Pierwszy mecz rozpoczynającego się sezonu TAURON Ligi miał dać odpowiedź na pytanie, czy siatkarki IŁ Capital Legionovii wyjdą na własny pakiet świetnie przygotowane i pewne swego, czy też może optymalna dyspozycja dopiero przez nimi. Sobotnie starcie z zawsze groźną ekipą #VolleyWrocław wskazało raczej na tę pierwszą opcję. Novianki przekonująco wygrały 3:1, dając kibicom nadzieję na kolejne zwycięstwa w nowej batalii o mistrzostwo kraju.

Przedsezonowe sparingi, choćby zaliczyło ich się bardzo wiele, to jednak nie to samo, co prawdziwa walka o ligowe punkty. W sobotę, przeciwko silnej drużynie z Wrocławia, Novianki mogły wreszcie zagrać „o coś”. Zaczęły niemrawo, szybko tracąc do gości kilka punktów. Z czasem, po dwóch atakach Olivii Różański, otrząsnęły się i wyszły na prowadzenie 5:4. Przy stanie 6:5 obie ekipy rozegrały bodaj najbardziej widowiskową akcję meczu, rozstrzygniętą po kilkudziesięciu sekundach na korzyść miejscowych. Gdy zrobiło się 8:5, trener wrocławianek Dawid Murek poprosił o pierwszy czas. Po nim jego podopieczne nadrobiły dystans, głównie dzięki poprawieniu (i tak już dobrej) gry w obronie i kąsaniu gospodyń atakami ze skrzydeł. Te jednak ani myślały zwalniać i po kilku minutach (15:11) ich rywalki znów słuchały uwag swego szkoleniowca. Nie na wiele się one zdały, bo w tej fazie meczu IŁ Capital Legionovia była bardziej przekonująca i skuteczna. A przy prowadzeniu 19:14 mogła już zacząć myśleć o dobrym otwarciu meczu oraz sezonu. Być może nawet zaczęła, bo wrocławianki zdołały odrobić część strat, przez co Alessandro Chiappini pierwszy raz zawołał dziewczyny na przerwę. Dobrze zrobił, bo Novianki nie pozwoliły się już dopaść i po asie serwisowym wygrały 25:20.

W drugiego seta lepiej weszła ekipa z Dolnego Śląska, lecz ich rywalki szybko zdołały wyrównać (4:4). Miejscowe miały jednak problem z kończeniem ataków, kilka razy dały się też ograć przy siatce. Przy stanie 5:9 trener Chiappini zdecydował się w końcu na interwencję. Po przerwie Novianki podjęły pościg, ale zgubiły gdzieś skuteczność, co bezlitośnie wykorzystały siatkarki z Wrocławia, wychodząc na 14:9. I włoski trener gospodyń znów poprosił o czas… Kiedy „wstrząśnięte, acz niezmieszane” legionowianki zaczęły odrabiać straty (12:15), jego odpowiednik po drugiej stronie siatki na wszelki wypadek uczynił to samo. Miejscowe wciąż jednak goniły, a na tym etapie seta trzy, cztery punkty straty były jeszcze do odrobienia. Jednak przy stanie 14:21 wierzyli w to już tylko najwięksi optymiści. Legionovia, owszem, starała się, lecz zabrakło jej i trochę szczęścia, i możliwości. Pod koniec partii na parkiecie zadebiutowały w tym sezonie w ekipie legionowianek Maja Szymańska i Magdalena Damaske. Dwie wygrane pod rząd piłki sprawiły, że trener Murek „prewencyjnie” znów sięgnął po czas (19:23). Niedługo później jego zawodniczki, choć nie bez problemów, postawiły „kropkę na i”, zwyciężając 25:22.

W kolejnym rozdaniu podrażnione gospodynie zaliczyły lepszy początek, nie na tyle jednak piorunujący, aby wrocławiankom odjechać. Brakowało im między innymi pomysłów na rozgrywanie piłek, które po złym przyjęciu rywalek wracały na ich stronę. Póki co ich gra wystarczała jednak do utrzymywania skromnego prowadzenia (9:7). W tej fazie seta Novianki dwa razy zatrzymały rywalki blokiem (Barfield i Różański), co zawsze działa na przeciwnika deprymująco. Tak czy owak, przy zaciętej walce o każdą piłkę, IŁ Capital Legionovia utrzymywała niewielką przewagę. Gdy osiągnęła ona trzy „oczka” (15:12), Dawid Murek wezwał zawodniczki na rozmowę. Po niej Nowianki nadal robiły swoje, dając kilkuset zgromadzonym w Arenie kibicom powody do radości. Kilka punktów później (18:17) o czas poprosił trener Chiappini. Po niej tylko przez moment wydawało się, że wrocławianki zdołają odrobić straty. Tuż przed końcem (23:20) trener Murek ostatni raz spróbował zmotywować zespół do boju. Na próżno. W emocjonującym finiszu wrocławianki obroniły wprawdzie trzy setbole, ale po potężnym ataku Darii Szczyrby gospodynie wygrały do 23.

Czwartą odsłonę meczu Novianki zaczęły tak, jak skończyły piątą – od mocnego uderzenia (4:1). Ich rywalki były wyraźnie zagubione, nie stawiając większego oporu. Po kiwce Alicji Grabki, gdy było już 8:3, Dawid Murek postanowił to i owo zawodniczkom wytłumaczyć. Problem w tym, że jego drużyna całkiem się pogubiła (11:5) i wiele wskazywało na to, że nie wywiezie z Legionowa nawet punktu. Co oczywiście zebranym w hali kibicom (poza wyposażoną w bęben dwójką fanów wrocławianek) było bardzo na rękę. Mając pięć, sześć punktów przewagi, miejscowe konstruowały akcje na większym luzie, a to – pod warunkiem utrzymania koncentracji – z reguły sprzyja ich skutecznemu kończeniu. Pogodzony z tym był też chyba szkoleniowiec gości, który poprosił o przerwę dopiero przy stanie 19:12. Rzeczywiście, tego popołudnia nic złego Noviankom już się nie przydarzyło. Co prawda w końcówce (22:17), po dwóch udanych blokach gości, trener Chiappini zdecydował się jeszcze na wzięcie czasu, lecz losy meczu były praktycznie przesądzone. Pierwszego meczbola gospodynie miały przy stanie 24:17. Wykorzystały drugiego, po prezencie w postaci autowego serwisu wrocławianek, zwyciężając w czwartym secie do 18, a w całym meczu 3:1.

Jego najlepszą zawodniczką zasłużenie została Olivia Różański. – Chciałabym wam podziękować za przyjście, bo z wami nam się o wiele lepiej gra. Mam nadzieję, że będziecie też nam kibicować w kolejnych meczach – powiedziała do kibiców tuż po ostatnim gwizdku sędziego zadowolona MVP. Cieszyła się też mająca o wiele większy klubowy staż Alicja Grabka. – Jestem bardzo dumna z tego, jak się zaprezentowałyśmy. Bardzo ciężko przepracowałyśmy okres przygotowawczy, to było długie dziewięć, a dla niektórych nawet dziesięć tygodni. Nie mogłyśmy doczekać się pierwszego spotkania i myślę, że jesteśmy w takim punkcie, w którym chciałyśmy być i cieszę się, że udało się to już w pierwszym meczu. Nie ma jeszcze z nami Gyselle (Silva Franco – przyp. red.), naszej nominalnej atakującej i myślę, że to też będzie dla nas wzmocnienie. Cały czas czekamy, trenujemy i polepszamy swoje umiejętności. Jesteśmy ze sobą dwa miesiące i myślę, że takie optymalne zgranie dopiero przyjdzie. W tym roku jest świetna atmosfera w drużynie, w szatni i na boisku. Widać, że każda za każdą pójdzie w ogień i bardzo się cieszę, że tak to wygląda.

Nie da się ukryć, że w sobotę kamień z serca spadł również prowadzącemu Novianki szkoleniowcowi. Rozpoczęcie każdych rozgrywek, zwłaszcza we własnej hali, warto wykonać w dobrym stylu. – Pierwszy mecz zawsze jest trudny, ale dziewczyny ciężko przepracowały ostatni tydzień i byliśmy prawie pewni, że zagramy dzisiaj dobre spotkanie. W pierwszym secie graliśmy naprawdę nieźle, w drugim napotkaliśmy pewne problemy ze względu na dokonywane przez przeciwnika roszady, spóźnialiśmy się też w obronie i nie mogliśmy znaleźć sposobu na wygranie seta. Trzeci z kolei był trudny, chociaż graliśmy całkiem dobrze, ale rywalki nie zamierzały się poddać i chciały nas przełamać. Na koniec, co było bardzo ważne, poukładaliśmy się mentalnie. Byliśmy stabilni, spokojni, z czystymi głowami i mogliśmy ruszyć bardziej agresywnie. Zagraliśmy to, co wcześniej sobie przygotowaliśmy i jestem z tego powodu bardzo usatysfakcjonowany – powiedział Alessandro Chiappini.

IŁ Capital Legionovia Legionowo – #VolleyWrocław 3:1 (25:20, 22:25, 25:23, 25:18)

LEGIONOVIA: Grabka 3, Różański 24, Barfield 13, Szczyrba 13, Erkek 12, Gryka 5 oraz Lemańczyk (l) oraz Tokarska 6, M. Damaske, Szymańska.

VOLLEYWROCŁAW: Kaczmar 3, N. Murek 16, Bałucka 3, Rasińska 19, Kossanyiova 10, Fedorek 6 oraz Ag. Adamek (l), Bodasińska (l) oraz Gromadowska 2, Szady, Stancelewska.

Poprzedni artykułBitwa pod Kurskim
Następny artykułKosztowne zamiesz(k)anie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.