Gdy już było pewne, że do Legionowa dotrze wielu uchodźców z Ukrainy, w ratuszu podjęto szereg działań mających ułatwić przyjęcie gości. Pomyślano m.in. o tych najmłodszych, którym wojna zabrała nie tylko domy, lecz także z dnia na dzień przerwała ich edukację. Niezależnie od prowadzonej przez kilka dni zbiórki darów, ciężar zajęcia się dziećmi i młodzieżą wziął na siebie przede wszystkim Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 2.

Do roli gospodarza przygotowano się w „dwójce” na piątkę z plusem. – Oddział przedszkolny organizujemy między innymi dlatego, że chyba jako jedyna placówka dysponujemy jeszcze dodatkowym pomieszczeniem, zwanym u nas oranżerią, w której dotychczas odbywały się zabawy, imprezy, zajęcia rytmiki. Teraz przystosowaliśmy ją do tego, aby była gotowa na przyjęcie maluszków, które gdzieś przecież muszą spędzać czas. Tym bardziej, że ich rodzice też potrzebują chwili wytchnienia, no i pracy – tłumaczy Dorota Kuchta, dyr. Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 2 w Legionowie. – Starsze dzieci będziemy prawdopodobnie dodawać do oddziałów szkolnych, żeby jak najmocniej mogły integrować się z polskimi rówieśnikami. Szykujemy się również do stworzenia tzw. oddziału przygotowawczego dla najmłodszych dzieci, dlatego, że im najtrudniej będzie wejść w już funkcjonujące oddziały. I być może, przynajmniej przez jakieś dwa tygodnie, najpierw będą miały zajęcia integracyjne i dopiero później zobaczymy, czy da się je włączyć do zwykłych klas.

Początkowo placówka przy ul. Jagiellońskiej 67 otrzymywała sygnały o konieczności przyjęcia około trzydziestu młodych Ukraińców. Wiele wskazuje jednak na to, że z czasem pojawi się ich tam więcej. – Szkoła jest już do tego przygotowana, przygotowują się także nasi nauczyciele oraz rodzice, ponieważ wszyscy bardzo mocno współpracujemy. Rodzice bardzo nam pomagają. Mamy już kilku wolontariuszy, którzy mówią po polsku i ukraińsku, i będą nam pomagali w tych pierwszych dniach, kiedy dzieci trafią do naszych szkół i naszego przedszkola, gdzie organizujemy specjalny oddział opieki świetlicowej dla dzieci od 3 do 6 roku życia. Na szczęście mamy też w szkole dzieci ukraińskie, które przybyły do nas kilka lat wcześniej, znają polski i ukraiński, i mamy nadzieję, że będą opiekowały się swoimi nowymi ukraińskimi kolegami i koleżankami – liczy dyrektorka ZSP nr 2. Tak czy inaczej, przygotowano pomoce naukowe, które pomogą przedszkolakom komunikować się z polskimi wychowawcami.

Jak długo goście z Ukrainy będą uczęszczać do „dwójki”, tego na razie nie wiadomo. Zaczęli w każdym razie od początku bieżącego tygodnia. I są pierwsze sygnały świadczące o tym, że część z nich – niezależnie od skutków rosyjskiej napaści – zamieszka w Legionowie na dłużej. – Wiemy już, że część osób na pewno zostanie w Polsce, bo ich rodziny już tutaj pracują. Chodzi na przykład o mamy, których dzieci pozostawały z tatą w Ukrainie. Teraz przyjeżdżają one z babciami, a ludzie od lat pracujący w Polsce ściągają tutaj swoje rodziny. Natomiast część osób na pewno jest przejazdem, więc myślę, że te dzieci będą u nas tylko przez chwilę. Ale jak długo, trudno powiedzieć. Pytanie brzmi: kiedy i jak będą mogły wracać? – mówi Dorota Kuchta. Odpowiedź w każdym przypadku będzie zapewne inna. Jeden warunek wydaje się jednak podstawowy: najpierw w Ukrainie musi zapanować pokój.

Poprzedni artykułPrzejście za kratki
Następny artykułEkologia za miliony
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.