Wymyślanie uczniom wakacyjnej rozrywki to dla animatorów z legionowskiej Poczytalni chleb powszedni. W tym roku postarali się oni jednak, aby ten wypiek był dla uczestników wyjątkowo apetyczny i smakowity. Głównie dlatego, że ze względu na wojnę toczącą się za naszą wschodnią granicą organizowane pod szyldem książnicy zajęcia stały się na swój sposób międzynarodowe.

Za przygotowaniem kolejnej edycji bibliotecznego „Lata w mieście” jak zwykle kryli się ludzie z Poczytalni oraz członkowie legionowskiego Stowarzyszenia Myślących Pozytywnie. – Akcja była skierowana do mieszkańców Legionowa i ukraińskich dzieci. Zajęcia odbywały się stacjonarnie w Poczytalni, zorganizowaliśmy również kilka wycieczek – mówi Karolina Sidowska-Ptasiewicz z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Legionowie. – Tegoroczne wakacje rzeczywiście upływały pod hasłem polsko-ukraińskiej akcji Lato w Mieście. Skorzystało z niej 30 ukraińskich dzieci w wieku od 7 do 11 lat – dodaje Jolanta Żebrowska ze Stowarzyszenia Myślących Pozytywnie.

Biorąc pod uwagę liczbę i kaliber przygotowanych atrakcji, żaden z młodych uczestników nie miał powodów do narzekań. W czym spora też zasługa gości z kraju zaatakowanego w lutym przez wojska Putina. – Panie z Ukrainy, które zajmowały się tam nauczaniem, zorganizowały bardzo fajne konkursy, na których skorzystały także polskie dzieci – konkursy edukacyjne, gry i zabawy. Rywalizacja była bardzo zdrowa, a dzieciaki miały naprawdę mnóstwo atrakcji. Te, na które szczególnie czekały, to oczywiście wycieczki. Wybraliśmy się między innymi do parków rozrywki Majaland i do Julinka, były także wyjazdy na basen – wylicza Jolanta Żebrowska. Przydały się też dobre kontakty z legionowskimi harcerzami. Dzięki organizacyjnej pomocy druha Roberta Próchnickiego młodzi ludzie mogli pohasać po lesie, biorąc udział w grach i zabawach ruchowych. A także, jak zwykle czynią to właśnie harcerze, razem odpocząć, zjeść, no i zrelaksować się przy ognisku. – W związku z tym nasza akcja miała w zasadzie wszystkie elementy: i edukacyjne, i rozrywkowe. Dzieci trochę pośpiewały, a przede wszystkim skorzystały na tym zarówno dzieci polskie, jak i ukraińskie.

Czas, jako się rzekło, spędzały one w trakcie zajęć rozmaicie. Dla ich animatorów zawsze jednak najważniejsze były zadowolenie i satysfakcja uczestników. Wyrażana zarówno po polsku oraz ukraińsku, jak i bez słów – poprzez tyleż szerokie, co szczere uśmiechy. – W Poczytalni dzieciaki miały zajęcia integracyjne, jak również plastyczne. Robiły na przykład betonowe odlewy liści, które następnie malowały na dowolne kolory – opowiada Karolina Sidowska-Ptasiewicz. Jak zatem widać, podczas bibliotecznego „Lata w mieście” dzieci, dosłownie i w przenośni, miały wiele okazji, aby coś zmalować. Polsko-ukraińską współpracę na tym polu, przynajmniej pod względem lingwistycznym, śmiało można uznać za wzorową. – Bariery językowej, praktycznie rzecz biorąc, nie było wcale. Oczywiście czasem trzeba było przetłumaczyć pewne słowa, od czego mieliśmy profesjonalistę, który pomagał nam właśnie w takich sytuacjach. Natomiast między sobą dzieci dogadywały się świetnie, zawarły liczne przyjaźnie, tak więc wydaje mi się, że taki sposób spędzania wolnego czasu naprawdę jest na dziesiątkę – mówi Jolanta Żebrowska.

A jeśli podczas wakacji dobrze się odpocznie, łatwiej jest we wrześniu powrócić do szkoły. I tam skupić się już nie na dziesiątkach, lecz co najmniej na piątkach z plusem…

Poprzedni artykułPokopali, postrzelali i wygrali
Następny artykułBudżet na piątkę
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.