Choć siłą rzecz był to ostatni dzień majówki, z perspektywy wielu legionowian miał jednak pierwszoplanowe znaczenie. Z kilku powodów dla ich miasta oraz jego gospodarza zawsze był i pozostanie on wyjątkowy. Tak jak wyjątkowe było to, co w miniony wtorek działo się na legionowskim rynku, gdzie tysiące mieszkańców świętowało miejskie urodziny.

Wtorkowe uroczystości rozpoczęła tradycyjna msza święta, tradycyjnie odbywająca się w legionowskim kościele garnizonowym. Po niej jubileuszowe obchody przeniosły się na miejski rynek. – Dzień trzeciego maja jest ważny dla wszystkich Polaków, ale dla Legionowa szczególny, bo i z okazji nadania mu nazwy w 1919 roku, i z powodu faktu, że 3 maja 1952 roku otrzymaliśmy prawa miejskie. Myślę, że po tym okresie zamknięcia spowodowanego przez pandemię fajnie jest celebrować pewną dojrzałość miasta, spotkać się z jego mieszkańcami. Pan Bóg pobłogosławił dziś fantastyczną pogodą, jest sporo dzieciaków. Sądzę, że wszyscy jesteśmy spragnieni takiego wspólnotowego przeżywania radosnych świąt. Możemy być dumni z naszej, pierwszej w Europie konstytucji i możemy też być dumni z naszego miasta – uważa prezydent Roman Smogorzewski.

Dumni i zadowoleni również z tego, co przygotowało ono z okazji swoich siedemdziesiątych urodzin. Jak zwykle w takich okolicznościach organizatorzy kulturalnej części imprezy zadbali o zaspokojenie bardzo różnych, nawet skrajnych gustów oraz oczekiwań. – Jest przedstawienie dla dzieci, są dwa koncerty rapu dla młodzieży, jest „znienawidzone” disco polo, którego nikt nie słucha, a wszyscy je znają i tańczą przy tym – śmieje się głowa miasta. Po czym kontynuuje: – Jest też DJ Wika, czyli emerytka, która robi za dyskdżokeja i poprowadzi wieczorną dyskotekę. Krótko mówiąc, dla każdego coś fajnego.

Coś fajnego, ale też, jak to na urodzinach, coś smacznego. Atrakcyjną ofertę gastronomiczną wzbogacił ogromny tort, dzielony osobiście przez prezydenta z pomocą lokalnych samorządowców. Dzięki temu na słodko można było choćby udać się na pobliski piknik historyczny, zabrać pociechy na dmuchańca albo liznąć co nieco wspomnianej już kultury. Po spektaklu dla dzieci w wykonaniu artystów Teatru Forma sceną zawładnęli seniorzy z zespołów Soprano oraz Dwa Kolory. Później zaś ustąpili oni miejsca młodym wokalnym talentom szlifowanym przez Angelę Gerłowską. Całkiem inna publiczność słuchała popisu wygadanych, jak to oni, hip-hopowców z grup Kanda i NO. 14. Furorę zrobił też discopolowy zespół Playboys – może nie z pierwszej ligi, za to pierwszorzędnie nawiązujący kontakt z publicznością.

Nie miewa z tym problemów także DJ Wika, która zabawia ludzi już od ponad dwóch dekad. Sposobów na radzenie sobie z negatywnymi skutkami upływu czasu ma ona zresztą więcej. – Receptą jest niesiedzenie w domu, nienarzekanie, aktywność, czyli – jeśli chodzi o moje pokolenie – wyjście do klubu, do grona swoich przyjaciół. Tak więc trzeba iść z prądem życia, do przodu! Poznawać nowych ludzi, nowe miejsca, cieszyć się z tego, że są imprezy, pójść na potańcówkę czy nawet do klubu seniora. No i przede wszystkim korzystać z gimnastyki, ćwiczeń fizycznych – radzi Wirginia Szmyt, znana jako DJ Wika. Wiadomo: w zdrowym ciele zdrowy duch. Ale jak przypomina najstarsza polska, a może i światowa didżejka, cały czas trzeba też pamiętać o głowie. – Jeżeli nie używamy mózgu, jeżeli nie zmuszamy się do myślenia, do rozwiązywania krzyżówek, no to będziemy gnuśnieli. A jeżeli będziemy gnuśnieli, to i szybciej się zestarzejemy. Jeżeli zaś zestarzejemy się w taki smutny sposób, no to nas już nic nie będzie w życiu interesowało.

Tyle, jeśli chodzi o dobrą kondycję ludzi. Miasto natomiast, a właściwie jego włodarze, o formę grodu muszą dbać w inny sposób. No i dbają. W opinii prezydenta Legionowa, a także tysięcy mieszkańców, należy ono do wyjątkowo dziarskich seniorów. – Myślę, że nasze miasto jest 70-latkiem bardzo dojrzałym, doświadczonym, kompetentnym, posiadającym właściwie usługi publiczne. Jak byśmy spotkali się jeszcze dziesięć lat temu, to nie było tutaj dworca, nie było szpitala, zaś Arena dopiero raczkowała. A jak popatrzymy piętnaście lat wstecz, to nie było u nas kluczowych rzeczy, włącznie z ratuszem. Dzisiaj natomiast to wszystko mamy – podkreśla Roman Smogorzewski.

Skoro już mowa o stanie posiadania, trzeciego maja – jak zresztą co roku – wzbogacił się też prezydent Legionowa. I to od razu o jeden cały „krzyżyk”. Przyjął go jednak, czego nie ukrywa, beż większego entuzjazmu. – Mam mieszane uczucia co do celebracji pięćdziesiątki. Pamiętam jeszcze, jak miałem lat dwadzieścia parę i wydawało mi się, że człowiek mający 50 lat jest już stary, starszy od węgla, no i w ogóle, że to coś strasznego. Kiedy bywałem na urodzinach kolegów, na przykład na pięćdziesiątce wójta gminy Nieporęt czy kilku innych, to jubilaci wydawali mi się starzy… Ale dzisiaj nie wydaję się sam sobie stary – zdrowie jest, jest też we mnie energia – zapewnia świeżo upieczony 50-latek. I dobrze, bo bardzo się ona przyda do rozwiązywania problemów, z jakimi Legionowo oraz wszystkie samorządy już muszą i będą musiały się zmierzyć. Ale póki co czcigodnemu jubilatowi, temu miejskiemu, nie należy psuć radości z jego hucznej, świętowanej przez mieszkańców „siedemdziesiątki”. No i wszystkich związanych z nią wspomnień.

Poprzedni artykułRok z koronawirusem
Następny artykułNie dali się przekupić
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.