Obok swoich standardowych obowiązków legionowskim strażnikom miejskim często zdarza się robić coś ekstra. W najbliższych dniach, od 11 do mniej więcej 13 maja, znów czeka ich jedno z takich dodatkowych zadań. Tym razem dotyczące dzikich, z reguły płochliwych zwierząt i uchronienia ich przed groźną chorobą. Ich, a dzięki temu także ludzi.

Sygnał do działania strażnicy otrzymali w pierwszych dniach maja. – Powiatowy Lekarz Weterynarii w Nowym Dworze Mazowieckim zwrócił się z pisemną prośbą do Prezydenta Miasta Legionowo, aby w sposób fachowy wykorzystać Straż Miejską w Legionowie do rozłożenia na terenie miasta szczepionek dla dzikiej zwierzyny przeciw wściekliźnie. W tym przypadku chodzi konkretnie o lisy – wyjaśnia Adam Nadworski, komendant Straży Miejskiej w Legionowie. – Ponieważ wzrosło zagrożenie wścieklizną, a na terenie miasta Legionowo obserwujemy dużą liczbę dzikich mięsożerców, no to po raz pierwszy chcemy te zwierzęta wyszczepić. Zamierzamy rozłożyć na terenie miasta tą samą szczepionkę, która z myślą o lisach jest rozrzucana z samolotu na terenach niezabudowanych. W wybranych miejscach, tam, gdzie te lisy są obserwowane, planujemy rozłożyć 1700 dawek – dodaje Maciej Wierzchoń, Powiatowy Lekarz Weterynarii.

W ramach przygotowań do tej akcji Powiatowy Lekarz Weterynarii spotkał się w poprzedni czwartek ze strażnikami miejskimi oraz znającymi tę tematykę pracownikami ratusza. Dzięki temu otrzymali oni solidną porcję wiedzy na temat zwierzęcej szczepionki i właściwego sposobu jej podawania. Jak szacuje prowadzący szkolenie, potencjalnych „pacjentów” jest około kilkuset. – Te lisy są dosyć niebezpieczne, bo one zatracają strach przed ludźmi. Dlatego trudno nam jest ocenić, czy lis nie ucieka przed ludźmi, bo jest chory na wściekliznę, czy po prostu dlatego, że się z nimi oswoił. Stąd uważam, że wyszczepienie populacji występujących w mieście lisów jest bardzo ważne z punktu widzenia zabezpieczenia obywateli przed wścieklizną – mówi lekarz.

Co do samej szczepionki, oprócz dawki leku składa się ona tylko z mączki rybnej i mięsno-kostnej. Ma brązową barwę, intensywny zapach, a kształtem przypomina element puzzli. Lek powinien znaleźć się w niedostępnych dla ludzi miejscach, tak aby lisy mogły w spokoju się nim poczęstować. Mapkę z zaznaczoną lokalizacją ulubionych miejsc pobytu cwanych rudzielców strażnicy otrzymali od powiatowego lekarza. Z propozycją, o ile zajdzie taka potrzeba, uzupełnienia jej o dodatkowe punkty. Tak czy inaczej, wszystkich rozłożonych szczepionek lisy na pewno nie skonsumują. Ale konsekwencji jej spożycia przez domowe zwierzaki ich właściciele obawiać się nie muszą – ani dla siebie, ani dla swoich pupili. Po takiej przekąsce co najwyżej zaszczepią się one, choć oczywiście nie w sensie prawnym, przeciwko wściekliźnie. – Dla mieszkańców nie ma żadnego niebezpieczeństwa, szczepionka jest całkowicie bezpieczna. Chodzi tylko o to, żeby ludzie jej nie dotykali, bo w ten sposób pozostawiają na niej swój zapach, przez co dzikie zwierzęta będą jej unikać. Nie należy też pozwalać zjadać tej szczepionki psom, chociaż nic złego się im z tego powodu nie stanie. Po prostu, jeśli zje ją pies, to nie zje jej lis, a właśnie dla niego jest ona przeznaczona – mówi Maciej Wierzchoń.

Przez cały ubiegły rok na Mazowszu stwierdzono aż 110 spośród 115 przypadków wścieklizny, jakie wystąpiły w całym kraju. Z danych na końcówkę kwietnia wynika, że w tym roku dotknęła ona w województwie mazowieckim 23 zwierząt, w tym także domowych.

Poprzedni artykułMandatowa majówka
Następny artykułNowa „Miejscowa na Weekend”
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.