Te uczniowskie wprawdzie jeszcze trwają, lecz dla szczypiornistów legionowskiego KPR-u wakacje właśnie dobiegły końca. Przed kilkunastoma dniami rozpoczęli oni wstępne przygotowania do kolejnego sezonu. Ponieważ ze względu na udział w nowo powstałej Lidze Centralnej będzie on dla klubu wyjątkowy, zmieniono też podejście do strategii budowania formy na zbliżające się rozgrywki.

Najwięcej czasu ekipa KPR-u spędza, rzecz jasna, w swej macierzystej Arenie – bądź to na treningach siłowych, bądź na jej pachnącym jeszcze świeżością parkiecie. – Zdecydowaliśmy, że w tym roku założymy sobie siedmiotygodniowy okres przygotowawczy. I przez ten pierwszy tydzień, od poniedziałku, robimy dwie jednostki dziennie w dni powszednie, a przez weekend odpoczywamy. Natomiast do takiej prawdziwej pracy, mimo że już teraz zawodnicy mogą odczuć trudy tych pierwszych dni, przejdziemy nieco później. To jest okres wprowadzający do tego, żeby można było popracować wtedy, kiedy przyjdzie na to czas – mówi Marcin Smolarczyk, wspólnie z Michałem Prątnickim prowadzący legionowski zespół.

Jeżeli chodzi o personalia, w tym sezonie legionowscy kibice nie zobaczą już w bramce Marcina Węgrzyna. Pozostałe informacje o transferach są natomiast bardzo krzepiące. – Przyszło trzech nowych zawodników, w tym jeden nowy-stary, bo dołączył do nas Maciek Filipowicz, który grał już w naszych barwach, potem miał sezon w Wybrzeżu Gdańsk i postanowił do nas wrócić. Jest też Krzysztof Tylutki, jako posiłki z Superligi. Myślę, że bardzo dobrze odnajdzie się on w naszej defensywie. No i jest młody Adam Laskowski z Sierpca, który wygląda bardzo obiecująco. Dawno temu wpadł nam on w oko, a pierwsze rozmowy podjęliśmy już na początku poprzedniego sezonu. Teraz je sfinalizowaliśmy, łącząc jego grę u nas w klubie z planami zawodnika na życie, bo podjął studia w warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. To była wyśmienita okazja, żeby takiego gracza wziąć pod swoje skrzydła, aby mógł się u nas rozwijać i już wkrótce, mam nadzieję, stanowić o sile naszego zespołu – liczy szkoleniowiec legionowian.

Zdaniem trenera Smolarczyka „na papierze” po dokonanych wzmocnieniach drużyna wygląda na silniejszą. Jednak ligowi rywale KPR-u też nie próżnowali na transferowych zakupach, więc o zdominowaniu rozgrywek – tak jak zrobili to w pierwszej lidze – legionowianie powinni raczej zapomnieć. Szykują się natomiast na zaciętą rywalizację z trzynastoma pozostałymi drużynami, w której niemal każde spotkanie może być o wszystko. – Liga będzie mocna, wyrównana, bo złożona z najlepszych zespołów z każdej grupy z poprzedniego sezonu. Tak więc w każdym meczu będzie twarda walka o punkty. Czeka nas większa liczba spotkań, dłuższe wyjazdy, ale za tym idą też pozytywne zmiany organizacyjne w klubie, więc myślę, że to wszystko stanowi o tym, że zagramy już poziom wyżej niż w zeszłym roku. Chociażby ze względu na te wszystkie czynniki, o których wspomniałem.

Większe wyzwania oraz prestiż nowych rozgrywek to czynniki, które legionowskich graczy dopingują do jeszcze cięższej pracy na treningach. Zarówno tych siłowych czy ogólnorozwojowych, jak i prowadzonych na nowej nawierzchni w ich macierzystej Arenie. Póki co, w drużynie panuje świetna atmosfera, a zawodnicy nie mogą się już doczekać startu rozgrywek. Jednak o konkretnych zamierzeniach na nadchodzący sezon sztab trenerski KPR-u woli jeszcze nie mówić. Jest na to po prostu zbyt wcześnie. – Sportowe plany od lat są takie same: zawsze walczymy o pełną pulę. Czekać nas trochę nowa rzeczywistość, bo już dawno nie było takiej rywalizacji na bezpośrednim zapleczu Superligi, gdzie zespoły walczyły ze sobą na poziomie centralnym. Tak więc trudno też pewne rzeczy, także te związane z wynikami, zakładać. Na pewno chcemy dać z siebie wszystko i pokazać się jako zespół, a nie jako indywidualności. Chcemy wyjść i wspólnie walczyć o punkty w każdym meczu – zapowiada Marcin Smolarczyk.

Początek rozgrywek Ligi Centralnej piłki ręcznej zaplanowano na trzeci weekend września. W inauguracyjnym spotkaniu KPR Legionowo zmierzy się na wyjeździe ze Stalą Gorzów.

Poprzedni artykułWilla z pieniędzmi
Następny artykułZ trawką w kieszeni
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.