fot. LTS Legionovia

Korzystając z zawartości facebookowego profilu LTS Legionovii Legionowo, publikujemy rozmowę z Hanną Tylską, utalentowaną przyjmującą najlepszego klubu żeńskiej siatkówki młodzieżowej w Polsce. Nie tylko w opinii jednej z jego czołowych zawodniczek.

Twój kolejny sezon w LTS Legionovii dobiega końca. Czy można powiedzieć, że Legionovia to twój drugi dom?

Tak, to prawda. Zdecydowanie czuję się w Legionowie teraz praktycznie lepiej niż w domu. Bo w domu, wiadomo, jestem rzadko – może trzy razy w roku. Poznałam tutaj świetnych ludzi, których mogę nazwać rodziną. Jeśli chodzi o klub i ludzi z Legionowa, ze szkoły, to są na pewno znajomi na całe życie.

Jaka atmosfera panuje w LTS Legionovii?

Na pewno rodzinna, świetna i naprawdę super. Czujemy się wszyscy jak rodzina, możemy na sobie polegać. Lepszej atmosfery nie mogłabym sobie wymarzyć.

Na ile istotne jest dla ciebie to, że w LTS nie pracujesz tylko z jednym trenerem, a całym zespołem szkoleniowców?

To na pewno bardzo ważne. Każdy trener ma swój sposób patrzenia na każdą zawodniczkę. Niektórzy wolą skupić się na przyjęciu, inni na prowadzeniu ręki do ataku. I myślę, że to jest naprawdę super, bo na każdym treningu dostajemy masę uwag, które każda z nas układa sobie potem gdzieś w głowie. (…) Przez to możemy się stawać coraz bardziej kompletnymi zawodniczkami.

Ile dla ciebie znaczy możliwość trenowania z koleżankami z drużyny seniorskiej?

Przez to, że byłam kadetką, to było takie moje małe marzenie, żeby piąć się coraz wyżej i zaistnieć w seniorkach. Granie na treningu z takimi nazwiskami to dla mnie coś wielkiego. Powiem szczerze, Maja Tokarska to moja idolka z dzieciństwa i to był dla mnie szok grać z nią na boisku, skakać z nią do podwójnego bloku. Tyle uwag, ile dostawałam po każdej akcji od trenerów – nie tylko od Alessandro Chiappiniego, lecz od całego sztabu szkoleniowego – sprawiło, że z jednego treningu mogłam wyciągnąć tak wiele. Bardzo się cieszyłam z takiej szansy.

Jak oceniasz opiekę fizjoterapeutek?

Nasze panie fizjoterapeutki są najlepsze na świecie: i pod względem charakteru, i na pewno znają się na swojej robocie. Nieraz wychodziłyśmy poobijane, ale wiadomo, to jest dla naszego dobra. Możemy skorzystać z ich pomocy w każdej chwili. Pani Marta zawsze zarywała dla nas nocki, kiedy było to potrzebne i każda z nas bardzo to docenia. Na własnej skórze poznałam, jak boli na przykład rozmasowywanie „czwórki”, ale to jest dla naszego dobra i bardzo się cieszę, że mamy taką opiekę.

Jak oceniasz zaplecze klubu (szkoła, bursa)? Na ile jest to pomocne?

To z pewnością bardzo pomocne, szczególnie gdy mamy treningi o siódmej rano. Gdybyśmy miały jeszcze gdzieś iść, to nie wiem, co by to było. A tak schodzimy sobie tylko po schodach i można powiedzieć, że trenujemy w domu. Po szkole tak samo: idziemy od razu na trening, po treningu prysznic i mamy tyle czasu na naukę, że spokojnie możemy wszystko ogarnąć. Posiłki też mamy w jednym miejscu, więc nie musimy nigdzie chodzić. I to jest super.

Czy poleciłabyś młodszej koleżance dołączenie do LTS Legionovii?

Tak. Myślę, że decyzja, którą podjęłam cztery lata temu wraz z rodzicami, była najlepszą w moim życiu. Dziękuję rodzicom za to, że zgodzili się mnie tu puścić. Przez pierwszy rok czułam się trochę obco. Wiadomo, miałam 13 lat. Ale potem cały czas stawiałam na rozwój i to się opłaciło. Jak na swój wiek, osiągnęłam jakiś tam sukces, poznałam wielu wspaniałych ludzi, dlatego gdybym mogła, zrobiłabym to jeszcze raz.