Pandemia sprawiła, że w tym sezonie – o czym wcześniej informowaliśmy – legionowska Lodowa Arena raczej nie pokryje się w środku lodem. Mimo to zarządzany przez spółkę KZB obiekt ani myśli zapadać w zimowy sen. W dużej mierze dlatego, że już na etapie projektowania zadbano o jego uniwersalność.

Teraz, dzięki sztucznej nawierzchni do trenowania piłki nożnej, można zbierać owoce elastyczności, z jaką inwestor podszedł do przeznaczenia budowli. – Głównie, tak jak było to założone w projekcie, służy ona najmłodszym adeptom piłki nożnej. Także ze względu na bezpieczeństwo tej hali, aby starsze roczniki za mocno jej swoją grą nie dewastowały. Wiadomo, że w tych młodszych rocznikach i piłka, i siła uderzenia są na tyle małe, że nie mają prawa powstać żadne szkody z tytułu użytkowania tego obiektu – twierdzi Dariusz Ziąbski, kierownik Stadionu Miejskiego w Legionowie.

Kiedy tylko oficjalnie „odgwizdano” oddanie jej do eksploatacji, pod dachem Lodowej Areny szybko zaroiło się od młodych futbolistów. – I tak od września, kiedy mogliśmy tu wejść, gros zespołów Legionovii Legionowo, jak i AP 11 korzysta z tego boiska codziennie od około szesnastej do godzin wieczornych – dodaje prezes Legionovii Legionowo. Warunkami atmosferycznymi trenerzy ani początkujący piłkarze przejmować się nie muszą. A skoro tak, cytując kabaretowych klasyków, „haratać w gałę” mogą tam do woli. Co istotne, dzięki swej nowatorskiej konstrukcji legionowska hala dobrze wypada również pod kątem kosztów eksploatacji. – Jeśli chodzi o samo granie, nie ma tu klasycznych bramek. Są za to mniejsze i miękkie, przystosowane specjalnie dla dzieci. A co do kosztów, dopóki było widno, prawie nie korzystaliśmy ze sztucznego oświetlenia. Teraz, kiedy dzień jest krótszy, oczywiście zapalamy światło, ale też w miarę możliwości ograniczamy jego natężenie, aby nie generować dodatkowych kosztów dla zarządzającej Lodową Areną i całym Stadionem Miejskim spółki KZB Legionowo – mówi Dariusz Ziąbski.

Kosztów, które w przypadku używania każdego obiektu – mniejsze lub większe – zawsze być muszą. Korzyści, jakie za sprawą istnienia Lodowej Areny odnoszą mieszkańcy, nie sposób jednak przeliczyć na pieniądze. Dość powiedzieć, że dzięki niej na prowadzone przez Legionovię treningi może przychodzić ponad setka dzieci więcej. W skali miasta to bardzo dużo, zwłaszcza w czasie pandemii, gdy alternatywą dla zajęć piłkarskich byłoby najczęściej siedzenie w domu. – To jest taka nasza perełka, z tego względu, że w naszej akademii, jednej i drugiej, mamy tak dużo dzieciaków, że boisko i Orlik na stadionie już nie wystarczają. Okalające plac gry bandy zapewniają dzieciom bezpieczeństwo, także trenerzy mają je cały czas pod kontrolą. Teraz, w związku z sytuacją, jaka jest w kraju, dzielimy trenujące grupy, aby przestrzeni dla każdego dziecka było jak najwięcej – zapewnia kierownik stadionu.

Jak zatem widać, Lodowa Arena nawet bez lodu przez cały rok tętni życiem. I dobrze, bo po to ją przecież zbudowano.

Poprzedni artykułPrzychodnia już po remoncie
Następny artykułKultura po sieci
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.