Państwo to skarb

Państwo to dziwny (s)twór. Także w sferze jego finansowych relacji z obywatelami, które nawet przy dobrych chęciach trudno nazwać partnerskimi. Coś, co określamy mianem państwa, działa trochę jak ruscy mafiosi, oferujący sklepikarzom i biznesmenom tzw. kryszę, po naszemu opiekę. Odmówić im niezdrowo, bo grozi to zatruciem ołowiem, a gdy już się płaci, to właściwie nie wiadomo za co. Rachunek, pokwitowanie? Gościu, zapomnij! Ciesz się, że żyjesz! No i się ludziska, np. w takiej Polsce, cieszą. Ale ostatnio jakby mniej.

Podatkowe lanie dostajemy każdego dnia, często nie czując nawet, jak bardzo ono boli. Wyjątkowa nad Wisłą obfitość VAT-ów, PIT-ów, CIT-ów plus akcyz i haraczy lokalnych, sprawia, że na zobowiązania wobec państwa pracujemy ponad sześć miesięcy w roku. Na razie, gdyż działania rządu idą w kierunku przedłużenia tej orki do listopada. I słusznie, bo po co nam, pławiącym się w mleku i miodzie, forsa? Wszystko wszak mamy. A resztę załatwi kochane państwo: ściągnie z nas kaskę na armię, wyssie hajs na chorą służbę zdrowia, naciągnie na telewizyjny abonament. To nic, że żaden rodak nie zamawiał czołgu, wielu leczy się prywatnie, a część w ogóle nie ma odbiornika. No i co z tego? Państwo lepiej wie, jak obywatelom zrobić dobrze, a poza tym – ponieważ ich wykształciło i wciągnęło w poczet członków – liczy na wdzięczność. Wypisać się z tej wspólnoty niby można, lecz z reguły oznacza to angaż do innej. A tam już czeka kolejny minister finansów, z budżetową dziurą, której za cholerę nie może załatać obietnicami.

Żeby choć płacili wszyscy, mniej lub więcej, ale wszyscy. Utopia. Ludzi interesu chronią przed tym księgowi, amatorów wszelkich „lewizn” – dyskrecja w stosunku do fiskusa, a wspomniany abonamenTV lud od lat ma generalnie w kineskopach. Bo wprawdzie w swojej masie jest ciemny, lecz czuje, że państwo go łupi. I głupi ten, co łudzi się, że łupić przestanie. Fakt, nadwiślańscy sternicy mogliby, np. w telewizji, obejrzeć coś o krajach, które wzbogaciły się, luzując obywatelom podatkowe więzy. Mogliby, ale skoro są tacy mądrzy, to po co…? Cóż, rozsądek już od lat leci u nas na innym kanale.

Poprzedni artykułDyskusja ponad opałami
Następny artykułCisza przed burzą
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.