W zgodnej opinii pracowników spółdzielczej administracji to zjawisko spotykane na wszystkich legionowskich osiedlach. I chociaż wynika z troski o tamtejszą zieleń, w konsekwencji niewłaściwych zachowań części mieszkańców powoduje sporo komplikacji. No i, co tu kryć, brzydko pachnie.

Swoje korzenie omawiany problem ma… w ziemi. – Odnotowujemy pewien niepokojący zwyczaj wśród użytkowników ogródków przyblokowych. Wiadomo, że podczas zabiegów pielęgnacyjnych w takich ogródkach: podcinania trawy czy przycinania jakichś gałązek, pojawiają się odpady zielone. Niestety część mieszkańców nie ma chyba świadomości tego, że należy je pakować do worków i ustawiać przy gabarytach. Tymczasem skoszona trawa czy gałęzie są po prostu luźno wrzucane do części na odpady wielkogabarytowe, no i pojawia się problem. Bo kiedy przyjeżdża firma, która ma te gabaryty odebrać, jej pracownicy nie robią tego, tłumacząc, że są one przygniecione odpadami zielonymi – mówi Monika Osińska-Gołaś, kierownik administracji osiedla Sobieskiego.

W tej sytuacji obowiązek oczyszczenia altanki spada na pracowników spółdzielni. Co nie jest ani łatwe, ani przyjemne, a zarazem odciąga ich od wykonywania innych robót. – Gospodarz musi wydłubywać tą trawę czy gałęzie spośród leżących tam przedmiotów, co jest czasochłonne i tak naprawdę nie zawsze skuteczne, bo kolejna osoba, która przeniesie tam meble czy jakiś sprzęt AGD, przygniata leżące tam odpady zielone. Stąd właśnie nasza prośba do użytkowników ogródków, żeby jednak zawsze pamiętać o tym, że odpady powstałe przy użytkowaniu ogródka należy pakować w worki i dopiero w takiej formie stawiać pod altanką, obok gabarytów, tak aby firma śmieciowa mogła to odebrać – apeluje administratorka.

Dobrze by było wziąć sobie ten apel do serca. Ze względu na powszechność tego rodzaju działań cierpi bowiem estetyka spółdzielczych osiedli mieszkaniowych. Nie wspominając o przykrym zapachu, który w przypadku gnijących liści czy trawy z daleka atakuje lokatorów wyrzucających śmieci. – Nie ma altanek, gdzie nie pojawiają się takie luźno wrzucone w część gabarytową odpady zielone. Są altanki gorsze, są lepsze pod kątem ich ilości, natomiast problem występuje na wszystkich osiedlach. Warto również pamiętać, że gabaryty są zabierane częściej, zaś odpady zielone tylko raz na dwa tygodnie. Tak więc, w momencie gdy są one luźno wrzucone do altanki, muszą trochę poleżeć, zanim ktoś przyjedzie i je odbierze – dodaje Monika Osińska-Gołaś.

Pozytywna wiadomość jest taka, że nadchodzi zima, więc zielony kłopot wkrótce sam się rozwiąże. Ale tuż po niej, jak co roku, może przecież wrócić. Dlatego lepiej już teraz stosować się do zasad, dzięki którym wszystkim spółdzielcom będzie żyło się przyjemniej.

Poprzedni artykułMiłe złego początki
Następny artykułNowa „Miejscowa na Weekend”!
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.