fot. arch.

W poprzednim sezonie Legionovii KZB Legionowo nie tylko dobrze szło w rozgrywkach ligowych, ale też i całkiem nieźle drużyna zaprezentowała się w Pucharze Polski. Odpadła z niego dopiero w 1/16, a wyeliminował ją jeden z najbardziej utytułowanych klubów piłkarskich w Polsce, Górnik Zabrze.

Dwie przeszkody na drodze

Zanim jednak Legionovia miała szansę zmierzyć się z ekstraklasowym zespołem, musiała pokonać jeszcze dwóch rywali. Pierwszym z nich była drugoligowa Stal Stalowa Wola. Spotkanie obu tych drużyn rozegrano 8 sierpnia 2018 roku. Początek meczu nie wskazywał na to, że to Legionovia awansuje dalej. Po 30 minutach gry legionowianie przegrywali już bowiem 0:2. Na drugą połowę drużyna z Parkowej wyszła całkiem odmieniona, a prawdziwy piłkarski koncert dał Piotr Krawczyk, który zaliczył w tym meczu hat tricka. Pierwszą bramkę zdobył w 57 minucie, drugą trzy minuty później, a trzecią w 89 z rzutu karnego. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem legionowian 3:2.

W kolejnej rundzie rywalem naszej drużyny był pierwszoligowy GKS Tychy, z którym Legionovia zmierzyła się na własnym boisku 26 września 2018 roku. W tym spotkaniu gospodarze także musieli gonić wynik, w 18 minucie GKS wyszedł bowiem na prowadzenie. W 40 minucie, za sprawą Daniela Gołębiewskiego, Legionovia doprowadziła do wyrównania. Wynik spotkania na 2:1 ustalił niezawodny Piotr Krawczyk. Zwycięską bramkę zdobył w 80 minucie, i to ponownie z rzutu karnego.

Wykopani przez Górnika

Sensacji – bo za taką należałoby uznać każdy wynik, który nie byłby zwycięstwem Górnika Zabrza – nie było, ale wstydu też nie. Legionovia KZB Legionowo w 1/16 Pucharu Polski postawiła swojemu utytułowanemu przeciwnikowi trudne warunki i przez dużą cześć spotkania grała z nim jak równy z równym. Rywalizacja zakończyła się ostatecznie zwycięstwem Górnika 1:0, a bramkę na miarę awansu zdobył najlepszy strzelec zabrzan, Igor Angulo. Mimo tego, że mecz był rozgrywany w środku tygodnia i praktycznie w południe, to na stadionie przy Parkowej zgromadził się niemal komplet publiczności. Ale nic w tym dziwnego, bo do Legionowa przyjechał przecież 14-krotny mistrz Polski, 4-krotny wicemistrz Polski, 6-krotny zdobywca Pucharu Polski, zdobywca Superpucharu Polski oraz Pucharu Ligi, a także finalista Pucharu Zdobywców Pucharów oraz ćwierćfinalista Pucharu Mistrzów i Pucharu Intertoto. W jego barwach grały takie sławy, jak Włodzimierz Lubański, Andrzej Szarmach, Jerzy Gorgoń, Andrzej Iwan, Tomasz Hajto, Andrzej Niedzielan, czy Arkadiusz Milik.

Początek spotkania nie wskazywał jednak na to, że na boisku spotkały się drużyny, które dzieliła różnica aż trzech klas rozgrywkowych. Legionovia nie przestraszyła się swojego utytułowanego rywala i przez znaczną część pierwszej połowy grała z nim jak równy z równym. Nie wiadomo, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby w pierwszym kwadransie meczu piłka kopnięta przez Eryka Więdłochę zamiast w słupek, trafiła w siatkę bramki zabrzan. W pierwszych 45 minutach meczu gospodarze mieli jeszcze dwie doskonałe okazje do strzelenia gola, ale brakowało im szczęścia. Natomiast doświadczony Górnik swoje sytuacje, których zresztą wiele nie było, potrafił wykorzystać. W 17 minucie na listę strzelców wpisał się snajper zabrzan Igor Angulo. I jak się okazało, było to jedyne celne trafienie w tym spotkaniu. W drugiej połowie widać było, że gości zadowala skromne prowadzenie i być może mając świadomość czekającego ich trudnego wyjazdowego starcia z Legią Warszawa, postanowili dokończyć mecz jak najmniejszym nakładem sił Górnik bronił się niemal całą jedenastką, a Legionovia nie za bardzo miała pomysł na to, jak sforsować szyki obronę gości.

– To był bardzo trudny mecz. Trenerowi Bartoszowi Tarachulskiemu udało się tu zbudować bardzo silny, ambitny zespół i wiedzieliśmy, że czeka nas tu ciężkie spotkanie. Jak widać po tej, ale i poprzedniej rundzie, mecze pucharowe rządzą się swoimi prawami i dlatego cieszymy się, że jesteśmy w kolejnym etapie Pucharu Polski – powiedział po meczu Marcin Brosz, trener Górnika Zabrze. – Pomimo porażki jestem zadowolony z postawy mojej drużyny. Zawodnicy pokazali się z dobrej strony. Momentami grali naprawdę świetny futbol. Szkoda tej pierwszej połowy, kiedy to stworzyliśmy sobie trzy doskonałe sytuacje do zdobycia bramki. Jeśli z takim przeciwnikiem się tego nie wykorzystuje, to trudno mówić o wygraniu meczu. W drugiej połowie czegoś zabrakło i nie byliśmy już w stanie stwarzać sobie dogodnych sytuacji – dodał Bartosz Tarachulski, trener Legionovii KZB Legionowo.