie państwo, moja rodzina i wszyscy moi przyjaciele, taka sytuacja nie wystąpiła. Naprawdę, zima zmieni perspektywę nas wszystkich – wieszczył Marek Pawlak. A równocześnie robił wszystko, aby PEC jak najszybciej zaopatrzył się w niezbędny zapas „czarnego złota”.

Wtorkowy transport dowodzi, że te starania nie spaliły na panewce. – Realizujemy właśnie kolejną dostawę miału węglowego w celu zabezpieczenia najbliższego sezonu grzewczego. Na dzień dzisiejszy mamy już na placu węglowym około 7-8 tysięcy ton, a na cały sezon potrzeba nam ich 25-26 tysięcy. Natomiast zawarte dotąd kontrakty pozwalają nam ze spokojem oczekiwać na to, co będzie się działo w zimę – twierdzi Leszek Sierzputowski, dyrektor ds. technicznych PEC Legionowo. W najnowszej dostawie przyjechało do Legionowa 2300 ton miału, czyli bardzo drobnego węgla kamiennego do maksymalnie dwóch centymetrów średnicy. A za kilkanaście dni pojawi się go drugie tyle. Każdą partię skrupulatnie bada się w zakładowym laboratorium. Nawet jeśli źródło dostawy, tak jak w tym przypadku, można uznać za pewne i sprawdzone. – Węgiel, który jest dostarczany do PEC Legionowo, pochodzi z naszego kraju. Nie przewidujemy sprowadzania tego paliwa z zagranicy, z uwagi na to, że istnieje szereg obiekcji dotyczących jego jakości. Tak więc mamy węgiel z polskich kopalni i praktycznie będziemy już zabezpieczeni na nadchodzący sezon grzewczy. Mieszkańcy nie mają się zatem czego obawiać, w Legionowie będzie ciepło – zapewnia przedstawiciel PEC.

W odróżnieniu od wielu innych krajowych dostawców, legionowskie Przedsiębiorstwo nie zapowiada na najbliższą zimę żadnych redukcji termicznych. Byłoby to zresztą, jak przyznają specjaliści, trudne również ze względów technologicznych. – PEC Legionowo zamierza ogrzewać miasto tak jak w latach poprzednich. Nie przewidujemy jakichś ograniczeń w zakresie dostaw ciepła – mówi dyrektor Sierzputowski. Co oczywiście nie oznacza, że nie warto, a nawet nie trzeba będzie go oszczędzać. Bo chociaż kaloryfery w Legionowie pozostaną gorące, rachunki za ogrzewanie mocno pójdą w górę. Widać to choćby po rosnących taryfach oraz naliczanych mieszkańcom budynków wielorodzinnych zaliczkach na koszty ogrzewania. Krótko mówiąc, im mniej każdy blok zużyje zimą ciepła, tym większa szansa, że wiosną jego lokatorów ominie konieczność ewentualnej dopłaty.

Jeśli chodzi o legionowski PEC, dzięki pożyczonym z miejskiego budżetu środkom w wysokości 10 mln zł miał on pieniądze pozwalające nabyć sporą część zimowego opału. Na kolejne zakupy powinien je znaleźć we własnej kasie. – W momencie, jak już ten sezon grzewczy się rozpoczął, za pieniądze, które otrzymamy od mieszkańców, będziemy w stanie zrealizować resztę zakupów. W tej chwili mamy dopięte kontrakty na około 22 tysiące ton miału, czyli bardzo niewiele już nam brakuje do zabezpieczenia pełnego zapasu opału na nadchodzącą zimę – informuje Leszek Sierzputowski. Jak zatem widać, o swój termiczny komfort klienci legionowskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej – w odróżnieniu od tysięcy odbiorców w innych częściach kraju – mogą przez najbliższe miesiące być spokojni.

Poprzedni artykułNowa „Miejscowa na Weekend”
Następny artykułChodliwy robot
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 52-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od blisko dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.