Tegoroczne obchody wolnego od pracy dnia Trzech Króli miały w Legionowie wyjątkowy przebieg. Bo zanim jeszcze na ulicach miasta utworzyli oni słynny orszak, trzeciego stycznia w ratuszu pokazano jego artystyczne wizualizacje. To sprawiło, że celebrowanie poniedziałkowego święta było w wykonaniu mieszkańców podwójnie udane.

Wernisaż wystawy „Pokłon Trzech Króli na archiwalnych pocztówkach Mariana Sołobodowskiego” zaszczycili swoją obecnością m.in. przedstawiciele władz miasta i powiatu oraz spore grono mieszkańców. Zjawił się też oczywiście właściciel kolekcji ponad dwustu pokazanych w galerii mini dzieł sztuki. Pochodzą one z lat 1909-1980 i jak twierdzi autor wystawy, wcale nie przedstawiają królów. – To byli magowie, nie wiemy, ilu ich było. Ale w średniowieczu, w roku 1520, w bazylice w Ravennie powstała mozaika, gdzie nawet nazwano tych trzech mędrców – mówi Marian Sołobodowski. Ich imiona brzmiały: Gaspar, Melchior i Baltazar. Czyli bardzo znajomo. – Są bez koron, bo dopiero w średniowieczu „nałożono” im je na głowy przez różne legendy i przypowieści. Tych trzech magów ubogacono w korony i już ten ikonograficzny motyw z trzema królami powtarza się do dzisiejszych czasów na pocztówkach, no i w ogóle w sztuce – dodaje kolekcjoner.

Jak przyznał autor opracowanej graficznie przez Katarzynę Lipską-Ziębińską wystawy, zdarzenie opisane w Ewangelii św. Mateusza zainspirowało go do zbierania pocztówek przed sześcioma laty. Kolekcjonerska pasja i regularne odwiedzanie antykwariatów zaowocowały zbiorem unikalnym nie tylko w skali naszego kraju. Jego obszerną część można oglądać w ratuszu do dziewiątego stycznia. Szóstego natomiast, w święto Trzech Króli, legionowianie zebrali się na targowisku Mój Rynek, aby wziąć udział w ich orszaku. –Cud, śnieg! Dzieci, widzicie? Tak wygląda śnieg – żartował prezydent Roman Smogorzewski, uderzając wszak po chwili w poważniejsze tony. – Klimat się ociepla, ale nie dzisiaj. Jest fajna aura, nie za zimno, śnieżek pada. Bardzo dziękuję, żeście tutaj zechcieli przybyć i już nie pamiętam który raz potrzymać tę fajną tradycję, która się w Legionowie wytworzyła. Wspólnie świętujemy i wykorzystujemy ten od niedawna wolny od pracy dzień, żeby manifestować swoją wiarę i cieszyć się z Objawienia Pańskiego.

Ową radość postanowiło w poniedziałek zademonstrować około pół tysiąca mieszkańców. Zanim, tak jak sławni magowie, wyruszyli w mniej więcej dwukilometrowy marsz do kościoła przy ulicy Schabowskiego, proboszcz parafii św. Jana Kantego ogrzał ich serca dobrym słowem. – My też przebędziemy taką drogę. Wyjdziemy z tego pięknego miejsca, przejdziemy ulicami miasta i usłyszymy później w kościele, że Jezus jest z nami. Dlatego w tym duchu teraz przeżyjemy ten wstęp i naszą wędrówkę do kościoła, gdzie stanie się wielki cud, cud nad cudy, kiedy to nad chlebem, tak jak Jezus na ostatniej wieczerzy, tak my usłyszymy: „Bierzcie i jedzcie, to jest moje ciało” – mówił ks. dziekan Lucjan Szcześniak.

Legionowski orszak, prowadzony przez trzech podróżujących konno monarchów, już tradycyjnie był barwny i rozśpiewany. Na jego trasie wspólnoty z parafii św. Jana Kantego prezentowały też scenki oparte o teksty prymasa Stefana Wyszyńskiego, łączące ewangeliczny przekaz ze współczesnością. Jak zatem widać, legionowianie świętowali w poniedziałek naprawdę po królewsku.

Poprzedni artykułRozstania i powroty
Następny artykułChorzy na nazwoholizm
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.