Od niedzieli 20 marca IŁ Capital Arena stała się nieformalnym legionowskim centrum pomocy dla uchodźców z Ukrainy. Już nie w ratuszu, lecz właśnie tam – przy udziale pracowników hali oraz lokalnych wolontariuszy – trwa dystrybucja darów przekazywanych przez mieszkańców miasta oraz powiatu na rzecz gości ze wschodu. I w miarę możliwości świadczona jest im też wszelka inna pomoc.

Biorąc pod uwagę sportowo-rekreacyjne funkcje reprezentacyjnej miejskiej hali, jej dodatkowe przeznaczenie to, jakby nie patrzeć, mała rewolucja. Na całe szczęście dobrze poradzono sobie z jej skutkami. – Pełnimy, póki co, podwójną rolę, czyli pomagamy naszym sąsiadom zza wschodniej granicy, ale staramy się, aby ta hala nadal spełniała swoją dotychczasową rolę. Robimy wszystko, aby funkcjonowała ona na wielu płaszczyznach. Nie zamykaliśmy na przykład siłowni. Jest ona otwarta w takich samych godzinach jak była dotąd i bez problemu można z niej korzystać. Normalnie funkcjonuje hala główna, tak samo zaplecze szatniowe. W weekend odbyły się mecze piłki siatkowej, piłki ręcznej i koszykówki, a w tygodniu, zgodnie z harmonogramem, odbywają się treningi – mówi Michał Kobrzyński, kierownik IŁ Capital Areny Legionowo.

Na tak bliskie, bezpośrednie sąsiedztwo dobroczynności i sportu nikt się na razie nie skarży. Każdy ma bowiem świadomość, że teraz tak po prostu trzeba. A pracownicy Areny – przy udziale wielu wolontariuszy, którzy niekiedy pojawiają się tam praktycznie każdego dnia – zrobili wszystko, by niemal z dnia na dzień mogła ona sprostać nowym wyzwaniom. – W holu głównym wydawane są dary, a w informacji rejestrowani są nasi goście, którzy chcą z tej pomocy skorzystać. Natomiast na górze, na antresoli, przygotowaliśmy punkt wydawania ubrań. To jest taka nasza nowa codzienność, która funkcjonuje i naprawdę się sprawdza – dodaje szef obiektu.

Codzienny rozkład zajęć układany jest w taki sposób, aby nie zaszkodzić sportowcom, zaś uchodźcom jak najbardziej pomóc. Świadomi dodatkowych obowiązków, lecz także ograniczeń, ludzie z IŁ Capital Areny nadal chcą robić to, co udaje im się najlepiej – promować w Legionowie sport oraz aktywność fizyczną. – Mimo tych trudności, jak co roku, planujemy lada moment otworzyć wypożyczalnię rowerów. Jest już na to najwyższy czas. Będziemy stawali na głowie i tak kombinowali, żeby pogodzić to z naszymi nowymi zadaniami. A jeżeli już nastąpi taka sytuacja, że hala stanie się punktem docelowym dla uchodźców i w całości będzie musiała być zaadaptowana na miejsca noclegowe, jesteśmy na to w pełni i pod każdym względem przygotowani. Możemy przeprowadzić taką operację w ciągu 24 godzin – zapewnia Michał Kobrzyński.

W razie potrzeby legionowska hala może stać się schronieniem dla 150 osób. Czy i kiedy taka potrzeba wystąpi, nikt tego na obecną chwilę nie wie. Korzystające z obiektu kluby są już w każdym razie powiadomione o możliwej konieczności tymczasowej przeprowadzki. Ich zarządy poproszono też o przygotowanie na wszelki wypadek planu B. Pozostaje mieć nadzieję, że nigdy nie będzie trzeba go wdrożyć. Z perspektywy lokalnych drużyn brak treningów w Arenie oznaczałby spory organizacyjny kłopot. Ale w tych okolicznościach legionowscy sportowcy w jednej kwestii są zasadniczo zgodni. I tak jak miliony Polaków wiedzą, że bywają czasem chwile, kiedy wielkie emocje muszą ustąpić miejsca wielkim sercom.

Poprzedni artykułPara-da i olimpiada
Następny artykułJuż nie mury, jeno bzdury
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.