fot. arch.

W sobotę (15 lutego) siatkarki DPD Legionovii stanęły u siebie przed szansą przesunięcia się na czwarte miejsce w rozgrywkach LSK. Wychodząc naprzeciwko grających ostatnio w kratkę Grot Budowlanych Łódź, gospodynie uważane były za umiarkowane faworytki i ku zadowoleniu swoich kibiców sprostały zadaniu. Bez większych problemów wygrały 3:0, przeskakując aktualne wicemistrzynie Polski w tabeli Ligi Siatkówki Kobiet.

Przed meczem obie ekipy dzieliły zaledwie jeden punkt i jedno miejsce – zajmujące czwartą lokatę łodzianki broniły więc swojej pozycji przed głodnymi awansu legionowiankami. I od początku broniły jej kiepsko, po kilku chwilach przegrywając 1:4. Miejscowe wprawdzie rzadko kończyły akcje w pierwszym ataku, ale kończyły zwycięsko. Nic dziwnego, że przy stanie 3:8 trener gości sięgnął po pierwszy czas. Obrazu meczu to nie zmieniło, bo legionowianki były lepsze w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Wziętym kilka minut później drugim czasem trener Błażej Krzyształowicz próbował ratować sytuację, lecz Novianki wciąż utrzymywały bezpieczną przewagę, w połowie seta – w dużej mierze dzięki punktom, jakich dostarczała bezbłędna w ataku Julie Olivera Souza – wynoszącą już osiem punktów. Popełniały o wiele mniej błędów własnych i przy stanie 18:7 mogły spokojnie dojechać do końca otwierającej partii. Łodzianki broniły się wprawdzie ambitnie, jednak nie zdołały zmniejszyć rozmiarów porażki. Końcowy rezultat 25:12 mówi sam za siebie.

Druga partia miała dać odpowiedź na pytanie, czy „budowlanki” rzeczywiście są w tak marnej dyspozycji, czy tylko nie „dojechały” w porę na rozgrywane w DPD Arenie spotkanie. Sam początek seta wskazywał raczej na tę drugą opcję. Ale od stanu 2:2 gospodynie wypracowały dwa oczka przewagi, próbując znów oderwać się od rywalek. Tym razem nie poszło to już tak łatwo, mimo to, kiedy Olga Strantzali potężnym atakiem wyprowadziła drużynę na 11:6, znów wiele wskazywało na „powtórkę z rozrywki”. Przynajmniej dla legionowskich kibiców. Biorąc czasy, szkoleniowiec łodzianek próbował ratować sytuację. Z umiarkowanym skutkiem. Z jego zawodniczek jak gdyby uleciała energia, a przede wszystkim wiara w pokonanie rywalek. Gdy zrobiło się 15:6 dla miejscowych, było jasne, że drugi set też zaczął się gościom wymykać. Przy stanie 16:9 Strantzali nadziała się na blok rywalek, a po chwili łodzianki zdobyły kolejny punkt. Wtedy, jeszcze spokojny, Alessandro Chiappini poprosił o pierwszą przerwę. Po niej, w kolejnej akcji jego dziewczynom dopisało szczęście, dzięki czemu pogoń gości została zatrzymana. Do czasu, bo u miejscowych pojawiły się kłopoty w przyjęciu, a ich rywalki dostały wiatru w żagle. Na szczęście nie wiał on długo. Przegrywając 21:15, miały one przed sobą bardzo trudne zadanie. Zbyt trudne. Robiły, co mogły, lecz dopaść legionowianek nie zdołały. Pierwszego setbola miały one przy rezultacie 24:19. Wykorzystały trzeciego i wygrały do 21. Jeśli coś mogło legionowskich fanów niepokoić, to tylko fakt, że łodzianki stawiały coraz większy opór.

W trzecim secie pierwsze punktowały właśnie one. Wreszcie wydawały się spokojniejsze i wiedzące, czego chcą na boisku. Efekt: prowadzenie 4:2, z czasem powiększone do trzech oczek. Lepiej broniły, były skuteczniejsze w ataku i choć na większy „odjazd” gospodynie im nie pozwoliły, za nic nie mogły dogonić przeciwniczek. Przy stanie 7:11 trener Chiappini postanowił naoliwić tryby w gorzej przyjmującej i słabiej niż wcześniej atakującej legionowskiej maszynie. Problem w tym, że łodzianki ani myślały zwalniać. A przy prowadzeniu 15:11 śmiało mogły grać na większym luzie, co z reguły bardziej na boisku pomaga, niż przeszkadza. Kiedy po bloku Mai Tokarskiej zrobiło się 14:16, kibice uwierzyli, że nie wszystko jeszcze stracone, zwłaszcza że po chwili Legionovia zdobyła kolejny punkt. Trener Krzyształowicz od razu wezwał zawodniczki na rozmowę. Po niej ciężar pogoni wzięła na siebie Olga Strantzali i asem serwisowym wyprowadziła wynik na 17:17. Po kolejnym bloku Tokarskiej Nowianki objęły prowadzenie, a trener rywalek znów poprosił o czas, próbując wybić gospodynie z uderzenia. Te jednak znów weszły na właściwe obroty. Ważną piłkę, po długiej wymianie, zakończyła desygnowana do gry Magdalena Damaske, która powiększyła przewagę do 21:19. Mimo to łodzianki zdołały wyrównać i od stanu po 22 wszystko zaczęło się od nowa. Kolejny punkt zdobyty przez Olgę Strantzali postawił jej ekipę w lepszej sytuacji, a za sprawą błędu łodzianek nastąpił pierwszy meczbol. Pierwszy i w tym krótkim pojedynku ostatni. Po 77 minutach gry DPD Legionovia wygrała ostatniego seta 25:22, a cały mecz 3:0.

DPD Legionovia Legionowo – Grot Budowlani Łódź 3:0 (25:12, 25:21,  25:22)

DPD: Tokarska, Oliveira Souza, Strantzali, Fidon-Lebleu, Łukasik, Grabka, Lemańczyk (libero) oraz Matejko, Damaske.
Grot: Bałdyga, Twardowska, Śmieszek, Kraiduba, Pencova, Bączyńska, Stenzel (libero) oraz Lewandowska, Garstka.
MVP: Maja Tokarska (DPD Legionovia Legionowo)

Poprzedni artykułGody pełne zgody
Następny artykułKrólewska informatyzacja
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.