Legionowską Poczytalnię, podobnie jak inne krajowe biblioteki, również dotknęły konsekwencje pandemii. Zarówno jeśli chodzi o czytelnictwo, ale też projekty wykraczające poza działalność kojarzoną z tego typu placówkami. Mimo to postarano się, aby koronawirus nie wysłał ich na kwarantannę. Póki co, z sukcesem.

Pierwsza z kulturalnych inicjatyw, opatrzona nazwą „Zinoteka”, doszła już do skutku. Z mecenasem w postaci Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego inaczej jej po prostu nie wypadało… – „Zinoteka” to taki projekt obejmujący działania wokół zinów, czyli małych, niezależnych utworów, które każdy sam może stworzyć. Właśnie w ramach tego projektu chcemy przekonywać, że każdy może zostać twórcą i wykonać własny zin. Nasze zinowe święto zaplanowaliśmy na początek września – zapowiadała pod koniec wakacji Karolina Błaszczak-Modzelewska, zastępca dyr. Miejskiej Biblioteki Publicznej w Legionowie.

Jak postanowiono, tak zrobiono. W pierwszą sobotę miesiąca Poczytalnię wzięli we władanie fani zinów, komiksów oraz literatury niezależnej. Fani, lecz także uznane w tych dziedzinach autorytety. Zaproszenie organizatorów przyjęli związani z nimi twórcy, tacy jak Edyta Bystroń, Łukasz Kowalczuk, Konrad Trzeszczkowski oraz ilustratorka książek dla dzieci Ola Cieślak. Przewodnim motywem prowadzonych przez nich tego dnia warsztatów była „Balladyna” Juliusza Słowackiego. Przewodnim i jak się okazało, chwytliwym. Jego szkolne konotacje nie odstraszyły miłośników zinów, którzy na cały dzień zanurzyli się w barwnym świecie plastycznej kontrkultury.

Wszyscy razem, ale jednak – ze względów bezpieczeństwa – trochę osobno. – Musieliśmy odrobinę zmienić zaplanowaną formułę spotkań i warsztatów. Każdy uczestnik oczywiście musi być wyposażony w maseczkę, do ich dyspozycji są także rękawiczki oraz płyn do dezynfekcji rąk. W miarę możliwości dbamy też o zachowanie odpowiedniej odległości, a jeśli nie jest to możliwe, prosimy o pracę podczas warsztatów w maseczkach – dodaje bibliotekarka.

Kolejnym wydarzeniem, które jesienią znajdzie w Poczytalni swój finał, jest Biblioteka Roślin. Tu także pomysłodawcy mają nadzieję, że dotrwa on do niego cały i zdrowy. Nadzieję, którą symbolizuje przecież właśnie zieleń. – To nasz ekologiczny projekt, dofinansowany przez Fundusz Naturalnej Energii, w którym próbujemy stworzyć i skatalogować rośliny, jakie do tej pory mieliśmy w bibliotece – a było ich ponad sto. Staramy się wzbogacić ten zbiór dzięki hojnym darom czytelników. A finał tego działania, czyli festiwal roślinny, zaplanowaliśmy na 10 października. Wtedy przed nami spotkanie z Katarzyną Enerlich – popularną autorką, ale też pasjonatką ziół i ekologii. Z kolei Dzielnik Roślinny to nazwa wydarzenia, podczas którego będzie można do nas przyjść z własną roślinę albo zabrać jedną z tych przygotowanych w bibliotece. Zaplanowaliśmy też coś dla najmłodszych: będzie to spektakl Fundacji Sztuki Ciała, podczas którego będziemy podsłuchiwać, o czym rozmawiają rośliny – wylicza wicedyrektor legionowskiej biblioteki.

Jeśli wśród poruszanych przez nie tematów jest także historia, spodoba im się na pewno projekt, jaki Poczytalnia zostawiła sobie na listopad. Ma on być zdominowany przez odkrywanie wspólnie z czytelnikami lokalnej przeszłości. – Zajmujemy się tym już od jakiegoś czasu, jednak właśnie na ten miesiąc zaplanowaliśmy dwa wydarzenia kończące projekty „Niknące obrazy” oraz „W cieniu wielkiej bitwy”, które zostały dofinansowane przez Biuro Programu Niepodległa. Najpierw zaprosimy na słuchowisko i warsztaty rodzinne, które je poprzedzą, a następnie na dwie wystawy. Jedna z nich będzie poświęcona wybranej postaci z terenu powiatu legionowskiego mającej związek z Bitwą Warszawską. Przy tym projekcie współpracujemy z Akademią Opowiadaczy, a merytorycznie wspiera nas Mazowieckie Instytut Kultury – mówi Karolina Błaszczak-Modzelewska.

Jak zatem widać, w legionowskiej bibliotece przed skutkami pandemii opuszczono szlaban. I kulturalnie dano jej do zrozumienia, żeby trzymała się z daleka.

Poprzedni artykułInwestycyjna ewolucja
Następny artykułTriathlon po serocku
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.