W meczu czwartej kolejki I ligi piłki ręcznej w grupie C KPR Legionowo podjął w niedzielę (11 października) kiepsko się dotąd spisujący KS Uniwersytet Radom. Grający jak profesorowie gospodarze dali „studentom” pouczający wykład i odnieśli kolejne w tym sezonie zwycięstwo.

Festiwal strzelecki rozpoczął w drugiej minucie Tomasz Kasprzak, po czym za moment dołożył kolejną bramkę. Co prawda goście po chwili odgryźli się golem, jednak grający z większym animuszem gracze KPR-u też nie próżnowali i w piątej minucie prowadzili 4:2. Ale po odparciu pierwszego impetu gospodarzy radomianie dość szybko weszli w mecz i przez pewien czas trwała gra punkt za punkt. Kiedy po błędzie gości i udanej kontrze miejscowi wyszli na 7:4, zgromadzeni w DPD Arenie kibice mogli mieć nadzieję na początek dominacji ich drużyny. I gdyby nie jej mała skuteczność w obronie i dobra postawa bramkarza gości, już w początkowej fazie spotkania pewnie tak by się stało. Lecz póki co nie dawali się oni zgubić. W piętnastej minucie przegrywali 6:9 i po wziętym przez ich trenera czasie zamierzali zmniejszyć dystans do faworyzowanych gospodarzy. Zamiast tego, po sprytnym rzucie Kamila Cioka, legionowianom udało się wyjść na 11:7. Broniąc się, gracze obu ekip nie przebierali w środkach, więc żółte kartki, na przemian z dwuminutowymi karami, sypały się gęsto. Kiedy zbliżała się decydująca faza pierwszej części meczu, radomianom udało się zmniejszyć przewagę do jednej bramki (10:11), na szczęście tylko na moment. Było jednak jasne, że trzeba na nich uważać i do samego końca zachować odpowiednią koncentrację. W odbudowaniu przewagi wydatnie pomógł KPR-owi bramkarz Tomasz Szałkucki, który kilka razy uratował drużynę od straty gola. W efekcie na dwie minuty przed końcem prowadziła ona 14:10 i nie ulegało już wątpliwości, że to jej zawodnicy zejdą na przerwę w lepszych nastrojach. Pierwszą partię meczu, zaliczając piorunujący finisz, KPR wygrał 16:11. Blisko trzystu zgromadzonych w DPD Arenie kibiców mogło mieć powody do zadowolenia.

W drugiej połowie punktowanie rozpoczęli wprawdzie goście, ale już po chwili Michał Prątnicki znów zwiększył dystans. Obie ekipy nie przeszkadzały sobie zbytnio w obronie, dzięki czemu przez dobrych kilka minut gole padały raz z jednej, raz z drugiej strony boiska. Pierwsi z tego schematu wyłamali się miejscowi, przez co w 38 minucie prowadzili już tylko 19:16. Odpowiedzią KPR-u była szybka, widowiskowa kontra i bramka Maksymiliana Śliwińskiego. Kilkadziesiąt sekund później ten sam zawodnik wyprowadził swoją drużynę na 21:16. Teraz znów mogła ona uspokoić grę i metodycznie rozpracowywać obronę rywali. W 44 minucie, przy siedmiobramkowym prowadzeniu gospodarzy, szkoleniowiec drużyny z Radomia ponownie wziął czas. Szanse na osiągnięcie w Legionowie dobrego szybko się bowiem oddalały. Zwłaszcza że gospodarzom zaczęła pomagać nawet poprzeczka ich bramki. Dość powiedzieć, że w 49 minucie KPR prowadził już 29:16! To była deklasacja i w tym momencie nic nie mogło pozbawić go trzech punktów. Oczywiście cały czas na takiej „petardzie” zawodnicy z DPD Areny grać nie mogli. W końcówce spotkania zwolnili tempo, pozwalając rywalom odrobinę zmniejszyć rozmiary porażki. Legionowianie odprawili przeciwników z Radomia 34:22 i odnieśli trzecie zwycięstwo w tegorocznych rozgrywkach. Po czterech kolejkach KPR, mając do rozegrania jedno zaległe spotkanie, zajmuje drugie miejsce w tabeli grupy C.

KPR Legionowo – KS Uniwersytet Radom 34:22 (16:11)

Poprzedni artykułCzas na Rupieciarnię
Następny artykułDeKUPAż po legionowsku
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.