O ile styczeń legionowskie siatkarki zakończyły wygraną 3:1 z Energą Kalisz, luty przywitały wyjazdową porażką w takim samym stosunku z E.Leclerc Radomką Radom. Mimo to zajmują obecnie w rozgrywkach piąte miejsce, z czterema punktami przewagi nad następną drużyną w tabeli LSK.

Przed środowym meczem w DPD Arenie gospodynie i MKS Energę Kalisz dzieliło w tabeli kilka miejsc i siedem punktów na korzyść DPD Legionovii. Jak na dość zagęszczony środek stawki LSK to niewiele. Nie dziwi zatem, że początek spotkania miał wyrównany przebieg i trudno było na jego podstawie wnioskować o końcowym wyniku. Do stanu 9:9, kiedy Juliette Fidon-Lebleu zablokowała atak rywalek, to gospodynie go goniły. Chwilę później wyszły na pierwsze prowadzenie. Przy stanie 12:11 dla DPD Legionovii trener gości, mimo dobrej gry swoich zawodniczek, wziął pierwszy czas. Po nim wciąż trwała zacięta walka punkt za punkt. Gdy jego dziewczyny przegrywały 15:16, o czas poprosił z kolei Alessandro Chiappini. Widział, że grają poniżej możliwości, popełniając momentami juniorskie błędy. Zbliżała się końcówka seta, więc należało wziąć się w garść. I miejscowe się wzięły, w czym zresztą kaliszanki nieco im pomogły. Prowadząc 21:18, gospodynie mogły już grać na większym luzie i wykorzystały go jak należy. Wygrały 25:19.

Po gwizdku rozpoczynającym drugą partię gra wyglądała podobnie jak w poprzednim secie. Przynajmniej jeśli chodzi o mniej więcej po równo zdobywane punkty. Choć wydawało się, że miejscowym atakuje się nieco łatwiej, począwszy od stanu 5:5 to goście uzyskali dwupunktową przewagę, którą zdołali zwiększyć, wychodząc na 12:9. Zirytowany trener legionowianek od razu wziął je na stronę, oblicza zespołu jednak nie zmienił. Martwiły zwłaszcza błędy Olgi Strantzali, bo to jedna z zawodniczek stanowiących o sile drużyny. Nie minęło wiele czasu, a przegrywała ona już 11:18 i trener Chiappini znów postanowił ratować ją czasem. Tuż po nim kaliszanki zepsuły zagrywkę, a Maja Tokarska odrobiła kolejne oczko. Po następnym to trener Jacek Pasiński postanowił przerwać dobrą passę DPD Legionovii, te jednak znów punktowały. Ale wciąż miały kilka punktów straty, a nieubłaganie zbliżał się koniec seta. Pogoń się nie udała. Pierwszego meczbola kaliszanki miały przy stanie 24:17. Po kolejnej piłce i wygranej 25:18 mogły udać się na przerwę.

Trzecią odsłonę meczu dziarskim atakiem rozpoczęła Maja Tokarska, poprawiła Olga Strantzali i to gospodynie były wreszcie na małym plusie. Krótko, bo ich rywalki szybko nawiązały kontakt. Novianki ponownie odskoczyły i przy stanie 7:4 trener Pasiński poprosił o czas. Rozpędzone legionowianki zdobywały jednak kolejne punkty, odjeżdżając przeciwniczkom na 11:4. Drużyna z DPD Areny wreszcie wyglądała na zdecydowaną i pewną siebie. Kontrolowała grę, nie pozwalając rywalkom na wiele. Co prawda przy prowadzeniu 19:14 Alessandro Chiappini profilaktycznie wziął czas, ale tej partii jego ekipa przegrać już po prostu nie mogła. Tak się przynajmniej wydawało. Lecz kiedy kaliszanki zbliżyły się na 22:20, włoski trener od razu postanowił przywołać zawodniczki do porządku. Pomogło. Kilka minut później skończyły one trzecią partię, wygrywając do 21.

Cała DPD Arena liczyła, że miejscowe pójdą za ciosem i w krótkim czasie zgarną trzy punkty. Początek czwartego seta ich w tym przekonaniu utwierdził. Novianki miały dwa-trzy oczka przewagi, a ich rywalki odgryzały się jakby z mniejszym animuszem. Ni z tego, ni z owego nagle zrobiło się jednak po 11. Na szczęście dwa punkty Olgi Strantzali znów wyprowadziły Legionovię na prowadzenie. Ale wciąż zbyt małe, by kibice mogli w spokoju obserwować mecz. Na szczęście finisz należał do ich drużyny. Gdy oderwała się na 19:16, trener Energii próbował jeszcze ratować sytuację, lecz górę wzięły wyższe umiejętności zawodniczek z DPD Areny. Do zwycięstwa poprowadziła koleżanki Olga Strantzali, która po niezbyt udanym początku wskoczyła na swój normalny, wysoki poziom. Czwartą partię – po nerwowym, z czasem dla Legionovii i challengem kaliszanek, finiszu – legionowianki wygrały 25:22, a całe spotkanie 3:1. – Przede wszystkim chciałbym pogratulować dziewczynom, bo mimo że mieliśmy trochę problemów, znalazły właściwą drogę i dobre nastawienie do meczu. A nie był on wcale łatwy, bo przystąpiliśmy do niego po porażce, która nie pozostała bez wpływu na panującą w drużynie atmosferę. Dziewczyny to czuły i początkowo były na pakiecie trochę nerwowe. Nie mogliśmy poświęcić wiele czasu na treningi, bo ostatni mecz był trzy dni temu. Próbowaliśmy tylko trochę z zawodniczkami rozmawiać i poprawić to, co wiemy, że mogą robić lepiej, aby wygrywać kolejne spotkania. Najważniejsze, że zdobyliśmy trzy punkty, ponieważ to bardzo ważne z punktu widzenia morale drużyny i panującego w niej nastroju. Dlatego jesteśmy dzisiaj bardzo szczęśliwi – powiedział po spotkaniu trener Alessandro Chiappini.

DPD Legionovia Legionowo – Energa MKS Kalisz 3:1 (25:19, 18:25, 25:21, 25:22)

DPD: Souza, Strantzali, Grabka, Łukasik, Tokarska, Fidon-Lebleu, Lemańczyk (libero) oraz Damaske, Wójcik, Matejko.
MKS: Helić, Vesović, Ptak, Reynolds, Budzoń, Centka oraz Łysiak (libero) oraz Kontowicz, Szperlak, Jasek, Rybak.
MVP: Juliette Fidon-Lebleu (DPD Legionovia Legionowo)

Nieudany wyjazd
Na sobotnie derby Mazowsza legionowianki jechały do Radomia w roli faworytek. Snująca się w ogonie tabeli E.Leclerc Radomka nie wydawała się drużyną, która sprawi im psikusa i odeśle do domu bez punktów. Sam początek spotkania mógł na to wskazywać, jednak gospodynie szybko pozbyły się startowej tremy, wyszły na prowadzenie i zaczęły nadawać ton grze. Przy stanie 17:17 trener Alessandro Chiappini wziął czas, ale po powrocie na parkiet dominowały już niestety radomianki. Nie pomogła dobra gra Juliette Fidon-Lebleu – premierową odsłonę meczu jej ekipa przegrała do 21.

Drugą partię miejscowe zaczęły jeszcze lepiej, niż zakończyły pierwszą, odskakując na kilkupunktowe prowadzenie. Trener legionowianek poprosił o przerwę, która odmieniła oblicze drużyny, z kolei rywalki zdawała się całkiem zbić z pantałyku. Sporo ożywienia w szeregi DPD Legionovii wprowadziła Olga Strantzali, po stronie drużyny Adama Grabowskiego pojawiły się natomiast problemy z przyjęciem. Efekt: wygrana gości do 21.

W trzecim secie raz jedna, raz druga ekipa zyskiwała kilka oczek przewagi. Dzięki świetnym zagrywkom legionowiankom udało się wreszcie dłużej utrzymać prowadzenie i wszystko wskazywało na to, że zapewnią sobie w tym meczu co najmniej punkt. Niestety, mimo że wygrywały już 23:19, nie zakończyły tej partii zwycięsko. Chociaż Legionovia miała w górze setbola, emocjonująca, grana na przewagi końcówka padła łupem Radomki, która triumfowała 28:26.

Udany finisz wzmocnił gospodynie pod względem psychologicznym, co w czwartym secie dało się na parkiecie oraz tablicy wyników dostrzec. W jego końcówce legionowianki zebrały się jednak w sobie, po czym doszły rywalki na 21:22, a później doprowadziły do stanu po 24. O sukcesie w tej partii i całym spotkaniu zdecydowała zagrywka. Najpierw asem popisała się Renata Biała, zaś po chwili Olga Strantzali źle przyjęła piłkę, która wypadła na aut. Dzięki temu E.Leclerc Radomka Radom wygrała seta 27:25, a derby Mazowsza 3:1.

E.Leclerc Radomka Radom – DPD Legionovia Legionowo 3:1 (25:21, 21:25, 28:26, 27:25)

Radomka: Laskowska, Bałucka, Azizowa, Biała, Zaborowska, Jones-Perry, Witkowska (libero) oraz Szczepańska-Pogoda, Lazcano, Kubacka, Bodasińska (libero).
Legionovia: Tokarska, Souza, Damaske, Fidon-Lebleu, Łukasik, Grabka, Lemańczyk (libero) oraz Wójcik, Zdovac-Sporer, Strantzali, Matejko, Adamek (libero).
MVP: Paulina Zaborowska (Radomka).

Poprzedni artykułWspólnoty z dobrą inicjatywą
Następny artykułZnęcał się nad rodzicami
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.