Po zwycięstwie na trudnym terenie w Radomiu siatkarki DPD IŁCapital Legionovii miały w sobotę olbrzymią szansę na pokonanie u siebie E.Leclerc Moya Radomki Radom i gładkie wejście do kolejnej fazy play-off rozgrywek TAURON Ligi. Niestety, rywalki zrewanżowały się im tym samym i po ich wygranej 3:1 o awansie do półfinału rozstrzygnie trzecie spotkanie.

Przed meczem na bardziej spięte wyglądały siatkarki z Radomia. Mimo że miały już w składzie nieobecną w pierwszym spotkaniu kapitan Katarzynę Skorupę i grały wzmocnione obecnością ściągniętej transferem medycznym mistrzyni świata Any Bjelicy. W meczu widać tego już nie było. Inna sprawa, że również legionowianki zaczęły bardzo skupione i od początku seta punkty zdobywała na przemian każda z ekip. Jednak od stanu 4:4 gospodynie zgarnęły trzy punkty z rzędu i zaczęła się rysować ich przewaga. Lepiej broniły i wykazywały się większym sprytem przy siatce. Kiedy zrobiło się 12:6, trener Riccardo Marchesi zarządził pierwszy czas. Jeśli było to tylko próba wytrącenia rywalek z równowagi, nic nie dała. Novianki grały jak w transie, wychodząc po kilku minutach na 17:8. Wtedy prowadzący Radomkę Włoch drugi raz poprosił o przerwę. Po niej jego dziewczyny wreszcie zaczęły częściej punktować i przy stanie 19:13 to Alessandro Chiappini musiał wziąć zawodniczki na stronę. Niestety, po przerwie straciły kolejne dwa oczka i zaczęło się robić groźnie. Złą passę przerwała Shelly Stafford, ale na krótko i gdy było tylko 21:19, trener Chiappini znów poprosił o czas. Na próżno. Za chwilę było już po 22. Przy drugim setbolu (25:24) dla Novianek sprawa oparła się o video weryfikację, akcję anulowano, ale w powtórce Radomka znów się obroniła, a po chwili sama miała setbola. Po przestrzelonym serwisie i bloku Julie Oliveiry Souzy ponownie miejscowe miały szansę i ponownie jej nie wykorzystały. Festiwal chaosu i błędów z obu stron przerwali goście, wygrywając 31:29. – Widziałyśmy, że gra się nam w ogóle nie klei, no i się zdenerwowałyśmy, bo bardzo chciałyśmy, a było czuć, że coś nam nie idzie– mówiła po meczu Agata Witkowska z E.Leclerc Moya Radomki Radom. – Miałyśmy duże prowadzenie, a nie dowiozłyśmy tego do końca. Zabrakło nam konsekwencji na pewno – oceniała z kolei legionowska libero Izabela Lemańczyk.

W przerwie, sądząc po gestykulacji ich trenera, legionowianki wysłuchały wielu cierpkich słów. Na początku drugiej partii nie wyglądało jednak na to, by przełożyły się one na lepszą grę nadszarpniętych przegraną seta gospodyń. Mimo to, wykorzystując błędy gości, od stanu 5:5 znów udało im się odjechać, tym razem na cztery oczka. Trener Radomki od razu postanowił przerwać tę passę. Po przerwie Novianki – dalekiej od ideału w grze blokiem – przez pewien czas utrzymywały skromną przewagę (14:12), powoli zdążając ku końcowi seta. Gdy jednak na tablicy pojawił się wynik 17:16, trener Chiappini postanowił porozmawiać z zawodniczkami. Za chwilę było już po 18. Skuteczny atak Olivii Różański dał DPD IŁCapital Legionovii skromne prowadzenie, zapowiadające kolejny nerwowy finisz partii. Chociaż Novianki z trudem znajdowały luki w bloku rywalek, dzielnie dotrzymywały im kroku (23:23). Tuż przed pierwszym setbolem dla Radomianek, Alessandro Chiappini zarządził przerwę. Niestety, po kolejnej piłce zeszły na nią obie ekipy. Trener legionowianek był wściekły.

Trzeciego seta lepiej rozpoczęła grająca na coraz większym luzie Radomka. Prowadząc 5:2, miała szansę zrobić to, co ich rywalki w pierwszym secie. Ale miejscowe nie dawały za wygraną i po bloku Mai Tokarskiej wyszły na 7:6 i kontynuowały natarcie. Na tyle skutecznie, że przy stanie 11:8 trener Marchesi poprosił o czas. Na szczęście po nim atak Novianek, oparty w tej fazie meczu głównie na Olivii Różański, działał jak należy (14:11). Do stanu 17:14 wszystko szło dobrze. Później gospodyniom zabrakło w kilku piłkach szczęścia, ale pudłowali też goście. W efekcie na finisz seta Novianki dojechały z przewagę trzech oczek (20:17), mając kolejną szansę na powrót do gry w tym meczu. Teraz już ostatnią. Dwie przegrane piłki później o czas poprosił prowadzący je włoski szkoleniowiec. Wreszcie z dobrym rezultatem: po bloku Marty Matejko zrobiło się 22:19 i od wygranego seta dzielił miejscowe tylko mały krok. Pierwszego setbola miały przy stanie 24:20, drugiego już nie potrzebowały.

Czwartą partię DPD IŁCapital Legionovia zaczęła tak, jak kończyła poprzednią, szybko wychodząc na 4:1. Radomka się jednak ocknęła i rękami Any Bjelicy oraz Bruny Honorio wyszły na pierwsze prowadzenie (6:5). W obu ekipach było widać olbrzymią determinację i chęć rozstrzygnięcia seta na swoją korzyść. Niestety z lekkim wskazaniem na gości, którzy utrzymywali skromną przewagę. Aż do kolejnej „czapy” Marty Matejko, po której zrobiło się po 11. Ale za moment Radomka znów miała dwa, a po asie Any Bjelicy – trzy oczka przewagi (15:12). Wtedy trener Chiappini zwołał krótką naradę. Tyle że jego dziewczynom wciąż szło jak po grudzie, a przyjezdne złapały wiatr w żagle. Ponieważ nałożyły się na to proste błędy gospodyń, po chwili Włoch wziął drugi czas, ale już przegrywając 13:19. I trudno było mieć nadzieję, że coś się zmieni – koniec seta zbliżał się zbyt szybko. Czwartą partię legionowianki przegrały do 17, a całe sobotnie spotkanie 1:3.

Po meczu w ekipie gospodarzy panowały złość i smutek. – Na pewno mamy do siebie sporo żalu, ponieważ pierwsze dwa sety były na przewagi. Patrząc na to z chłodną głową, wystarczyło zrobić cztery punkty więcej. Ale może właśnie po tym poznaje się wielkie drużyny, kto te punkty w końcówce robi. Wiele rzecz powinniśmy zrobić lepiej i jesteśmy na tyle odpowiedzialni, że możemy to przyznać od razu po meczu. Wiemy, co było źle i będziemy dążyć do tego, żeby w kolejnym to poprawić. Aczkolwiek szkoda, że przy naszej naprawdę nie najlepszej dyspozycji byłyśmy w tych dwóch setach tak blisko. To na pewno boli – powiedziała Izabela Lemańczyk. W zgoła odmiennym nastroju znajdowali się goście. – Początek meczu był bardzo słaby dla nas i chyba byłyśmy podenerwowane jako zespół. Później to troszeczkę zaskoczyło i nasza gra stała się bardziej płynna. Wygranie tych dwóch setów na pewno nas podniosło, aczkolwiek Legionovia się odbudowała – zmieniła ustawienie i trochę pogoniła nas zagrywką. Nie było już tak łatwo. Czwartego seta już zdominowałyśmy i wróciłyśmy na tory, na których powinniśmy być cały czas. Mamy nadzieję, że po treningach nasza gra w następnym spotkaniu będzie jeszcze lepsza – nie kryła Agata Witkowska.

Trzeci i ostatni mecz tej fazy play-off rozegrają we wtorek w Radomiu. Legionowska libero sądzi, że uda się przystąpić do niego ze spokojną głową, w której nie będzie już śladu po sobotniej porażce w DPD Arenie. – Jesteśmy sportowcami, takie jest życie. Często na turniejach gra się mecz za meczem i nie można rozpamiętywać porażek. Tak więc musimy się wziąć w garść, odpoczniemy i zaczniemy pracę już pod kątem następnego spotkania. Ten dzisiejszy raczej nie zostanie nam w głowach. Teraz czeka nas mecz o wszystko, wszystkie ręce na pokład i do boju!

DPD IŁCapital Legionovia Legionowo – E.Leclerc Moya Radomka Radom 1:3 (29:31, 23:25, 25:20, 17:25)

DPD: Tokarska, Różański, Oliveira Souza, Rivero Marin, Stafford, Grabka, Lemańczyk (libero) oraz Kulig (libero), Dąbrowska, Matejko, Szczyrba.
E.Leclerc: Bjelica, Samara, Honorio, Łukasik, Skorupa, Bałucka, Witkowska (libero) oraz Moskwa, Biała, Picussa, Twardowska.

Poprzedni artykułPoszukiwani rówieśnicy
Następny artykułMazowsze inwestuje w siebie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.