Wydarzenia i zjawiska, które dla ich bezpośrednich świadków wydają się zwyczajne i mało znaczące, z biegiem lat często takimi być przestają. Wówczas biorą je pod lupę badacze przeszłości, przypominając ludziom o tym, co już bezpowrotnie minęło. Na przykład, tak jak ci z Legionowa, pisząc książkę poświęconą lokalnym przedstawicielom tzw. prywatnej inicjatywy.

Najnowsza, dziewiętnasta już książka Muzeum Historycznego nosi tytuł „Legionowscy prywaciarze”, a ukazała się w 70. rocznicę nadania Legionowu praw miejskich. Jak piszą o niej wydawcy, „autor, prof. Aleksander Łuczak, długoletni mieszkaniec Legionowa, utrwalił pamięć o legionowskich kupcach i rzemieślnikach. Zasadniczą cześć publikacji stanowi wykaz przedsiębiorców, którzy funkcjonowali w powojennym Legionowie (do końca lat 80.). W wielu przypadkach autor rozszerzył informacje o relacje rodzin i własne doświadczenia”. A ma ich przecież, także w tej kwestii, niemało. Dla starszych mieszkańców miasta lektura książki prof. Łuczaka może zatem stanowić pełną emocji, sentymentalną podróż do peerelu i lat ich młodości, dla młodszych natomiast – swoisty wehikuł czasu. Umożliwiający „teleportację” do epoki, w której komunistyczna władza z jednej strony stwarzała prywaciarzom szanse, z drugiej zaś mocno dawała się im we znaki.

Przy okazji warto wspomnieć o dwóch innych, też nadal świeżych, muzealnych publikacjach. W ubiegłym roku ukazała się pozycja Tadeusza Szulca zatytułowana „Legionowo Przystanek dawniej i dziś”, a w 2020 roku monografia Artura Bojarskiego „Andrzej Paszkowski i dzieje willi Kozłówka”.

Poprzedni artykułWspaniali z Legionowa
Następny artykułSiatkarki na medal
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.