Trudno powiedzieć, czy adresat poniższego listu jakoś szczególnie się nim przejął. Łatwiej natomiast dojść do wniosku, że jego reprezentujący mieszkańców Legionowa autor właściwie zareagował na brak skrupułów handlowego giganta co do dalszej działalności w kraju, który tuż za naszymi granicami wywołał straszną i bezzasadną wojnę.

To właśnie owa wojna, a konkretnie chęć niesienia pomocy jej ofiarom, które ze strachu o własne życie i zdrowie w pośpiechu opuściły Ukrainę, spowodowała, że Legionowo zamierzało nabyć kilkaset śpiworów z przeznaczeniem dla uchodźców. Kierując się rozsądnym stosunkiem jakości do ceny, początkowo miasto planowało zaopatrzyć się w ten towar, zamawiając go w jednym ze sklepów sieci Decathlon. Gdy jednak wyszło na jaw, że – w odróżnieniu od wielu innych wielkich światowych koncernów – nie zamierza ona zamykać swojej działalności w Rosji, ratusz szybko zakup u Francuzów sobie odpuścił. I potrzebne mu na przyjęcie ukraińskich rodzin śpiwory pozyskał z darów od mieszkańców oraz organizacji pozarządowych.

Pragnąc, aby ten ważny gest został odebrany jak należy, w ślad za nim poszło też pismo, które otrzymał David Derouane, prezes zarządu Decathlon Polska. Jego treść wyglądała następująco: „Szanowni Panie, Urząd Miasta Legionowo, pomagający licznie docierającym do naszego miasta uchodźcom, miał zamiar nabyć dla nich 400 śpiworów w Państwa firmie. Jednakże, ku naszemu zaskoczeniu, okazało się, że Państwa marka wciąż prowadzi działalność w Rosji. Dlatego też, w związku z barbarzyńską agresją Rosji na niepodległą Ukrainę, nie widzimy możliwości, aby w jakikolwiek sposób współpracować z firmami, które tego nie zauważają. Wszyscy w obliczu takiej napaści powinniśmy okazywać solidarność z narodem ukraińskim. Przyzwoitość nakazuje, aby odciąć agresora od dostaw towarów z Europy Zachodniej. Jest to jeden z tych momentów, w którym pieniądze muszą zejść na dalszy plan, a wsparcie i człowieczeństwo winny być podstawą naszego działania”.

Pod powyższym pismem podpisał się, jakżeby inaczej, sam Prezydent Miasta Legionowo. A wielu mieszkańców, tyle że już symbolicznie, chętnie zrobiłoby to samo – podpisując się pod nim obiema rękami. Bo tak po prostu trzeba. Co zaś się tyczy odpowiedzi na prezydencki list, Roman Smogorzewski jak dotąd się jej nie doczekał.

Poprzedni artykułNowa „Miejscowa na Weekend”
Następny artykułEmocje poza skalą
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.