Tym razem Prezes Urzędu Regulacji Energetyki nie ociągał się z decyzją przez wiele miesięcy i w ciągu zaledwie kilku tygodni zatwierdził nowe taryfy dla ciepła, o które było zmuszone wnioskować Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej „Legionowo”. Jak podaje PEC, wzrost cen oraz stawek opłat wyniesie średnio 50,17 procent w stosunku do tych obecnie obowiązujących.

Ostatnio, także na naszych łamach, ciepłownictwo to temat na czasie. Stanowi bowiem jedną z branż, które najmocniej oberwały ekonomicznymi odłamkami rosyjskich pocisków spadających na Ukrainę. Galopujące z powodu kryzysu na rynku energetycznym ceny paliw sprawiły, że krajowe ciepłownie jedna po drugiej zaczęły słać do Urzędu Regulacji Energetyki wnioski o zatwierdzenie nowych taryf. Nie miały wyboru, ponieważ te stare opierały się na cenach opału, które od wielu miesięcy są już tylko miłym i coraz bardziej zamazanym wspomnieniem. Dość wspomnieć, że wedle zatwierdzonej w styczniu 2022 r. taryfy legionowskie Przedsiębiorstwo kupowało miał węglowy po około 400 zł za tonę, gdy tymczasem parę miesięcy później płaciło za nią już kilkaset procent więcej! To oznaczało, że do produkowanego przez siebie ciepła musiało dokładać. Z dnia na dzień coraz więcej. A tak w gospodarce rynkowej funkcjonować się nie da. Mało tego, w przypadku firmy, której głównym zadaniem jest zagwarantowanie bezpieczeństwa dostaw ciepła dla odbiorców indywidualnych i instytucji publicznych, byłoby to wręcz niebezpieczne.

Dobrze to wiedzą w zarządzie PEC-u, świadomi prostej zależności, że zapewnienie ciągłości procesów produkcji oraz przesyłu i dystrybucji ciepła ma ścisły związek z utrzymaniem płynności finansowej. – Konieczność złożenia przez nas w maju wniosku o zatwierdzenie nowych taryf wynikała tylko i wyłącznie z dramatycznego wzrostu wszystkich kosztów funkcjonowania ciepłowni, głównie zaś kosztów zakupu paliw niezbędnych do wytwarzania ciepła – przypomina Marek Pawlak, prezes zarządu PEC „Legionowo”. I od razu mieszkańców uspokaja: – Na szczęście udało nam się już w dużej części zabezpieczyć dostawy węgla na ten rok, jesteśmy więc w dużo lepszym położeniu od ciepłowni, które nadal borykają się z tym problemem.

Jak zatem widać, gorącej wody i ogrzewania odbiorcom podłączonym do miejskiej sieci ciepłowniczej zabraknąć nie powinno. Wielu z nich nie zabraknie też jednak zmartwień związanych z koniecznością płacenia wyższych rachunków za ciepło. Ale tu akurat legionowianie są w bardzo podobnej sytuacji, jak pozostali mieszkańcy kraju – bez względu na to, czy mieszkają w budynkach wielorodzinnych, czy we własnych domach. Mając de facto zagwarantowaną pewność dostaw ciepła, klienci PEC „Legionowo” – na mocy podjętej 1 czerwca decyzji szefa URE – wiedzą też już, że zapłacą za nie trochę ponad 50 proc. więcej niż obecnie. Zawarte w jej uzasadnieniu powody zatwierdzenia nowych taryf stanowią tyleż lakoniczny, co treściwy opis wyzwań, przed jakimi stanęło polskie ciepłownictwo: „istotny wzrost kosztów zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla, kosztów zakupu miału węgla kamiennego, a także kosztów strat ciepła i ubytków nośnika ciepła w sieci ciepłowniczej, w stosunku do tych kosztów, które stanowiły podstawę kalkulacji obecnie obowiązującej taryfy dla ciepła”. Krótko i na temat.

Na szczęście w podobny sposób, zwięźle i jednoznacznie, szef legionowskiego PEC-u mówi o tym, co się stanie, gdy koszty zakupu węgla czy gazu przestaną być napędzane przez wojnę oraz jej polityczno-finansowe konsekwencje. – Uważnie obserwujemy sytuację na rynkach paliw i mamy nadzieję, że ceny zaczną spadać. Obietnice rządu są takie, że węgiel będzie dostępny i sprzedawany w niższych cenach. Mogę tylko zapewnić, że jeżeli ceny zakupy paliwa będą niższe, wtedy natychmiast, bez żadnej zwłoki, Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej złoży wniosek o zmianę taryfy i jej obniżenie – mówi prezes Marek Pawlak. Problem w tym, że tego, kiedy to może nastąpić, nikt w tym momencie nie wie. I jakiekolwiek deklaracje byłyby jedynie próbą wróżenia z fusów. Czy raczej, jak w tym przypadku, z węglowego miału.

Poprzedni artykułKobra ukąsiła pasera
Następny artykułKolejka w kratkę
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.