Tydzień przed marcową sesją rady miasta prezydent Legionowa skierował do niej wniosek dotyczący odwołania Jolanty Ćwiklińskiej ze stanowiska Skarbnika Miasta Legionowo. W trakcie swego środowego (30 marca), zdalnego posiedzenia, po wysłuchaniu obszernego uzasadnienia Romana Smogorzewskiego, większość radnych poparła prezydencki wniosek.

Wśród wymienionych w dokumencie powodów decyzji o rozstaniu się z długoletnią skarbniczką znalazły się m.in. duża rotacja kadr podległych komórek organizacyjnych, co powodowało dezorganizację pracy związaną z koniecznością wdrażania nowych pracowników w powierzone zadania; częste zmiany zakresów obowiązków w Wydziale Finansowo-Księgowym, powodujące zaburzenia jego prawidłowego funkcjonowania, a także konflikt z główną księgową ratusza, co powodowało zaburzenia toku pracy wydziału. Na te oraz inne zarzuty Jolanta Ćwiklińska odpowiedziała kilka dni później, w piśmie do Rady Miasta Legionowo. Stanowiącym zresztą wymarzoną pożywkę dla nieprzychylnych prezydentowi lokalnych mediów, które ani myślały czekać, aż ten się doń ustosunkuje, i z miejsca wzięły się za konsumpcję. Nie wnikając, czy i na ile owa pożywka jest świeża…

Rozpoczynając wystąpienie przed radą, Roman Smogorzewski podkreślił kadrową stabilność kierowanego przez siebie urzędu. Przez kilkanaście lat wyrażającą się w incydentalnych przypadkach, gdy ktoś żegnał się z pracą za „zasługi”. Po czym rzekł: – To nie jest komfortowa sytuacja, myślę, że dla państwa radnych również, ale naprawdę współpraca z panią skarbnik stała się absolutnie niemożliwa. (…) Jestem człowiekiem bardzo wyrozumiałym i cierpliwym, ale wszelkie granice zostały przekroczone.

Przyznając, że skalę zjawiska uświadomiły mu dane zebrane na prośbę jednego z radnych opozycji, prezydent poinformował, że od 2015 roku z wydziałów nadzorowanych przez miejską skarbnik odeszło na zewnątrz aż 59 osób, a 12 przesunięto do pełnienia innych funkcji w ratuszu. Gdy tymczasem w innych jego komórkach takiego exodusu nie zaobserwowano. Nie umniejszając kompetencji swej współpracowniczki, szef urzędu podkreślił jednak wagę właściwych relacji interpersonalnych. – Wielokrotnie na ten temat z panią skarbnik rozmawiałem, mówiąc, że coś jest nie tak, że ci ludzie odchodzą.

Na dowód, że korespondencyjną polemikę Jolanta Ćwiklińska sprowadziła „do poziomu magla”, Roman Smogorzewski odczytał fragment jej pisemnej riposty dotyczący powodów kilku zwolnień. „Jedna z pracownic zakochała się w koledze z pracy i poświęcała czas na spotkania zamiast pracować, inna opowiadała o bardzo bliskich stosunkach łączących ją z Prezydentem i w związku z tym uważała, że nie musi się starać, jeszcze inna złym wykonywaniem obowiązków doprowadziła do naruszenia dyscypliny finansów publicznych i postępowania przed komisją w Regionalnej Izbie Obrachunkowej, kolejna okradała koleżankę z pracy i trzeba było się z nią rozstać”. – To strasznie krzywdzące dla tych pracownic i pokazuje, jaki stosunek do podwładnych pani skarbnik ma – ocenił te słowa gospodarz ratusza. Przywołał też inne: „Osoby, które odeszły i znalazły zatrudnienie w okolicznych gminach, kiedy poznano się na ich umiejętnościach, nazywane są w swoim środowisku pracy „spadami z Legionowa”. Tu również nie obyło się bez komentarza. – Spotykam się z wójtami, burmistrzami z gmin, do których te panie w większości odchodziły, i oni nie mogą się ich nachwalić. Jedna z kobiet, które odeszły, jest skarbnikiem niedalekiej gminy i wyprowadziła ją z absolutnej zapaści. (…) W mojej ocenie jest to szczyt absolutnego braku kultury i nieszanowania ludzi. Pani skarbnik nie szanuje ludzi i te liczby mówią same za siebie.

Inny powód złożenia wniosku o odwołanie miejskiej skarbnik miały stanowić jej roszczenia finansowe. – To była już kilkunasta rozmowa, w której pani skarbnik żądała, domagała się, wymuszała i nie chciała opuścić gabinetu prezydenta, nie akceptowała mojej decyzji. I chodziło o pieniądze, chodziło o kolejną podwyżkę – mówił prezydent, nadmieniając zarazem, iż ostatni urzędowy przelew na konto Jolanty Ćwiklińskiej opiewał na ponad 10 tys. zł „na rękę”. – Ale pani skarbnik było wiecznie mało i żadne argumenty do niej nie trafiały. (…) Walka też idzie o to, że w listopadzie pani skarbnik będzie miała cztery dodatkowe pensje, bo będzie dostawała nagrodę jubileuszową. Tak że niestety chodzi tutaj o pieniądze. A ja nie mogę ulegać szantażowi i presji, stąd się wziął ten konflikt.

Wspominając pamiętną, „rozszarpywaną” przez lokalną gazetę rozmowę ze skarbniczką, Roman Smogorzewski, przyznał, że faktycznie miała ona burzliwą końcówkę. Ale zarysował też tło wydarzenia, na które złożyły się m.in. chaos wywołany wojną w Ukrainie, a także rodzinne problemy prezydenta. Dlatego tego dnia skarbnik otrzymała informację, że jeżeli nie jest to sprawa życia i śmierci, ma szefowi nie przeszkadzać. Taka sprawa się jednak znalazła: poszło o… umorzenie 70 zł przy postępowaniu upadłościowym. – A rozmowa zaczęła się w ten sposób, że pani skarbnik sądzi, że ja na nią nie zasługuję. Ja po krótkiej analizie zgodziłem się z panią skarbnik i powiedziałem: „Szanowna pani skarbnik, ja się z panią zgadzam – nie zasługuję”. Ale w duchu pomyślałem, że nie zasługuję na takie traktowanie. „A jeżeli nie zasługuję, nie powinniśmy dalej ze sobą współpracować”. I poinformowałem grzecznie i spokojnie, że 30 marca zamierzam złożyć wniosek do rady i mam nadzieję, że zostanie pani odwołana”. Jak na to zareagowała Jolanta Ćwiklińska? Cytując prezydenta, odrzekła: „Ale ja będę panu smrodzić!”.

Co właśnie, w jego opinii, się dzieje. O słuszności swej decyzji przekonują go jednak choćby reakcje dochodzące „z miasta”. Co najmniej kilka ze zwolnionych z inicjatywy miejskiej skarbnik osób oświadczyło już bowiem, że chętnie staną przed sądem pracy i opowiedzą, jak były traktowane i jak przez całe lata leczyły się z wywołanej tym traumy.

Czy i jak zareaguje na powyższe doniesienia Jolanta Ćwiklińska, można na razie tylko spekulować. Wiadomo natomiast, jak zareagowali miejscy radni. Po stosunkowo krótkiej dyskusji w tym punkcie porządku obrad, przyznając prezydentowi prawo do dobierania sobie współpracowników, 14 posiadaczy mandatów poparło złożony przez niego wniosek, a 8 wstrzymało się od głosu. Tym samym dotychczasowa skarbnik miasta została odwołana. Jak zapowiedział Roman Smogorzewski, na najbliższej sesji przedstawi radnym kandydaturę jej następczyni – Marzeny Drabek, pełniącej dotąd funkcję kierownika urzędowego Referatu Dochodów.

Poprzedni artykułCiągnie wilka do paki
Następny artykułZłodziej za dychę
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.