Początek roku szkolnego w legionowskiej i powiatowej oświacie należy do wyjątkowych nie tylko z powodu pandemii. Proces edukacyjny komplikuje również plaga fałszywych informacji o zagrożeniach, wysyłanych drogą elektroniczną do placówek oświatowych. Fałszywych, lecz powodujących całkiem realne konsekwencje.

Zaczęło się od razu po wakacjach. – Od 1 września otrzymujemy informacje od dyrektorów szkół i przedszkoli o powtarzających się alarmach związanych z podłożeniem w placówce ładunku wybuchowego lub niebezpiecznej, toksycznej substancji. Pierwsze alarmy dotyczyły II liceum ogólnokształcącego i przedszkola miejskiego nr 9. Te placówki zostały najbardziej dotknięte alarmami, ponieważ we wrześniu trzy razy były z tego powodu ewakuowane – mówi naczelnik wydziału edukacji UM w Legionowie. Dyrektor PM nr 9 potwierdza: – Najbardziej uciążliwa była ta pierwsza ewakuacja. W sytuacji, kiedy w przedszkolu są zupełnie nowe dzieci – maluchy, które w tym roku nie mogły przejść tradycyjnego procesu adaptacji, to było ogromne wyzwanie dla pracowników przedszkola. Zarówno nauczycieli, jak i pozostałej obsługi. I tutaj mieliśmy najwięcej problemów, chociaż ewakuacja przebiegła nad podziw sprawnie. Może też dlatego, że warunki pogodowe pozwoliły na to, żebyśmy wyszli na plac, do punktów zbornych, w kapciach, nie zakładając dzieciom bucików. Przydała się też inwencja nauczycieli, którzy ogłaszali konkursy na najszybsze opuszczenie sali czy dobiegnięcie do kącika dla ptaków – przyznaje Beata Piasecka.

Przy tego rodzaju akcjach trudno jednak zawsze liczyć na szczęśliwe zbiegi okoliczności. Nic dziwnego, że seria fałszywych alarmów budzi duży niepokój także wśród zwierzchników lokalnej oświaty. – Myślę, że to realny problem, jeżeli właściwie codziennie jest jakiś alarm i następuje ewakuacja placówki oświatowej, albo na terenie miasta, albo na terenie powiatu. To jest zagrożenie zarówno dla mienia, jak i dla zdrowia i życia ludzi. Zawsze przy tego typu ewakuacji może dojść do jakiegoś nieszczęśliwego wypadku. Na szczęście mamy jeszcze dobrą pogodę, ale za chwilę może przyjść już ta prawdziwa polska jesień, nie złota, lecz przynosząca deszcze, słotę, wiatr i temperaturę w okolicach zera stopni. A wtedy te ewakuacje staną się już niestety niebezpieczne dla zdrowia. Mamy okres pandemii, zwiększonej liczby zachorowań na grypę i to nie jest dobry czas na tego typu wydarzenia – uważa Piotr Zadrożny, zastępca prezydenta Legionowa.

Tymczasem nieznani dotąd sprawcy zdają się pracować na pełnych obrotach. – Łącznie osiem placówek zostało dotkniętych tymi alarmami. Oprócz dwóch wcześniej wymienionych były to jeszcze przedszkola miejskie nr 3, nr 5, nr 10, zespół szkolno-przedszkolny na ul. Jana Pawła I i szkoła podstawowa nr 1. W przedszkolu miejskim nr 11 mieliśmy taką sytuację, że e-mail o podłożeniu toksycznej substancji został odczytany dopiero kolejnego dnia, w związku z tym nie odbyła się ewakuacja, natomiast policja ten e-mail zabezpieczyła – informuje Anna Łasińska.

Z nieoficjalnych doniesień wynika, że jedno ostrzeżenie nadeszło do Legionowa z Turcji, zaś kilka innych ze strony amerykańskiej uczelni wojskowej. Wiadomo jednak, że hakerzy stosują triki uniemożliwiające namierzenie ich komputera, więc szanse na złapanie sprawców wydają się znikome. Mniej więcej tak samo, jak – i to akurat dobra informacja – groźba bombowego lub chemicznego ataku. Ale bez względu na jego prawdopodobieństwo, trzeba postępować zgodnie z przyjętymi procedurami. – W przypadku otrzymania takiej wiadomości zawsze dyrektor kontaktuje się z najbliższą powiatową jednostką policji i w porozumieniu z nią zarządza ewakuację. Odbywa się ona w sposób standardowy, określony w przepisach prawa. Wiadomo, celem ewakuacji jest jak najszybsze opuszczenie budynku – mówi naczelnik miejskiego wydziału edukacji.

Najtrudniej, jak już wspomniano, taką konieczność wytłumaczyć przedszkolakom. – Na szczęście nie reagują nerwowo, zawsze traktując to jako pewne wyzwanie. To także duża praca nauczycieli i zasługa naszych prowadzonych od lat ćwiczeń, które skupiają się nie tylko na skuteczności ewakuacji i wypełnieniu wszystkich procedur, ale też pracujemy nad tym, aby nie powodować odruchu paniki, nie podnosić zbyt mocno głosu, aby dzieci nie odczuwały nerwowej atmosfery. Prowadząc zajęcia edukacyjne z dziećmi, zawsze zwracamy uwagę na to, że słuchanie poleceń nauczyciela i dyscyplina w tym momencie warunkuje to, że są bezpieczne – podkreśla dyr. Beata Piasecka.

Tak czy inaczej, w szkołach co najmniej dwugodzinne „ewakuacyjne” przerwy w lekcjach to coraz większy problem. Zwłaszcza gdy powtarzają się one zbyt często. – Proszę pamiętać, że to rozbija pracę placówek i zakłóca proces nauczania. Tego typu alarmy, ewakuacje powodują, że są odwoływane zajęcia, a jak wiemy, są jeszcze zaległości z roku ubiegłego, wynikające chociażby ze zdalnego nauczania, dlatego utrudnia to cały proces edukacyjny – przypomina Piotr Zadrożny.

Póki co legionowski ratusz zwrócił się do Komendy Powiatowej Policji z apelem o szczególne potraktowanie sprawy fałszywych alarmów w placówkach oświatowych. I oczywiście szybkie wyłowienie z sieci ludzi, którzy za nimi stoją. Także po to, aby sądy miały możliwość postawienia im nagannej oceny z zachowania.

Poprzedni artykułKlasówki na mokro
Następny artykułPstryk i nagroda!
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.