fot. Daniel Kaczmarczyk

Strażacy z legionowskiej OSP właściwie nigdy nie narzekają na nudę. Szeroki zakres działań, w jakich biorą udział, sprawia, że zawsze jest coś do zrobienia. Ostatnio, w efekcie pandemii koronawirusa, druhom przybyły jeszcze kolejne zadania. Realizowane, rzecz jasna, jak to u nich – na ochotnika.

Strażaccy ochotnicy słyną z tego, że nie boją się nowych wyzwań. Dlatego również do starć z niewidzialnym wrogiem podeszli spokojnie i bez lęku. – Nawiązaliśmy ścisłą współpracę z legionowskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Dyrektor Anna Brzezińska stara się pomagać tym ludziom, a my im dostarczamy żywność. Możemy docierać również tam, gdzie są osoby ze stwierdzonym koronawirusem. Miasto zakupiło nam odpowiedni sprzęt ochrony osobistej, mamy specjalne kombinezony, gogle, przyłbice, rękawice. Ostatnio dostaliśmy też na ten cel dotację od marszałka województwa mazowieckiego. Jesteśmy więc w pełni zabezpieczeni i zdolni do wykonywania nawet zadań z podwyższonym ryzykiem – zapewnia Tomasz Kołodziński, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Legionowie.

Oprócz dostarczania żywności ochotnicy działali też jak gdyby w drugą stronę – wyrzucając śmieci osób zakażonych lub mogących mieć koronawirusa. Ze względu na konieczność zapewnienia ratownikom ochrony, te prozaiczne z pozoru czynności wymagały sporo czasu, wysiłku i zaangażowania. – Później to się trochę zmieniło i po złagodzeniu obostrzeń sanitarnych mieliśmy nieco łatwiej. Ale bez względu na to zawsze jesteśmy gotowi do pomocy: pani Anna dzwoni, daje nam adres, a my odbieramy z OPS-u paczki i jedziemy do ich adresatów. Nie ma problemu – dodaje prezes.

Legionowscy druhowie są oczywiście świadomi czyhających na nich zagrożeń. Ale po pierwsze, wiedzą jak ich unikać, po drugie zaś liczą, że dzięki przejęciu siedziby po zawodowych strażakach będzie im na ochotniczej służbie trochę łatwiej. – Zawsze jest ryzyko. Ale poprzez takie drobne rzeczy, jak choćby nagrody dla strażaków – a pamiętajmy, że jest to służba ochotnicza – lub stworzenie im odpowiednich warunków, staramy się czynić ją łatwiejszą. Wkróce będą oni mieli wreszcie wygodne pomieszczenie, gdzie będą mogli usiąść, odpocząć, poczekać. Teraz po prostu mamy gdzie oczekiwać na akcje. Będziemy się starali tak zorganizować czas wolny w OSP, żeby można było na przykład podłączyć komputer, wykonać jakąś zdalną pracę, no i wiadomo – „przy okazji” wyjeżdżać! – śmieje się Tomasz Kołodziński.
Oby tylko wyjeżdżać jak najrzadziej. O swoim poświęceniu i odwadze członkowie OSP przekonywać nikogo już nie muszą. Mieszkańcy Legionowa przez lata zdążyli nabrać pewności, że na miejskich ochotników można liczyć.

Poprzedni artykułO mały włos od kołtunerii
Następny artykułZnęcał się nad matką
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.