Mariusz Mikołajek z Born2Dance Studio, jeden z pomysłodawców i organizatorów legionowskiego turnieju Time for Dance, opowiedział „Miejscowej na Weekend” o tym, po czym poznać dobrego tancerza i co zrobić, aby nim zostać.

– Przy okazji festiwalu tanecznego, który ściągnął do Legionowa całą krajową czołówkę, warto porozmawiać o tym, co się tu tańczy. Jakie są charakterystyczne cechy poszczególnych stylów?

– Hip-hop jest typowym tańcem ulicznym. To muzyka ze Stanów Zjednoczonych, robiona tam od wielu lat. Tanecznie przeszło to z typowego rapu do hip-hopu. Ten styl przyjechał więc zza oceanu i zdobył u nas bardzo wielu fanów. Wzięło się za to bardzo dużo grup, no a poziom tego jest na świecie kosmiczny. Doskonale tańczące grupy są też w Polsce. Disco dance to z kolei świetna, rytmiczna muzyka, bardzo dynamiczna, wymagająca od tancerzy dobrego rozciągnięcia i sprawności, no i niebywałej kondycji. Modern czy jazz – wiadomo, piękna, liryczna muzyka i wspaniała technika. Każdy z tych tańców opiera się na zupełnie innej technice tanecznej, zupełnie innym przygotowaniu. W jednym potrzeba więcej akrobatyki, w drugim gimnastyki, a w trzecim pięknej płynności i świetnej „podłogi”, żeby złapać te trzy poziomy tańca. Różnią się te wszystkie tańce ogromnie. W zasadzie można by wyłączyć muzykę, popatrzeć na tancerza i od razu wiadomo, co tańczy. Ale najfajniejsze jest to, że właściwie może on nawet tylko iść i już po samym chodzie oraz kostiumie da się ocenić, co on tak naprawdę tańczy.

– W tym, co dla laika wydaje się bardzo podobne, zawiera się zatem mnóstwo tanecznej treści. Jak wybrać styl dla siebie najwłaściwszy?

– Jeżeli młody człowiek ma ochotę potańczyć w dresach, typowo na ulicy: może trochę breaka, trochę electric boogie, trochę popu, funky. Znowu idzie gdzie indziej i tańczy disco. A jeśli chce wyjść od klasyki i pięknie „popływać”, wybiera jeszcze inny taniec. Więc dla każdego znajdzie się co coś miłego i dobrego.

– Rywalizacja podczas turnieju miła już często nie jest. Dla uczestników bywa natomiast stresująca. Na co głównie zwracają uwagę jurorzy?

– Przede wszystkim zaczyna się od techniki – to jest podstawa. Bierze się ją pod lupę, żeby zakwalifikować tancerza i określić, na jakim jest poziomie. Później dochodzi jeszcze image, później show, jak się zachowuje, jak odbiera muzykę – te wszystkie czynniki mają wpływ. Dochodzi również różnorodność ruchów, w hip-hopie na przykład sprawność fizyczna. Ale też wyczucie muzyki, które stanowi fundament w każdym tańcu. Muzyka musi tak grać z tancerzem, żeby stanowili jedność. Jeżeli tancerz swoje, a muzyka swoje, to bardzo łatwo to ocenić. A jeżeli wspólnie „płyną”, robi się fajnie, bo nawet laik jest w stanie to docenić. Widać, kiedy tancerz ma świetnie przygotowany każdy ruch, każdy dźwięk, każde słowo. Robi się ruchy do sylab, do synkopy – każdy choreograf ma swoje sposoby, żeby zadziwić publiczność i oczywiście podnieść ocenę u sędziów.

– Mało kto wie, że całkiem niedawno Legionowo stało się kolebką nowego stylu tańca. Proszę opowiedzieć o nim coś więcej.

– Mamy swoją rodzimą konkurencję, którą przed pięcioma laty tu wymyśliliśmy – performing art improvisation, która zdobywa poklask nie tylko w Europie, bo mocno zainteresowała się nią nawet światowa federacja i właściwie już chyba nawet w tym roku znajdzie się ona na mistrzostwach świata. Bardzo dużo tancerzy modernowo-jazzowych ściąga się na tą konkurencję, bo uznają ją za bardzo fajną i dobrą. Tańczą do muzyki, nie układając choreografii. Improwizują, czyli pokazują swój wysoki kunszt, dlatego że jest to konkurencja dla tancerzy już naprawdę zaawansowanych.

– A jak zaawansowany pod względem swej renomy jest legionowski turniej Time for Dance? Sądzi pan, że zna tę imprezę już cała Polska?

– Każdy organizator będzie chwalił swoją i mówił, że jest najlepsza w kraju. A ja mówię: od poziomu średniego w górę każda impreza jest świetna. A my na pewno poniżej niego nie schodzimy. Przez dwa dni wystąpiło u nas 1600 tancerzy, co świadczy o tym, że chcą oni tu przyjeżdżać, zresztą z roku na rok jest ich coraz więcej. Nawet kiedy kluby nie mogą przyjechać, to dzwonią do mnie i mówią, że im przykro, ponieważ – z reguły ze względów finansowych – nie przyjadą, ale szykują się już na przyszły rok. Poza tym faktem jest, że Time for Dance to pierwsza taneczna impreza w roku, jak gdyby otwarcie tanecznego sezonu w Polsce. Nic dziwnego, że widać tutaj tak wielu ludzi.