W trakcie tegorocznych matur znowu mieliśmy do czynienia z alarmami bombowym w legionowskich liceach. Wypada w tym miejscu przypomnieć, że nie były to pierwsze tego typu zdarzenia w placówkach publicznych. W zeszłym roku ewakuowano Urząd Skarbowy w Legionowie, dwa lata tamu szkoły średnie, a wiosną 2013 roku plaga fałszywych alarmów bombowych dotknęła legionowski Sąd Rejonowy. I to ona pod kilkoma względami była najciekawsza…

Do pierwszego z sądowych alarmów doszło na początku marca. – Około 9.20 do oficera dyżurnego policji zadzwonił anonimowy rozmówca. Mężczyzna oznajmił, że w budynku sądu i prokuratury rejonowej są podłożone dwa ładunki wybuchowe – relacjonował ówczesny rzecznik legionowskiej policji, kom. Robert Szumiata. Chwilę później prawdopodobnie ta sama osoba o podłożeniu ładunków poinformowała wyżej wymienione instytucje. – Akurat byłem na sali rozpraw. Przyszła do nas pani kierownik oddziału administracyjnego z informacją, że mamy natychmiast opuścić budynek. Rozprawa została przerwana – mówił sędzia Krzysztof Stępniewski, ówczesny przewodniczący Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego w Legionowie. Miejsce pracy musieli też opuścić pracownicy administracji osiedla Sobieskiego, znajdującej się na zapleczu sądu.

Zaraz po ewakuacji i zabezpieczeniu terenu do akcji wkroczyli policyjni pirotechnicy. Przeszukano nie tylko wszystkie pomieszczenia sądu i prokuratury, ale też samochody zaparkowane przed budynkiem. Ładunków wybuchowych oczywiście nie znaleziono. Traf chciał, że tego dnia przed legionowskim sądem miała odbyć się rozprawa wójta gminy Nieporęt i wiceprzewodniczącego tamtejszej rady gminy, oskarżonych o kierowanie pojazdem pod wpływem alkoholu. Obecni w Legionowie dziennikarze TVN próbowali łączyć tę sprawę z fałszywym alarmem. – W tej chwili trudno mi snuć spekulacje, czy ma to związek, czy też nie. Oprócz tych spraw pracują normalnie inne wydziały. Rozprawy są wyznaczone zarówno w wydziale rodzinnym, jak i cywilnym. Pracuje też wydział wieczysto-księgowy. Nie ma podstaw ani przesłanek, aby to, co się dzieje, było powiązane akurat z tą jedną sprawą – mówił sędzia Stępiński.

Wójt Mazur stwierdził, że próba powiązania go z alarmem bombowym jest co najmniej niestosowna i pozbawiona sensu. Za tym, że faktycznie tak było, przemawiał fakt, że miesiąc później w sądzie ogłoszono kolejny alarm bombowy (sprawy wójta na wokandzie wtedy nie było – red.). Informacje o podłożonej bombie pojawiały się jeszcze kilka razy…. aż w końcu media przestały się nimi przejmować.