Dużo się o niej mówiło, długo na nią czekało, ale wreszcie jest! Minionej niedzieli (19 grudnia) ruszyła pierwsza w Legionowie Jadłodzielnia, czyli miejsce, gdzie da się zostawić i skąd za darmo można wziąć produkty spożywcze. Pomysł jej uruchomienia wyszedł od kilku mieszkanek miasta, które postanowiły sprawdzić, czy chwyci w nim ta popularna już w wielu krajach idea. Zdobywająca coraz więcej zwolenników także w Polsce.

To kolejny przykład potwierdzający tezę, że jeśli się czegoś bardzo chce i weźmie się do pracy, wtedy łatwo marzenia przekuć na rzeczywistość. – Stosunkowo niedawno, bo pięć lat temu się tu przeprowadziłam i zaczęłam działać na różnych płaszczyznach. No i któregoś dnia przyszedł mi do głowy właśnie taki pomysł – wspomina Mona Fetela, pomysłodawczyni Jadłodzielni. Rzucone przez mieszkanki hasło trafiło na podatny grunt. Za jego realizację ramię w ramię wzięli się miejski ratusz, spółka KZB Legionowo i Ośrodek Pomocy Społecznej. Wspólnie postanowiono, że Jadłodzielnia stanie na Moim Rynku, tuż przy budynku administracji zarządzanego przez KZB miejskiego targowiska. Adres wybrano, rzecz jasna, nieprzypadkowo. – Jest zlokalizowana niedaleko rynku, w widocznym miejscu – zarówno dla sprzedawców, jak i kupujących. Jeżeli ten punkt zyska popularność, a na to liczymy, czyli będą chętni do dostarczania tutaj towarów, ale też potrzebujący będą mieli co z tych półek zabierać, to będziemy myśleć o kolejnych punktach – obiecuje Anna Brzezińska, dyr. Ośrodka Pomocy Społecznej w Legionowie. A Irena Bogucka, prezes spółki KZB, dodaje: – Niezależnie od tego, że Jadłodzielnia znajduje się pod nadzorem kamery monitoringu, będziemy na bieżąco dbali o umieszczone tu urządzenia, a także o dostarczanie potrzebnej do ich zasilania energii elektrycznej. Generalnie rzecz biorąc, uważam, że spełnione są wszystkie warunki, aby to miejsce szybko zaczęło tętnić życiem.

Póki co, nie zważając na deszcz i przenikliwy chłód, w niedzielę uroczyście je otwarto. Po symbolicznym przecięciu wstęgi, na dobry początek zasilając oczywiście w rozmaite produkty spożywcze. Z nadzieją, że wstawianie ich tam stanie się z biegiem czasu powszechnym wśród wielu legionowian zwyczajem. – To miejsce, gdzie mieszkańcy mogą przynieść jedzenie i podzielić się nim, po to, żeby go nie marnować. A mieszkańcy, którym na co dzień go brakuje, będą mogli z tego korzystać. OPS będzie czuwał nad tym, żeby ta żywność była świeża i w czystym opakowaniu. Będą monitorowali ją pracownicy socjalni. A wszystkich mieszkańców oczywiście zachęcamy do dzielenia się posiłkami, również gastronomię. Jeżeli ktoś ugotuje czegoś za dużo, może po prostu przyjść i się tym podzielić – zachęca szefowa OPS.

Kilku lokalnych restauratorów wyraziło już wstępnie chęć regularnego zaopatrywania Jadłodzielni. Sądząc po pierwszym dniu jej funkcjonowania, chętnych do korzystania z tego rodzaju wsparcia na pewno znajdzie się sporo. Oczywiście pod warunkiem, że przez większość czasu dwie okazałe lodówki nie będą świeciły pustkami. Opcje zapełniania ich pożywną zawartością są rozmaite. – Produkty mogą być kupione w sklepie albo przez nas przygotowane. Jeżeli przyniesiemy tu bigos czy jakąś zupę, przede wszystkim muszą być w czystym opakowaniu. Zwracajmy uwagę, aby to miejsce pozostawało estetyczne – apeluje Anna Brzezińska. W przyszłości pracownicy OPS-u chcą, w razie potrzeby, zaopatrywać część produktów w etykiety oraz umieszczać je w ekologicznych opakowaniach. Co do praktycznych aspektów korzystania z Jadłodzielni, będzie ona otwarta przez całą dobę. Warto jedynie pamiętać, że nie należy tam spożywać niczego na miejscu ani wstawiać do lodówki napoczętych produktów lub potraw.

Czy Jadłodzielnia zdobędzie popularność i stanie się ważnym elementem legionowskiego pejzażu, pokaże przyszłość. W wielu innych polskich miastach to się w każdym razie udało. – Tak, to naprawdę działa! I fajne jest też to, że włączają się do tego różne knajpy. Liczę, że włączy się w też tutejszy bazarek i warzywa, które będą tam zostawać, będą przekazywane właśnie tutaj. Trzeba to nagłaśniać. U mnie, na Bukowcu, porozklejaliśmy już wszędzie ogłoszenia i mam nadzieję, że to ruszy – mówi Mona Fetela.

Nadchodzące święta, a właściwie to, co zwykle nam po nich zostaje, są świetną okazją, aby owo ruszenie odbyło się z przysłowiowego kopyta. Wolnych półek zabraknąć w legionowskiej Jadłodzielni nie powinno. – Myślę, że jest kolejny etap budowy społeczeństwa obywatelskiego, również w zakresie odpowiedzialności społecznej. To ważny krok do tego, żeby pokazywać, że potrafimy się dzielić. A ten przedświąteczny okres bardzo temu sprzyja – powiedział na otwarciu Jadłodzielni zastępca prezydenta miasta Piotr Zadrożny. Apelując przy okazji do właścicieli legionowskich sklepów, restauracji i hurtowni o to, by pamiętali o tym miejscu i zapełniali je smaczną treścią.

Poprzedni artykułFiskus bez kasy
Następny artykułNowa „Miejscowa na Weekend”!
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.