fot. arch.

Sytuacja, z jaką Polska i świat mają teraz do czynienia, jest bez wątpienia nadzwyczajna. A to oznacza, że wobec zagrożenia rozprzestrzenianiem się wirusa trzeba przedsięwziąć wszelkie możliwe środki – zarówno w skali całego globu, jak i na własnym podwórku. Również w Legionowie, na tym spółdzielczym.

Choć sytuacja jest niezwykła, warto zacząć od zwykłej, łatwej do zastosowania profilaktyki. – Prośba z naszej strony o to, żeby ograniczyć wizyty: czy to w administracji, czy w biurowcu spółdzielni. Tylko jeżeli naprawdę jest sprawa niecierpiąca zwłoki, to wtedy jak najbardziej. Na stronie internetowej, w gablotach i na klatkach schodowych wiszą ogłoszenia z numerami telefonów i adresami mailowymi, dzięki którym można uniknąć bezpośredniego kontaktu z pracownikami spółdzielni. Takie sprawy, które z naszej perspektywy wydają się błahe, jak na przykład postawienie jakiegoś płotka lub pytanie o termin oddania schowka, mogą i powinny poczekać – uważa Agnieszka Borkowska, wiceprezes SMLW w Legionowie.

Nie mogła za to poczekać decyzja dotycząca spółdzielczych imprez świątecznych. Decyzja powodująca wyłom w kultywowanej od wielu lat tradycji. – W trosce o naszych pracowników, a także o mieszkańców zmuszeni jesteśmy odwołać tradycyjne spotkanie wielkanocne. Prawie od 30 lat spotykamy się ze starszymi i samotnymi mieszkańcami naszych osiedli, ale w tym roku sytuacja zmusiła nas do odstąpienia od tego zwyczaju – dodaje ze smutkiem członkini zarządu spółdzielni.

Tak czy inaczej, chronić się przed wirusem trzeba na każdym kroku. Przy użyciu preparatów do dezynfekcji i nie tylko. Działania podjęte przez zarząd SMLW mają lokatorom w tym pomóc. – Wydaliśmy zalecenia, aby nasi gospodarze oraz personel współpracujących z nami firm sprzątających czyścili i dezynfekowali klamki w drzwiach wejściowych, przyciski w windach, czy domofony. Mamy też prośbę, aby mieszkańcy to samo robili ze swoimi klamkami, ale i z rzeczami osobistymi, takimi jak okulary, telefony komórkowe i karty płatnicze. Wszystko po to, by zachować choćby minimum ostrożności – mówi Agnieszka Borkowska, apelując przy okazji do osób starszych. – Docierają do nas sygnały, że pojawiają się ludzie chodzący od mieszkania do mieszkania, oferujący maseczki lub płyny do dezynfekcji. Naprawdę uważajmy, bo może się okazać, że ktoś wcale nie chce nam pomóc, lecz oszukać. Ponieważ w naszych zasobach mieszka bardzo wiele samotnych osób, mamy do nich prośbę, aby – o ile to możliwe – częściej kontaktowali się z członkami rodziny. Czasy są takie, że zamiast przyjść ze skargą na sąsiada, że zbyt późno się kąpie lub za głośno szczeka jego pies, lepiej zainteresować się, czy jeżeli ostatni raz widzieliśmy go w ubiegłym tygodniu, to przypadkiem nie potrzebuje od nas jakiejś pomocy.

Jeśli chodzi o związane z wirusem zagrożenia dla SMLW, tu pomoc jest na razie zbędna. Co jednak nie oznacza, że w spółdzielczej administracji wszystko zostało po staremu. – Na razie mamy drobne ograniczenia kadrowe, ale oczywiście nie wiemy, co będzie dalej. Część pracowników ma małe dzieci i musi się nimi zaopiekować, bo żłobek, przedszkola i szkoły są przecież zamknięte. Często mają też pod swoją opieką osoby starsze, a poza tym większość naszych pracowników też jest w wieku 50+. Dlatego spróbujmy być wyrozumiali i wspólnie przejść przez ten problem – zachęca wiceprezes legionowskiej SMLW. Warto mieć to na uwadze. I nawet gdy pojawią się zastrzeżenia do bieżących działań gospodarzy domów, lepiej powstrzymać się od interwencji. Pamiętajmy, zdrowie jest najważniejsze.

Poprzedni artykułMarszałek daje na sprzęt
Następny artykułNie trzymał ciśnienia
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.