fot. arch.

W pojedynku siódmej i dziesiątej drużyny w siatkarskiej TAURON Lidze każdy wynik jest możliwy. Zwłaszcza, gdy ta będąca niżej w tabeli gra u siebie. Poniedziałkowy pojedynek MKS Energi Kalisz z IŁ Capital Legionovią Legionowo to potwierdził. Po zaciętym meczu 3:2 wygrały jednak podopieczne Alessandro Chiappiniego i to one wracały do domu w lepszych nastrojach.


Ekipa z Legionowa, od paru tygodni bez Lauren Barfield w składzie (co zaczęło już budzić w kibicach uzasadnione podejrzenia co do jej przyszłości w klubie), lepiej weszła w mecz, obejmując prowadzenie 4:1. Później jednak zacięła się w ataku i broniące mnóstwo piłek kaliszanki wyrównały na 5:5. Taki obrót sprawy najwyraźniej podziałał na drużynę gości motywująco, bo zgarnęła cztery kolejne „oczka”, na co trener Jacek Pasiński z miejsca zareagował wzięciem czasu. Cztery punkty później – punkty tylko dla Energi – to samo uczynił Alessandro Chiappini. Jego zawodniczki najwyraźniej miały kłopot z koncentracją, serie zdobywanych punktów przeplatając z traconymi. Z biegiem czasu Novianki zaczęły lepiej grać blokiem, poprawiły też celność ataków, co pozwoliło utrzymywać im skromną przewagę (16:14). O zdominowaniu rywalek nie było jednak mowy. Dopiero w końcówce Novianki przycisnęły, odskoczyły na 22:18 i nie pozostało im nic innego, jak dokończyć dzieła. I tak zrobiły, po ataku Olivii Różański wygrywając do 21.

Po reprymendzie swego szkoleniowca drugą partię lepiej zaczęły zawodniczki z Kalisza. Udawało im się oszukiwać Novianki przy siatce, lepiej też od nich broniły i przy stanie 4:9 trener Chiappini musiał zawołać swoje bezradne w tym fragmencie gry dziewczyny na przerwę. Pogoń przy stanie 4:10 rozpoczęła Yaprak Erkek, poprawiła Olivia Różański i do odrobienia zostały tylko cztery „oczka”. Tyle że gospodynie też się nie obijały. Legionowianki musiały, a one mogły, więc siłą rzeczy grały na większym luzie. Przy gorszej dyspozycji Gyselle Silvy, zdjętej z boiska przy stanie 10:15, goście mieli mniej argumentów w ataku, co nie wróżyło odwrócenia losów drugiego seta, gdy ich trener wziął kolejny czas (10:17). Po nim zaczął szukać zmian, bo coś w jego ekipie ewidentnie się zacięło. W tej sytuacji Energa bez większych problemów dojechała do końca partii. Popełniająca dużo niewymuszonych błędów IŁ Capital Legionovia (broniąc cztery piłki setowe) ugrała w niej 20 punktów.

Od początku trzeciego rozdania dość długo trwała wymiana punkt za punkt, którą pierwsze przerwały kaliszanki (8:6). Nie czekając na to, co będzie dalej, Alessandro Chiappini od razu postanowił wybić rywalki z rytmu. Wyszło to jednak średnio, bo ekipa z Kalisza poprawiła celność swoich ataków i szybko odskoczyła na 16:9. Wtedy po raz drugi trener zawołał legionowianki na stronę, bo set – delikatnie rzecz ujmując – zaczynał im się wymykać. Po przerwie starały się one wprawdzie odrobić stratę (10:18), lecz przy dobrze grających rywalkach było to zadanie arcytrudne. A wobec postępującego chaosu po stronie gości, właściwie niewykonalne. Rozpędzone podopieczne Jacka Pasińskiego spokojnie wygrały 25:16.

Czwartego seta Novianki zaczęły tak jak powinna to zrobić drużyna niemająca już nic do stracenia. Przy dobrej dyspozycji atakujących IŁ Capital Legionovii kluczem do jej wygrywania jest dobre przyjęcie. Dotąd bardzo w tym elemencie nierówne, Novianki zaczęły lepiej odbierać serwisy rywalek. I od razu przełożyło się to na bardziej wyrównaną grę, z małym wskazaniem na gości (11:9). Wtedy twarze mazowszanek wreszcie ozdobiły uśmiechy. Na radość było jednak za wcześnie, bo kaliszanki ani myślały oddawać rywalkom punkty. W efekcie do końca seta trwała bardzo zacięta walka. Przy stanie po 20, po dwóch heroicznych obronach Izabeli Lemańczyk, punkt zdobyły jednak kaliszanki, a po dotknięciu siatki przez Novianki objęły dwupunktowe prowadzenie. Czas wzięty przez Alessandro Chiappiniego przyniósł efekt w postaci remisu, po ataku Aleksandry Gryki (22:22). Od tego momentu każdy punkt był już na wagę… punktów. Do meczbola, przy stanie 24:23, pierwsze doszły miejscowe, jednak legionowianki zdołały go obronić. A po kolejnym punkcie, po bloku Mai Tokarskiej, to one miały szansę na doprowadzenie do remisu. Szansę, którą atakując na sporym ryzyku, wykorzystała Olivia Różański i dała swojej drużynie tie-breaka (26:24).

Na większym gazie siłą rozpędu przystąpiły do niego legionowianki. Stąd już przy ich prowadzeniu 3:1 trener Pasiński poprosił o przerwę. Tym razem to jego drużyna się pogubiła, co goście wykorzystali, wychodząc na 6:2. Zmiana stron nastąpiła przy stanie 8:4 dla IŁ Capital Legionovii. Droga do wygrania meczu była więc coraz krótsza. Gdy po kolejnej kiwce Grabki zrobiło się 11:5, już tylko kataklizm mógł pozbawić jej ekipę dwóch punktów. Ten się jednak nie zdarzył. Zdenerwowane kaliszanki zgubiły gdzieś pewność siebie i gładko przegrały tie-breaka 6:15, a cały mecz 2:3. Dzięki zdobytym na wyjeździe dwóm punktom zawodniczki z Legionowa awansowały na szóstą pozycję w tabeli TAURON Ligi.

MKS Energa Kalisz – IŁ Capital Legionovia Legionowo 2:3 (21:25; 25:20; 25:16; 24:26; 6:15)

Energa MKS: Gajewska, Mucha, Cygan, Gałkowska, Żurowska, Łukasik, Wysokińska (libero) oraz Miechowicz, Kucharska, Drużkowska.
IŁ Capital Legionovia: Grabka, Różański, Tokarska, Silva Franco, Erkek, Gryka, Lemańczyk (libero) oraz Szczyrba, Dąbrowska, Stefanik, Damaske.
MVP: Izabela Lemańczyk (IŁ Capital Legionovia Legionowo).

Poprzedni artykułPrzegrani, lecz wciąż na czele
Następny artykułTragiczne odkrycie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.