Inny rezultat niż zdecydowane zwycięstwo siatkarek DPD IŁCapital Legionovii byłby w poniedziałkowym (1 lutego) meczu sporą niespodzianką. Trzy punkty z Eneą PTPS Piła były także dla gospodyń szansą powrotu na siódme miejsce w tabeli. Szansą, którą wykorzystały, ale wygrana 3:1 przyszła im z dużym trudem.

Ostatnia w tabeli TAURON Ligi ekipa PTPS Piła zdobyła jak dotąd tylko cztery „oczka”, stając się powoli dla swoich rywali jedynie dostarczycielem punktów. Z drugiej strony, rola zdecydowanego faworyta zgubiła już niejedną drużynę i chcąc nie chcąc, grające u siebie legionovianki miały świadomość, że im wcześniej pozbawią złudzeń zmagające się wieloma problemami, mające krótką ławkę rywalki, tym lepiej.

Rozpoczęcie poniedziałkowego meczu poprzedziła oficjalna prezentacja nowego sponsora tytularnego gospodyń – firmy IŁ Capital. Tym bardziej więc chciały one dowieść, że było to w jego wykonaniu dobre zagranie marketingowe. Pierwszą akcję meczu wygrały co prawda pilanki, lecz po kilku wymianach punkt za punkt zaczęła się uwidaczniać dominacja legionowianek. Gdy wyszły na prowadzenie 7:3, trener Damian Zemło poprosił o pierwszy czas. Po nim jego dziewczynom na chwilę udało się zmniejszyć przewagę do jednego punktu (8:7), ale pomimo pewnych problemów z przyjęciem Legionovii wciąż udawało się utrzymywać skromną przewagę. Skromną, bo „zaocznie” skazani na porażkę goście radzili sobie w DPD Arenie całkiem dobrze. Dość powiedzieć, że w połowie seta przegrywali tylko 14:15. Chcąc uniknąć nerwowej końcówki, Novianki odskoczyły na cztery „oczka” (18:14), jednak pozbawiona gwiazd Enea dwa z nich szybko odrobiła. Później, kolejny raz w tym meczu, przy zagrywce Mai Kucharskiej gospodynie znów zwiększyły dystans i wydawało się, że już nie dadzą się dopaść. No ale… prawie dały. Na szczęście oszczędziły kibicom horroru i kolejnego setbola, przy stanie 24:23, już wygrały.

Drugą partię Novianki rozpoczęły znacznie lepiej i przy stanie 3:0 trener gości poprosił o przerwę. Trudno powiedzieć, czy to pod wpływem jego uwag, ale pilanki ponownie zaczęły grać lepiej i na tablicy wyników zrobiło się 4:4. Pewnym usprawiedliwieniem dla Legionovii może być fakt, że trener Chiappini sporo eksperymentował i szerzej sięgał po zawodniczki spoza podstawowego składu. Tak czy inaczej, „na papierze” miejscowe powinny bez problemów dać sobie radę. Problemy jednak były, a nierówna gra obu ekip zaowocowała… równym rezultatem. Co więcej, w pewnym momencie goście wyszli na pierwsze w tym meczu prowadzenie 10:8 i trenujący legionowianki Włoch od razu wziął je na stronę. Pogoń trwała krótko i po asie Tokarskiej zrobiło się po 11, a po bloku Darii Szczyrby jej drużyna objęła prowadzenie. Tyle że nadal nie mogła być pewna swego, bo Enea nie dawała się zgubić. Do czasu. W końcówce Legionovia odskoczyła na trzy punkty (19:16), a na parkiecie pojawiły się Diana Dąbrowska i Shelly Stafford. Przy serwisie tej pierwszej gospodynie zdobyły kolejne dwa punkty, co znacząco przybliżyło je do zwycięstwa w drugim secie. Jednak ni stąd, ni zowąd za chwilę zrobiło się po 21, a po kolejnej akcji Novianki przegrywały. I chociaż to one wygrały przy stanie 22:22 najdłuższą i najciekawszą akcję meczu, kilka piłek później setbola miały pilanki (25:24). Nie wykorzystały go, a podwójnym blokiem miejscowe zapracowały na swoją szansę. I ją wykorzystały, wygrywając 27:25.

Trzecią odsłonę spotkania znów lepiej zaczęły miejscowe. I gdyby nie ich błędy własne, szybko mogłyby zyskać bezpieczną przewagę. Zamiast niej zrobiło się 6:5 dla pilanek. Trener Chiappini dużo rotował składem, jednak wciąż nie przynosiło to oczekiwanego efektu. A każdy kolejny punkt gości napędzał ich do walki o wygranie seta. Tego dnia Novianki z pewnością były dla nich bowiem do ugryzienia. Stało się to jasne, gdy przegrywały już 10:14 i chcąc oszczędzić sobie nerwów, musiały naprawdę wziąć się do pracy. Kilka „oczek” później (12:16) Alessandro Chiappini osobiście im o tym przypomniał. Tymczasem niesione wygrywanymi akcjami pilanki były coraz bliżej sukcesu. Przegrywając już 13:18, Novianki się wprawdzie nie poddawały, jednak Enea grała bardzo konsekwentnie i solidnie. Więc kiedy przy stanie 17:22 trener Chiappini wezwał legionowianki na przerwę, mało kto wierzył, że Włoch coś tym wskóra. Nie wskórał. Po drugim setbolu pilanki wygrały do 21.

Początek czwartego seta do złudzenia przypominał poprzednią partię. Lecz tym razem ze stanu 4:1 Novianki, zamiast dać się rywalkom dojść, odskoczyły na 8:2. Kilka kolejnych piłek padło łupem gości, jednak nie na tyle dużo, aby gospodynie mogły czuć się zagrożone. Przewaga 3-4 punktów dawała im zawsze przydatny spory komfort rozgrywania akcji. Kiedy wyszły na 14:9, trener Zemło poprosił o czas, mając świadomość, że za chwilę wszystko może być rozstrzygnięte. Ale Novianki nie wypuściły już z rąk zwycięstwa. Poprawiły grę blokiem, były też skuteczniejsze w ataku, dzięki czemu bez większych przeszkód, przy stanie 24:16, dotarły do meczbola. Dwa razy pilanki go obroniły, ale cud się nie zdarzył i czwartego seta miejscowe wygrały do 18, a cały poniedziałkowy mecz 3:1.

DPD IŁCapital Legionovia Legionowo – Enea PTPS Piła 3:1 (25:23, 27:25, 20:25, 25:18)

DPD: Tokarska, Souza, Marin, Różański, Majkowska, Grabka, Lemańczyk (libero) oraz Kulig (libero), Matejko, Stafford, Dąbrowska.
Enea: Wystel, Ponikowska, Łyszkiewicz, Pelczarska, Gawlak, Bodasińska (libero) oraz Gądek.
MVP Paulina Majkowska

Poprzedni artykułGaraż w ogniu
Następny artykułZaproszenie do historii
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.