fot. arch. FB KPR Legionowo/Rafał Bogucki

Przez pierwszą rundę rozgrywek w pierwszoligowej grupie C piłkarzy ręcznych KPR Legionowo przeszedł jak burza. Wygrał wszystkie dziesięć meczów, zaledwie w kilku napotykając ze strony rywala większy opór. Nic dziwnego, że z trzydziestoma punktami na koncie legionowianie zajmują w tabeli pierwsze miejsce. I chcą, aby tak już pozostało.

Nad goniącym ich MKS-em Wieluń szczypiorniści KPR-u mają obecnie dziewięć, a nad AZS-em UW Warszawa – dziesięć punktów przewagi. To zaliczka, która z powodzeniem powinna wystarczyć do końcowego triumfu. Mimo to zawodnicy z DPD Areny starają się tonować kibicowskie nastroje. – Wszystko poszło po naszemu, ale niektóre mecze mogły być zagrane lepiej. Mogliśmy je wygrać bardziej pewnie. Na razie nie ma co się cieszyć, bo to dopiero pierwsza runda. Wszystko okaże się po końcu drugiej – uważa Jakub Brzeziński, skrzydłowy KPR-u Legionowo. Wiadomo, dopóki piłka w grze, wiele może się zdarzyć. Tak czy inaczej, otwarta pozostaje kwestia, czy wywalczony na parkiecie awans pozwoli drużynie prowadzonej przez Marcina Smolarczyka i Michała Prątnickiego znów występować na boiskach PGNiG Superligi.

Jak pamiętamy, w poprzednim sezonie klub nie zdołał zgromadzić wymaganego przez jej władze dwumilionowego budżetu. I trudno przypuszczać, że w kolejnym – gdy pandemia odcisnęła jeszcze wyraźniejsze skutki na życiu gospodarczym kraju – będzie miał łatwiejsze zadanie. Na razie jednak legionowscy szczypiorniści takimi przeszkodami zdają się nie przejmować. Ich strategia na drugą rundę rozgrywek pozostała właściwie taka sama. – Chcielibyśmy pokazać się z jak najlepszej strony i wszystko to, co dajemy z siebie na treningach, później demonstrować na boisku, aby to wyglądało jak najlepiej i szło zarówno po myśli trenerów, jak i naszej. Tak abyśmy po każdym meczu mogli w szatni cieszyć się z wygranej – dodaje Kuba Brzeziński.

Na takie emocje trzeba jednak będzie jeszcze trochę poczekać. Jeśli nic się nie zmieni, pierwszy ligowy mecz po zimowej przerwie KPR rozegra dopiero w sobotę szóstego lutego, podejmując w DPD Arenie ekipę AZS-u UW Warszawa.

Poprzedni artykułŚmieciarze na celowniku
Następny artykułSieciowe ferie z lamusa
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.