Jak zapowiedzieli, tak zrobili. Kierownictwo oraz pracownicy zarządzającej Lodową Areną spółki KZB Legionowo dotrzymali słowa i w minioną sobotę (11 grudnia) udostępnili miejską ślizgawkę wszystkim miłośnikom łyżwiarstwa. Ci zaś, najwyraźniej mocno za zimowymi rozrywkami stęsknieni, skwapliwie z tej możliwości skorzystali.

Przez wiele miesięcy, również na skutek pandemicznych ograniczeń, wielofunkcyjny obiekt Lodowej Areny pełnił swoją alternatywną, choć równie istotną dla miejscowych sportowców funkcję – treningowego boiska ze sztuczną nawierzchnią. Za sprawą zimy oraz poluzowania przez rząd koronawirusowych więzów przyszedł jednak czas na oczekiwane przez wielu fanów jazdy na łyżwach schowanie syntetycznej murawy pod warstwą lodu. A skoro tak, w spółce KZB zabrano się za organizowanie tej tyleż spektakularnej, co skomplikowanej od strony technicznej metamorfozy. – Mieliśmy świadomość, że mnóstwo legionowian oraz mieszkańców powiatu chciałoby znów móc zacząć korzystać z miejskiego lodowiska. Dlatego wykorzystując naszą wiedzę oraz doświadczenie w jego przygotowywaniu, postaraliśmy się oddać je do użytku tak szybko, jak to tylko było możliwe – mówi Irena Bogucka, prezes zarządu KZB Legionowo.

W osiągnięciu tego celu przydały się kompetencje, przydała się też iście zimowa pogoda. Koniec końców, dzięki temu, że intensywnym staraniom pracowników miejskiej spółki przyszła w sukurs stosunkowo mroźna ostatnio aura, szybko stało się jasne, że ślizganie w Lodowej Arenie rozpocznie się… bez poślizgu. I dobrze, bo już pierwszego dnia po bilety wstępu oraz do wypożyczalni sprzętu sportowego ustawiały się kolejki chętnych do pojeżdżenia na łyżwach. Byli wśród nich rodzice z małymi dziećmi, była młodzież, dopisali też mieszkańcy w sile wieku. Wszyscy bez wyjątku zadowoleni z tego, że w kwestii ślizgawki miasto nie zostawiło ich na lodzie.

Przed rokiem na przeszkodzie w jej uruchomieniu stanęły względy sanitarne. W tym sezonie, przynajmniej na razie, żaden z rządowych decydentów tego rodzaju obiektów zamykać nie zamierza. – Fajnie, że po takiej długiej przerwie lodowisko wreszcie działa i można tu poszaleć na łyżwach. Tafla jest gładka, leci muzyka, pogoda jest w sam raz. Dla mnie bomba! – śmieje się pan Kamil, który Lodową Arenę odwiedził w sobotę wraz z synem. Nic dodać, nic ująć. Najlepiej po prostu przyjść i samemu się o tym przekonać. Co istotne, oprócz gładkiej tafli lodu oraz wypożyczalni sprzętu czy dostępnych za darmo pingwinów służących początkującym łyżwiarzom do utrzymania równowagi, tuż przy Lodowej Arenie można też skorzystać z bufetu, gdzie na co bardziej zziębniętych konsumentów czekają między innymi ciepłe przekąski i napoje. Trudno się zatem dziwić, że legionowską ślizgawkę, choć z natury jest dla wszystkich chłodna, jej bywalcy przyjęli bardzo gorąco.

Poprzedni artykułPorywy inicjatywy
Następny artykułPrzedszkole? Tak, ale…
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.