Sportowcy wprawdzie bywają przesądni, ale fakt, że Legionowska Dycha odbywała się w tym roku po raz trzynasty, biegacze zdecydowanie zignorowali. I to również dzięki temu organizatorzy z IŁ Capital Areny mogli w piątek (10 czerwca) cieszyć się z rekordowej na tej imprezie frekwencji. No i ze znakomitych, osiąganych przez najlepszych zawodników czasów.

Biegowe miasteczko, jakie wyrosło przy reprezentacyjnej miejskiej hali, przez wiele godzin tętniło intensywnym, sportowo-rekreacyjnym życiem. – Zwiększyliśmy limit uczestników. To cieszy, zwłaszcza w ostatnich czasach. Po latach, kiedy były duże ograniczenia, jeżeli chodzi o liczbę uczestników, mogliśmy teraz puścić wodze fantazji, no frekwencja jest super, znacznie powyżej tego, co sobie zaplanowaliśmy – mówi Michał Kobrzyński, kierownik IŁ Capital Areny Legionowo. Zanim jednak o godzinie 20.00 na dziesięciokilometrową trasę wyruszyli dorośli biegacze, pod Areną tradycyjnie rywalizowali zawodnicy ze znacznie krótszym stażem. – Jak co roku dostarczyli oni największej frajdy, największych emocji i najwięcej uśmiechów, chociaż także i łez. Biegały już nawet trzy- i czterolatki, w każdej kategorii po kilkadziesiąt dzieci, dziewczynek i chłopców. Każde dziecko się uśmiecha, szuka wzrokiem swoich rodziców, z radością wbiega na metę. To między innymi dla takich momentów organizujemy te biegi, które poprzedzają Legionowską Dychę.

Co do samego biegu głównego, nawet pobieżny rzut oka na listę jego uczestników pozwalał oczekiwać świetnych czasów. I rzeczywiście, faworyci nie zawiedli. Już od samego startu pod legionowską Areną byli w czubie i po nieco ponad trzydziestu minutach walki rozdzielili między sobą miejsca na podium. Najlepszy wśród panów okazał się Andrzej Starżyński z UMCS Lublin, z czasem 00:31:19. Dwanaście sekund za nim na metę wbiegł Aleksander Dragan, a po kolejnych dwudziestu dwóch zameldował się na niej Radosław Gromek.

Prawdziwą gwiazdą tegorocznej Dychy była jednak Sabina Jarząbek, która w pokonanym polu zostawiła wielu panów i na metę wbiegła siódma. A do tego z kobiecym rekordem trasy (00:34:27). Przed rokiem przegrała w Legionowie z trzydziestostopniowym upałem, dlatego teraz postanowiła pokazać, że to był tylko wypadek przy pracy. – W tym roku się odegrałam, zakończyłam bieg zwycięstwem, do tego z rekordem trasy, tak że bardzo się cieszę. Ogólnie biegło mi się bardzo dobrze. Chciałam tu powalczyć. Zależało mi przede wszystkim na uzyskaniu dobrego czasu. To są już takie ostatnie dwa-trzy starty w pierwszej części sezonu, tak że trzeba walczyć o jak najlepsze rezultaty. Trasa jest fajna, szybka i bardzo cieszy to, że jest wielu kibiców. To dodaje motywacji. Kiedy się wbiega na ostatnią prostą i naprawdę nie ma się już siły, a wszyscy krzyczą i wiwatują, to nie wiem skąd, ale te siły zawsze się jeszcze biorą – śmieje się kielecka zawodniczka. Do podkreślanych przez uczestników walorów Legionowskiej Dychy należy też bez wątpienia sama trasa. Niezbyt trudna, za to atrakcyjna i ciekawa. – Trasa jest płaska, start jest wieczorem, i to też bardzo duży atut. No i samo miejsce, Legionowo to właściwie centrum Polski. My przyjechaliśmy tutaj z Kielc, ale myślę, że zjechali tu zawodnicy także z innych regionów kraju – dodaje Sabina Jarząbek.

I to zawodnicy, jako się rzekło, świetnie przygotowani do ulicznego biegania. – Był bardzo wysoki poziom, co nas niezmiernie cieszy. Niezwykle silna obsada w biegu kobiet. Postanowili też wystartować w Legionowie bardzo silni biegacze. To bardzo ważne, bo dzięki temu wzrasta ranga zawodów. Każdy chce się ścigać i sprawdzić z najlepszymi. Dzisiaj, po kilku latach, padł rekord trasy wśród kobiet, tak więc wielki szacunek i gratulacje. Myślę, że w kolejnych latach będzie to mobilizujące dla zawodników, żeby przygotować się jeszcze lepiej, a może też zawitają do Legionowa jeszcze lepsi biegacze – uważa Michał Kobrzyński.

Tak czy inaczej, wiele wskazuje na to, że przyszłorocznych uczestników Legionowskiej Dychy czeka mała, choć znacząca niespodzianka. – Planujemy zostawić godzinę wieczorną, ale zmienić trasę, czyli zmodyfikować i atestować ją na nowo. Chcemy dorzucić kilka legionowskich ulic i zrobić jedną, dziesięciokilometrową pętlę, tak aby jeszcze więcej mieszkańców mogło na żywo zobaczyć, jak rywalizują sportowcy – mówi kierownik IŁ Capital Areny. Zapowiada się ciekawie. Organizatorom Dychy nie pozostało zatem nic innego, jak biegiem zabrać się do wprowadzania ich planów w życie.