Można jedynie żałować, że sobotniego (8 maja) meczu na szczycie w pierwszoligowej grupie C piłkarzy ręcznych nie mogli na żywo oglądać legionowscy kibice. W dwudziestej kolejce rozgrywek przewodzący stawce KPR Legionowo podjął wicelidera z Wielunia i po szybkim, emocjonującym meczu praktycznie zapewnił sobie wygraną w całych rozgrywkach.

Sobotni mecz mógł właściwie rozstrzygnąć losy rywalizacji w grupie C, a przy okazji dać odpowiedź na pytanie, czy KPR doszedł już do optymalnej dyspozycji po turbulencjach spowodowanych kontuzjami i koronawirusem. Początek zmagań należał do bramkarza gospodarzy. Najpierw Tomasz Szałkucki dwa razy obronił strzały gości, a następnie Marcin Kostro wykorzystał szansę na otworzenie wyniku. Dwie akcje później ten sam zawodnik trafił z rzutu karnego. Kiedy w szóstej minucie Marek Podobas dorzucił trzeciego gola, stało się jasne, że to lider lepiej wszedł w mecz. Pierwsze trafienie MKS Wieluń zaliczył dopiero w siódmej minucie. I wtedy nastąpił bramkowy zastój KPR-u, który aż trzy razy nie trafiał ze skrzydeł do bramki gości. Gdyby nie Szałkucki, w mig doszliby rywala. A tak w 10 minucie wciąż przegrywali 2:4. Lecz po chwili strzelili bramkę kontaktową, co przy braku skuteczności KPR-u mocno pachniało wyrównaniem. I tak właśnie, po stracie piłki przez Filipa Fąfarę, się stało. Gospodarze wciąż nie mogli sforsować bramki rywala, co w 16 minucie zakończyło się prowadzeniem gości 5:4. Co prawda w kolejnej akcji zrewanżował się im Fąfara, ale gol z karnego znów wyprowadził MKS na prowadzenie. Grając w przewadze, ekipa w województwa łódzkiego dorzuciła kolejne trafienie i gdyby nie gol Tomasza Kasprzaka, zaczęłoby robić się nieciekawie, zwłaszcza że skrzydłowi KPR-u wciąż mieli kłopot z wciśnięciem piłki między rękami bramkarza gości.

Na szczęście w bramce KPR miał Szałkuckiego, a w polu celnie trafiającego z dystansu Filipa Fąfarę. Dzięki temu w 20 minucie odzyskał prowadzenie (8:7). Gdy Tomasz Kasprzak po chwili je zwiększył, ten zacięty i wyrównany mecz znów wrócił na właściwe z perspektywy lidera tory. Potwierdzał to pierwszy tego dnia czas, wzięty w 26 minucie przy stanie 11:8 przez trenera gości. Wiele on nie zmienił. Grający rozważnie KPR po kapitalnym finiszu zszedł do szatni, prowadząc 13:8. – Przewaga, którą uzyskaliśmy, na pewno była spowodowana naszą dobrą grą, no i może trochę osłabioną czujnością Wielunia. Spodziewaliśmy się ciężkich zawodów, bo nie z przypadku znajduje się on na drugim miejscu i walczy o wygranie tej grupy. Tak więc myślę, że jeżeli chodzi o porównanie potencjałów obu drużyn, to są one zbliżone – oceniał po meczu Marcin Smolarczyk, trener KPR Legionowo.

Pięciobramkowa zaliczka stanowiła świetny punkt wyjścia do rozpoczęcia drugiej części twardego boju o zwycięstwo. Tym bardziej, że trzy minuty po wznowieniu KPR prowadził już 16:10. Bramki padały gęsto, raz z jednej, raz z drugiej strony. I często też było widać, że grają ze sobą drużyny rozdające karty w swojej grupie. Znów jednak to goście byli nieco skuteczniejsi. W efekcie, po dwóch kolejnych kontrach wielunian, w 38 minucie przewaga KPR-u zmniejszyła się do trzech trafień. Na szczęście nie trwało to długo i kilka akcji później ponownie miał ich w zapasie pięć. Goście co prawda nie składali broni, jednak pomysłowo rozgrywający akcje miejscowi wystarczająco często odpowiadali im bramkami. Inna sprawa, że ćwiczenie nowych wariantów finalizowania akcji nie zawsze kończyło się powodzeniem. Gdy w 51 minucie zrobiło już tylko 25:22, trener Marcin Smolarczyk zawołał swoją (prowadzoną wespół z Michałem Prątnickim) ekipę na przerwę. Później przez kilka minut oba teamy zaliczyły bramkowy przestój. Zanim któraś zdążyła go przerwać, kolejnym czasem przerwał grę trener Smolarczyk. Kolejny gol padł w 55 minucie i zdobył go Tomasz Kasprzak. To sprawiło, że legionowianie mogli się nieco uspokoić, nawet biorąc pod uwagę fakt, że wkrótce musieli grać w osłabieniu. Cztery minuty przed końcem MKS przegrywał już tylko dwiema bramkami (24:26). Choć wcześniej nic tego nie zwiastowało, zapowiadała się nerwowa końcówka. Ale gdy w 58 minucie trafił Kamil Ciok, stało się jasne, że trzech „oczek” w tym meczu KPR już nie straci.

Gospodarze zwyciężyli 28:26, praktycznie zapewniając sobie na koniec rozgrywek pierwsze miejsce w grupie C. – Wygraliśmy z MKS-em dwa razy, na wyjeździe oraz u siebie, i potwierdziliśmy, że jesteśmy jednak krok dalej przed nim, co smakuje bardzo dobrze, bo doceniamy klasę rywala z Wielunia, który odprawiał już z kwitkiem mocne ekipy. Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa – podsumował Marcin Smolarczyk. Owej radości nie przesłania jednak świadomość faktu, że ligowa rywalizacja dalej trwa i trzeba w niej zdobyć co najmniej jeden punkt. – Czeka nas mecz z Płockiem, decydujący. Nie możemy stracić czujności, ponieważ – tak jak powiedzieliśmy sobie w szatni – liga się jeszcze nie skończyła i mamy w tej, powiedzmy, zasadniczej rundzie jeszcze jedno spotkanie, bo z tego, co wiemy, planowane są jeszcze rozgrywki pomiędzy mistrzami czterech grup. Nie znamy na razie żadnych wiążących terminów, ale na chwilę obecną skupiamy się na meczu, który za dwa tygodnie czeka nas w Płocku – dodał trener.

To jednak przyszłość. A póki co można cieszyć się z sobotniego triumfu. Robił to też z drużyną prezydent Legionowa, który pofatygował się w tym celu do DPD Areny. – Myślę, że mieszkańcy oglądali ten mecz w internecie i także dzięki legionowskiej telewizji LTV dowiedzą się, że jest sukces i szansa na powrót do ekstraklasy. Wszyscy żyjemy nadzieją na sukcesy legionowskich sportowców, ale przede wszystkim na powrót do normalności i do tego, byśmy znów mogli – w pięknej DPD Arenie, gdzie może być nas nawet dwa tysiące – przeżywać fantastyczne emocje i patrzeć, jak wychowankowie tego klubu tu grają, ale też zasilają kadrę Polski. I o to tak naprawdę chodzi: żeby nie tylko kupować zawodników, ale wychowywać naszych mieszkańców i przygotowywać ich do odnoszenia sukcesów i reprezentowania kraju na arenie międzynarodowej – powiedział Roman Smogorzewski. Nic dodać, nic ująć. Będąc fanem KPR-u, takim ambitnym planom można tylko kibicować.

KPR Legionowo – MKS Wieluń 28:26 (13:8)

Najwięcej bramek: dla KPR-u – Marcin Kostro 9, Filip Fąfara, Tomasz Kasprzak – po 5; dla MKS-u – Arkadiusz Galewski 7, Jarosław Cepielik 6, Błażej Golański 5.

Poprzedni artykułLokali mało, a popyt od metra
Następny artykułJak używki niosą śmierć
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.