Dziś już prawie nikt nie pamięta, jak ważną datą w najnowszej historii Legionowa był 19 lipca 2012 roku. Tego bowiem dnia została podpisana umowa na dofinansowanie budowy legionowskiego dworca w ramach Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy. Dzięki temu jeden z najbrzydszych budynków w mieście, czyli stary kontener umownie mieszczący dworzec kolejowy, przeszedł w końcu do historii.

Tak ogromnego dofinansowania nie dostaje się co dzień. Nic dziwnego, że w miejskim ratuszu panowała radosna atmosfera. – Ta umowa definitywnie zamyka nasze starania o pozyskanie dotacji w wysokości ponad 31 mln zł na realizację tejże inwestycji – mówił Lucjan Chrzanowski, ówczesny zastępca prezydenta Legionowa. Było to 85 procent jej całkowitych kosztów. Pozostałe 15 procent, czyli ponad sześć milionów złotych, zarezerwowano w budżecie miasta. – W ten sposób otrzymujemy największy poziom dofinansowania dla największej inwestycji w mieście Legionowo – dodał prezydent Chrzanowski. Przypomnijmy, Centrum Komunikacyjne to w pierwotnych planach miał być dworzec kolejowy i autobusowy z kasami biletowymi oraz niewielką poczekalnią, wielopoziomowy parking na prawie 800 aut na osiedlu Piaski oraz tzw. mała obwodnica Legionowa, czyli droga łącząca przejazdy kolejowe przy Kwiatowej i Piaskowej. – Przygotowujemy przetarg na nadzór inwestorski. Natomiast szacujemy, że we wrześniu ogłosimy przetarg na roboty budowlane – informowała wówczas rzeczniczka UM w Legionowie. Wtedy jeszcze nie planowano, że dwa najwyższe piętra Centrum Komunikacyjnego zajmie Miejska Biblioteka Publiczna.

Budowa Centrum Komunikacyjnego była największą inwestycją w historii Legionowa, ale też i najbardziej ryzykowną. – Ja nie jestem tak radosny i optymistyczny jak dziennikarze, z którymi rozmawiam. Ponieważ wiem, że czasy, które są przed nami, będą bardzo trudne – mówił Roman Smogorzewski. W związku z tym prezydent podejrzewał, że może być kłopot ze znalezieniem solidnego i pewnego wykonawcy, który rozpocznie i zakończy inwestycję. Ponadto miasto musiało dysponować całą kwotą na budowę komunikacyjnego molocha. – Najpierw te pieniądze musimy wyłożyć z własnego budżetu i one dopiero po kilku miesiącach do nas wracają. Procedur instytucji pośredniczącej jest tak dużo, że w momencie jakiejś pomyłki możemy części tych pieniędzy nie dostać – dodał Smogorzewski. Dlatego uśmiech na prezydenckiej twarzy pojawił się dopiero podczas uroczystego przecinania wstęgi. A miało to miejsce na początku września 2016 roku. Niedługo później uśmiechy pojawiły się zaś na obliczach korzystających z dworca pasażerów…