Rozpoczęta w ubiegłym roku przez ratusz akcja „dogęszczania” Legionowa zielenią wielu starszym mieszkańcom zasobów SMLW przypomina zapewne coś, co już dobrze znają. Tyle że kilkadziesiąt lat temu nikt ich do sadzenia roślin nie zachęcał, więc robili to na własną rękę. I co niektórzy teraz tego trochę żałują.

Jakkolwiek uprawiana na wyrastających w Legionowie blokowiskach „zielona” samowolka bywała częstokroć chaotyczna, z biegiem lat zamieniła spółdzielcze osiedla w ogrody. Oczywiście nie wszystkie i nie wszędzie, ale efekty lokatorskich nasadzeń potrafią być naprawdę imponujące. – Na naszych terenach rośnie tysiące drzew, które posadzili mieszkańcy i spółdzielnia, tworzących razem wspaniałą oazę zieleni. A w dodatku, co również wynika ze zleconej przez nas przed kilkoma laty analizy dendrologicznej, samych gatunków występujących w mieście krzewów jest sto kilkadziesiąt. Kiedy jej zdziwieni autorzy powiedzieli, że jeszcze czegoś takiego w żadnym mieście nie widzieli, to byłem, powiem szczerze, z tego bardzo dumny – przyznaje Szymon Rosiak, prezes zarządu SMLW w Legionowie.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że z czasem co bardziej okazali przedstawiciele lokalnej flory zaczęli lokatorom przeszkadzać. – Coraz więcej mamy informacji oraz żądań, aby drzewa zasłaniające widok z okna usuwać. Oczywiście z takiego powodu usuwać ich nie możemy, ale przynajmniej przycinamy wówczas gałęzie, żeby te drzewa aż tak ludziom nie przeszkadzały – dodaje szef SMLW. W większości przypadków taka bieżąca pielęgnacja w zupełności wystarczy. Dzięki temu wysiłek kilku pokoleń miłujących zieleń spółdzielców nie idzie w Legionowie na marne.

Zdaniem prezesa spółdzielni, tak jak we wszystkich kwestiach, tak i w przypadku roślin warto jednak zachować zdrowy rozsądek. – Wielu naszych mieszkańców – częściowo na własną rękę, a częściowo przy udziale naszych administracji – zaraz po zasiedleniu, kiedy tu jeszcze było pusto, sadziło bardzo dużo drzew, które z czasem się rozrosły i dzisiaj niekiedy zaczynają ludziom przeszkadzać. To zrozumiałe. Trzeba pamiętać, że osiedle to nie jest park, to nie jest rezerwat przyrody – to jest miejsce do zamieszkania i to człowiek powinien być w nim najważniejszy. A drzewa mają być tylko uzupełnieniem. Jasne, że musimy brać pod uwagę fakt, że absorbują one z powietrza wiele szkodliwych substancji, no ale wszystko to w pewnych granicach – uważa Szymon Rosiak.

Dzięki wspomnianej na wstępie miejskiej akcji nasadzeń przez ten rok ma się w Legionowie pojawić 50 tysięcy nowych drzew. Część z nich z pewnością trafi na spółdzielcze blokowiska. O ciepłe przyjęcie ich mieszkańców sadzonki martwić się raczej nie powinny.

Poprzedni artykułNoga z gazu, portfelowi (nie) lżej
Następny artykułBudow(l)anie napięcia
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.