Czwartego stycznia, po trzech tygodniach noworocznej przerwy, wznowili treningi szczypiorniści legionowskiego KPR-u. Niedługo później wyszli na boisko, aby sprawdzić swoją formę w przedsezonowych sparingach i w rundzie rewanżowej móc zaskoczyć rywali nowymi rozwiązaniami taktycznymi. Sądząc po przebiegu odbytych dotąd spotkań, o losy lidera rozgrywek w grupie C kibice mogą być spokojni.

Ku zadowoleniu sztabu trenerskiego, dyspozycja, w jakiej zawodnicy pojawili się w klubie, wskazuje, że wolny czas spędzali raczej z dala od świątecznego stołu. Krótko mówiąc, ćwiczyli nie tylko konsumpcję. – Po tej intensywności i objętości treningu, jaką zaproponowaliśmy im od samego początku, widać, że trudy treningu znoszą bardzo dobrze i cały czas odbywa się bardzo fajna praca. Nie mamy, odpukać, żadnych kontuzji i urazów, które by wyłączyły kogokolwiek z treningu. To cieszy i napawa optymizmem, bo taka szeroka kadra daje nam bardzo duże możliwości rotacji składem, a tym samym zmniejszenia ryzyka odniesienia kontuzji czy urazu. Póki co jesteśmy bardzo zadowoleni z tego pierwszego okresu przygotowawczego – przyznaje Marcin Smolarczyk, jeden z dwójki trenerów KPR-u Legionowo.

Zasadniczym elementem przygotowań do drugiej części sezonu jak zwykle są mecze sparingowe. Bo tylko w starciu z prawdziwym przeciwnikiem da się realnie sprawdzić nowe warianty rozgrywania akcji czy założenia taktyczne. – To jest zdecydowanie kluczowa faza i taki okres, którego – nie powiem tu nic nowego – zawodnicy na pewno nie lubią, bo jest bardzo dużo ciężkiej pracy; takiej, która umożliwi bezpieczne wejście w drugą rundę. Tak, aby w stu procentach być przygotowanym i przez 60 minut w każdym meczu grać na sto procent swoich możliwości.

Terminarz zaplanowanych na styczeń gier kontrolnych lidera pierwszoligowej grupy C wygląda imponująco. KPR rozpoczął je w minioną środę (13 stycznia), podejmując w DPD Arenie sąsiada zza między, ekipę SPR-u ROKiS Radzymin. – Jest to pierwszy sprawdzian i dla nas dosyć istotny, bo pojawiło się troszkę zmian, jeżeli chodzi o taktykę, które będziemy mieli okazję sprawdzić na boisku w warunkach meczowych. Z żywym przeciwnikiem, a nie tylko na swoich zawodnikach. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało – mówił przed spotkaniem trener Smolarczyk. Sądząc po rezultacie oraz przebiegu środowego meczu, wyglądało całkiem dobrze. Prowadząc do przerwy czterema bramkami, KPR wygrał go ostatecznie 37 do 16, skutecznie wprowadzając do swego repertuaru nowe elementy gry w ataku oraz w defensywie. Kolejną szansę na ich przećwiczenie legionowianie mieli już w sobotę, goszcząc we własnej hali drużynę Warmii Energi Olsztyn. Tym razem rywal okazał się mocniejszy i sparingowe starcie wygrał 26:23.

Porażka porażką, ale jak w to w grze kontrolnej, dla prowadzonych przez Marcina Smolarczyka i Michała Prątnickiego gospodarzy wynik miał jednak mniejsze znaczenie. Kluczowa była możliwość przetestowania wszystkich zawodników, zwłaszcza tych rzadziej wybiegających w pierwszym składzie. – Mecze sparingowe zostawiają dużo większy margines błędu niż mecze mistrzowskie, a tym samym my, trenerzy, mamy dużo więcej pola manewru, jeżeli chodzi o skład osobowy. Dają możliwość ogrania się zawodnikom, którzy w warunkach ligowych, kiedy ten margines błędu jest już dużo mniejszy, nie mają tylu szans, aby wejść na boisko i nie mają na koncie takiego wymiaru gry podczas walki sportowej. Tutaj zdecydowanie łatwiej jest rotować składem i od razu przed meczem można założyć sobie czas gry dla każdego zawodnika osobno, podchodząc do tego bardzo indywidualnie – wyjaśnia Marcin Smolarczyk.

Do końca bieżącego miesiąca piłkarze ręczni KPR-u rozegrają jeszcze trzy spotkania sparingowe. Dwudziestego stycznia legionowianie zmierzą się na wyjeździe z Orlenem Wisłą II Płock, zaś dwudziestego trzeciego do DPD Areny przyjedzie KSZO Handball Ostrowiec Świętokrzyski. Na koniec przygotowań, dwudziestego dziewiątego stycznia, legionowski zespół pojedzie do Olsztyna, aby ponownie zmierzyć się z tamtejszą Warmią.

Poprzedni artykułPasażerska wspólnota
Następny artykułCiepło, cieplej, (za) gorąco!
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.