Bywają takie sesje legionowskich samorządowców, które potrafią zaintrygować słuchaczy, zanim jeszcze rajcowie zdołają dojść do głosu. Dowiodła tego choćby ich ostatnia, grudniowa nasiadówka, kiedy to wystarczyło, aby usta otworzył tylko sam przewodniczący. I momentalnie zrobiło się ciekawie!

Mimo że pan Ryszard, jak to ma w obowiązku i zwyczaju, sprawdzał jedynie listę zdalnej obecności, przy dotarciu do kolejnej radnej, pani Matyldy, pospieszył kolegom oraz koleżankom z informacją, że odtąd (nawiasem pisząc, nie po raz pierwszy) będzie ją przedstawiał dwojgiem nazwisk. Niby to w sumie bzdurka, ale cóż ona oznacza dla miłującego ploteczki ludu – wiadomo. Zwłaszcza że owo drugie, debiutujące w trakcie miejskiej sesji nazwisko dumnie nosi również poprzedni legionowski starosta, który z czasem swobodnie odleciał sobie na o wiele mniej stresujące stanowisko wiceszefa rady powiatu. Krótko mówiąc, sensacja towarzyska! A jeśli nawet nie sensacja, to przynajmniej spora niespodzianka dla rzeszy tych obywateli, którzy nieco mniej uważnie śledzą kariery i życie osobiste lokalnych wybrańców narodu.

Tak czy owak, z tego, co nam usłużnie doniesiono, sugestie dotyczące rodowodu najnowszego nazwiska wspomnianej posiadaczki mandatu są mocno oparte na faktach. Ba, nawet prawdziwe. Co nas zresztą wcale nie zaskoczyło, gdyż od dawna doskonale wiemy, że nic tak nie zbliża ludzi, jak wspólnota samorządów tudzież zainteresowań. A ponieważ dla obojga od nowa zaślubionych to w tej dziedzinie nie pierwszyzna, z całą pewnością połączyli swe diety mądrzejsi oraz bardziej świadomi wagi i konsekwencji tego kroku. Pozostaje więc w tej sytuacji życzyć naszym bohaterom, aby ich małżeńskie menu okazało się smaczne, pożywne i zdrowe. Zważywszy na zafundowany właśnie przez władzę wzrost owych diet, zaciskanie pasa tej parze nie grozi.