Od płodu do głodu

Gdy jedne oseski wypompowują z mlekiem matki radość życia, inne już przy opuszczaniu zajmowanego przez trzy kwartały lokum, nawet gdy czynią to głównym wyjściem, są przekonane, że wypuszczono je przez zaplecze. I dlatego od urodzenia są w czarnej d… Słuszne owo przeświadczenie czy niesłuszne, to insza inszość. Ale ofiarom zniesmacza cały turnus na tej planecie, nawet jeśli wedle innych przebiega on wręcz nieziemsko. Źródłem owego żalu jest porównywanie się z innymi. Najgorzej zaś cierpią ci, co wybierają zły punkt odniesienia. Jeśli typowa skośnonoga oznaka przyjaźni gejszy i samuraja zestawi swe odnóża ze strzelistymi podpórkami Anji Rubik, czuje się gorzej, niż gdyby sushi popiła kwaśnym mlekiem. Albo na przykład marnie uposażony fan motoryzacji: po kiego mu zazdroszczenie sułtanowi Brunei tuzinów nietuzinkowych aut? Lepiej niech wrzuci luz i polubi swą starą skodę. Oszczędzi i na łzach, i na paliwie.

Czyli co, warto zamęczać się mrzonkami o byciu pięknym i bogatym, czy lepiej sięgać po szczęście, które mamy na wyciągnięcie chęci? Na chłopski rozum, druga opcja jest lepsza. Ano właśnie, na chłopski… Kilka dekad lat temu amerykańcy zbawcy nawiedzali kambodżańskich rolników, wmUSAjąc w nich ofertę pomnożenia zbiorów z ryżowych poletek. Okazja, że klękajcie narody! Owszem, lecz nie dla Khmerów, którzy tej Angkor Waty nie łyknęli, pytając: po co nam więcej ryżu, skoro tego, który uprawiamy, wystarcza? Jankesi wymiękli. Argumenty o zapasach i zyskach trafiły w dżunglowatą próżnię. Nawykły do konsumpcjonizmu, „cywilizowany” człowiek uzna to za wieśniaczą krótkowzroczność. Błąd. Oni – choć podpowiadał im rozsądek, a nie świadomość konsekwencji – mieli rację. W ślad za gromadzeniem ryżu przyszłyby nadwyżki. Jeden miałby mniej, drugi więcej, zatem sąsiedzkie konfliktu gotowe. Z czasem na wsi błysnęłaby elektryczność, a wraz z nią szereg udogodnień, które zżytych z naturą ludzi na zawsze oderwałyby od korzeni, oddając w niewolę gadżetom. Bez sensu. Oni to rozumieli. My, zakompleksieni ludzie z mentalnością Boryny, już nigdy tego nie pojmiemy. Zbyt mocno pragniemy urodzaju.

Poprzedni artykułDelegacja z pompą
Następny artykułMajówka po domowemu
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.