Wiele wskazuje na to, że właśnie spełniają się pesymistyczne przewidywania dotyczące pandemicznych komplikacji w oświacie. Mimo przedsięwziętych środków nie ominęły one również Legionowa. W pierwszych dniach listopada, po zaledwie dwóch miesiącach od rozpoczęcia zajęć, jedno wiadomo już z całą pewnością: przedszkolakom, uczniom i nauczycielom koronawirus nie odpuścił.

W wielu placówkach problem pustoszejących korytarzy i sal lekcyjnych widać w tej chwili jak na dłoni. – Problem dotyka coraz większej grupy uczniów i nauczycieli. W przypadku naszego liceum jest to blisko połowa klas, które w wyniku zachorowań i wprowadzonych kwarantann są w tej chwili na zdalnym nauczaniu. Trudna sytuacja jest także w szkołach podstawowych, a pierwsze przypadki mamy również w przedszkolach – relacjonował przed kilkoma dniami Piotr Zadrożny, zastępca prezydenta Legionowa. Krótko mówiąc, z tygodnia na tydzień robi się coraz mniej ciekawie. – Tendencje wzrostowe dotyczące zawieszenia zajęć w szkołach ze względu na koronawirusa pojawiły się pod koniec września, natomiast w połowie października nastąpiło dynamiczne przyspieszenie. Obecnie w trzech przedszkolach: nr 2, 7 i 9, zawieszone są łącznie cztery grupy. W szkołach podstawowych i II Liceum Ogólnokształcącym jest to pięćdziesiąt sześć klas, z czego najwięcej w SP nr 1 – siedemnaście klas oraz w SP nr 7, gdzie jest to dwanaście klas, a także świetlica – wylicza Kamil Stępkowski, rzecznik Urzędu Miasta w Legionowie. A ta niepokojąca lista ciągle się wydłuża… – Dlatego też, za dyrektorami szkół i przedszkoli, apeluję do rodziców, szczególnie młodszych dzieci, aby nie przyprowadzali ich do placówek, gdy są chore. To tylko utrudnia sytuację, bo do czasu ich odebrania przez rodziców te dzieci muszą później przebywać w izolatkach. Proszę też o to, aby używać maseczek, zachowywać dystans, abyśmy tutaj, przynajmniej na lokalnym poziomie, próbowali tą sytuację opanować – zachęca Piotr Zadrożny.

Na przekór spływającym z placówek oświatowych danym, nadzorujący je zastępca prezydenta nie traci optymizmu. Są bowiem podstawy, by sądzić, iż tym razem COVID-19 aż tak bardzo miejskiej edukacji nie zaszkodzi. Może i dosyć mało solidne, ale jednak. – Cały czas liczę na to, że nasz wysoki poziom wyszczepienia – bo jesteśmy pod tym względem w czołówce polskich miast – spowoduje, że ta skala zachorowań nie będzie aż tak duża. Z tego, co wiem, nie ma woli politycznej, aby wprowadzać w szkołach hybrydowe czy zdalne nauczanie. Dlatego być może w sposób naturalny znajdziemy się w sytuacji, gdy i tak większość klas przejdzie w nauczanie zdalne, oczywiście ze względu na skalę zachorowań i skalę kwarantann – mówi Piotr Zadrożny.

Gdyby mimo wszystko legionowskie przedszkola oraz szkoły znów się wyludniły, mogą one szybko i sprawnie przejść na zdalną edukację. Mają mnóstwo nowoczesnego sprzętu, mają też szybkie łącza internetowe. Pod względem technicznym problemów więc być nie powinno. – Zarówno dzieci, które już korzystały z nauczania zdalnego, ale również te nowe, z klas pierwszych, już się do niego przygotowują. Ćwiczą i poznają na lekcjach, jak wygląda nauczanie zdalne. Nauczyciele też nabyli już odpowiednie umiejętności i są do tego przygotowani. Należy jednak pamiętać, że to jest najgorsze rozwiązanie – zarówno jeżeli chodzi o samą edukację, jak i zdrowie psychiczne uczniów i nauczycieli.

Bo chociaż lekcje w domu początkowo mogą się podobać, na dłuższą metę brak bezpośrednich kontaktów z rówieśnikami wychodzi bokiem. Także jeśli chodzi o to, co w edukacji wydaje się najważniejsze – zdobytą wiedzę. Tak czy inaczej, należy czynić wszystko, aby czarny scenariusz dla oświaty jednak się nie sprawdził. – Nie zarządzono odgórnego, ogólnopolskiego testowania, na przykład nauczycieli czy uczniów, dlatego nie wiemy, jaka jest rzeczywista skala problemu. I tak naprawdę trudno by nam już było zastosować bardziej skuteczne metody przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się wirusa. Bo przypomnę, że dyrektorzy stosują zasadę tzw. bańki, czyli przebywania poszczególnych klas tylko we własnym środowisku, są zabezpieczone płyny dezynfekcyjne, na przerwach jest obowiązek chodzenia w maseczkach, tak więc wszystkie obowiązujące zasady są w naszych placówkach przestrzegane. I tutaj już niewiele więcej można zrobić – podkreśla zastępca prezydenta Legionowa.

Co do rozwiązań systemowych, znajdujących się poza kompetencjami samorządów, słychać głosy wskazujące na obowiązkowe szczepienia pewnych grup zawodowych. W chwili obecnej taki odgórny nakaz wydaje się jednak mało prawdopodobny.

Poprzedni artykułRok w kolorach baroku
Następny artykułBez większych zmian
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.