Gdy trzy miesiące wcześniej zapadła decyzja o jego organizacji, nikt nie przypuszczał, że ten występ stanie się symboliczny i wyjątkowy. Tymczasem napad Rosji na Ukrainę uczynił z koncertu pod hasłem „Piosenka nie zna granic” gest poparcia dla zaatakowanego narodu. A zarazem wzruszający, barwny obraz folklorystycznej wielokulturowości wschodu Europy. Namalowały go publiczności zespoły Kresovki oraz Dwa Kolory.

W roli muzycznego gospodarza imprezy wystąpił dobrze już w Legionowie znany zespół Dwa Kolory. Choć jakby na przekór swej nazwie, prezentuje on słuchaczom znacznie więcej niż tylko dwa muzyczne odcienie. Uczynił tak również w minioną sobotę, wykonując utwory specjalnie wybrane pod wpływem ostatnich wydarzeń w Ukrainie. – Śpiewamy piosenki polskie, białoruskie, ukraińskie, łemkowskie, góralskie. Mamy w repertuarze całą paletę folkloru. Jestem zdania, że póki żyje ludowa piosenka, póty żyje państwo. Ona przechodzi z pokolenia na pokolenie. Było nam miło i przyjemnie, kiedy cała sala śpiewała te utwory razem z nami – powiedział Piotr Romaniv, lider i jedyny instrumentalista międzynarodowego zespołu Dwa Kolory.

Drugi sobotni wykonawca, kwartet wokalny Kresovki, przyjechał do Legionowa z Hajnówki. Działająca od dwóch lat grupa opiera swój repertuar głównie na ukraińskim folklorze. Jej przyjaźń z zespołem Dwa Kolory zaczęła się na Festiwalu Piosenki Ukraińskiej. – Mieliśmy wspólną garderobę i salę prób, dzięki czemu zrodziły się jakieś kontakty, znajomości, można nawet powiedzieć, że przyjaźnie. Razem wtedy śpiewaliśmy, a teraz, dzięki zaproszeniu, jesteśmy tutaj. Jesteśmy bardzo wdzięczne, bo jest tu super atmosfera, są super ludzie. Jest tak miło, tak ciepło, a to się w dzisiejszych czasach bardzo ceni – mówiła Ewa Iwaniuk z zespołu Kresovki. Mimo że z konieczności wystąpił on w Legionowie tylko jako trio, podołał wyzwaniu. Życzliwa reakcja publiczności nie pozostawiła w tej kwestii żadnych złudzeń. – Przyjechałyśmy dzisiaj przede wszystkim z repertuarem ukraińskim. Chciałyśmy po prostu w miarę możliwości wesprzeć tych ludzi i pokazać, że cenimy ich kulturę i nie dajemy przyzwolenia na to, co się obecnie dzieje.

Tak się złożyło, że sobotni koncert miał nie tylko artystyczny, lecz także emocjonalny wymiar. I wlał w serca jego wykonawców mnóstwo tak teraz potrzebnej otuchy. – Było mi miło, kiedy Polska otworzyła nam serca i drzwi. Jestem wszystkim za to bardzo wdzięczny, także prezydentowi Legionowa, który zapewnia nam doskonałe warunki do pracy – dziękuje Piotr Romaniv. A Ewa Iwaniuk dodaje: – Mój chłopak jest ze wschodu Ukrainy. W tym momencie staramy się sprowadzić jego rodzinę do nas, do Polski, co jest trochę kłopotliwe. Jest dużo nerwów, dużo niepokoju, dużo smutku, łez, ale jesteśmy dobrej myśli. Wierzę w to, że jednak dobro wygra i to się kiedyś skończy, a ja będę mogła tam pojechać i zobaczyć już odbudowany kraj.

Na finał występu w sali widowiskowej ratusza artyści przygotowali wspólne wykonanie piosenki zatytułowanej… „Legionowo”. Muzykę do niej skomponował Piotr Romaniv, a tekst przygotowała Danuta Olszewska. Czas pokaże, czy kiedyś ten utwór nawiąże do tytułu koncertu i jego popularność także nie będzie znała żadnych granic…

Poprzedni artykułPo zimie nadchodzi Świt
Następny artykułKomisja w terenie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.