Aby dobrze się bawić w trakcie ferii zimowych, wcale nie trzeba opuszczać Legionowa. Wręcz przeciwnie, dla wielu uczniów zostanie na miejscu to lepsza opcja. Pod warunkiem jednak wzięcia udziału w zajęciach organizowanych przez miejskie placówki kulturalne.

Od lat w powodzeniem prowadzi je m.in. Muzeum Historyczne, wykorzystując w tym celu zarówno swoją główną siedzibę, jak i filię na Piaskach. Tym razem zajęcia w tej pierwszej lokalizacji odbywały się pod hasłem „Odkrywamy dawne Legionowo”, w drugiej zaś opowiadano „Niesamowite historie legionowskich domów”. – W tym roku zorganizowaliśmy cały tydzień spacerów po dawnym Legionowie. Rozpoczęliśmy od miejskiego rynku, gdzie dzieci poznały go nie tylko w obecnym kształcie, ale zobaczyły, jak on wyglądał wtedy, kiedy powstawał w 1925 roku. Potem przeszliśmy do huty szkła hrabiego Potockiego, jak również do jego cegielni. I tego dnia robiliśmy u nas cegły. Byliśmy także w legionowskim Państwowym Instytucie Meteorologicznym, gdzie dzieci poznały między innymi wiatromierze, które później same starały się zrobić – opowiada Katarzyna Ziółkowska-Karnicka z Muzeum Historycznego w Legionowie.

Na deser organizatorzy zostawili niegdysiejszą wizytówkę i dumę Legionowa – fabrykę Aviotex. Z uwagi na pogodę biwak pod namiotem co prawda odpadał, lecz oryginalny sprzęt słynnego producenta – jak na muzeum przystało – czekał w jednej z sal. I rzecz jasna był do dyspozycji blisko trzydziestki spędzających tam ferie dzieci. – Oczywiście przedstawiliśmy im historię Avioteksu oraz produkcji namiotów, a teraz dzieci same je u nas „produkują”. Pokazaliśmy także, jak wyglądała historia fabryki pod kątem produkcji spadochronów, bo to je bardzo interesowało. Dzieci wspólnie rozkładały i składały spadochron, tak więc myślę, że im się to bardzo podobało – dodaje animatorka zajęć.

Niezależnie od zabawy, w muzeum dbają o to, aby dzieciaki wyniosły z niej również wiedzę o swoim mieście. Takie działania, np. w formie quizów, od blisko dekady przynoszą oczekiwany przez pomysłodawców efekt. – Z codziennych kontaktów z dziećmi wiemy, że jak wcześniej przychodzą do nas z grupą szkolną, to kiedy wracają po jakimś czasie, pamiętają, co my im tutaj opowiadamy – twierdzi Katarzyna Ziółkowska-Karnicka. Co de facto oznacza, że pod wieloma względami muzealne ferie bywają… niezapomniane.

Długo pamiętać ostatnią przerwę w szkolnej edukacji powinni też młodzi uczestnicy zajęć w miejskiej bibliotece. Ich pierwsza część kusiła uczniów słodkim hasłem „Czeko, czeko, czekolada!”, drugą zaś opatrzono mianem „Ale sztuka!”. – W zeszłym tygodniu zajmowaliśmy się twórczością Roalda Dahla, czyli byliśmy w Fabryce Czekolady, gdzie działy się różne rzeczy związane z jego książkami. A w tym tygodniu robimy szalone rzeczy z performerami. Inspirujemy się książką „Bałwan w lodówce”, gdzie opisane są różne szaleństwa, które robią współcześni artyści, i my też to robimy. Ich wielkie nazwiska inspirują nas do bardzo różnych aktywności: od budowania baz, po tworzenie czarno-białych zdjęć albo przechodzenie przez ściany, jak Bruce Lee – wylicza Monika Rejtner z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Legionowie.

Jak zatem widać, wyobraźnia organizatorów i uczestników miała przez dwa tygodnie nieograniczone pole do popisu. Z tej doskonałej okazji do zabawy skorzystało w miejskiej bibliotece około ćwierć setki dzieci. – Przychodzą do nas codziennie o 10.00 i siedzą do 12.00. Mam wrażenie, że są bardzo zaangażowane w prowadzone przez nas działania plastyczne, czy też ruchowe. Te dzieci są często naszymi czytelnikami, brały udział w naszych lekcjach, albo po prostu rodzice wiedzą, że odbywają się u nas takie zajęcia i je tu przysyłają. Zapisać się na nie może każdy, trzeba to tylko robić odpowiednio wcześnie, bo miejsca są dosyć oblegane. Tworzymy więc tutaj jakąś wspólną rzeczywistość, wspólne sprawy, próbujemy się dobrze bawić, ale też rozmawiać o tym, co jest w życiu ważne – dodaje pani Monika.

Taki przepis na stacjonarne miejskie ferie stosuje się w Legionowie od lat i z roku na rok go udoskonala. Nic dziwnego, że cieszą się one olbrzymim zainteresowaniem.

Poprzedni artykułUwaga na wiatr
Następny artykułBagna i ich sekrety
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.